Nic się nie wydarzyło, gdy zbliżała się do spokojnej ściany lasu, pośród której nie dostrzegała nawet zwyczajnego leśnego życia. Nocne drapieżniki właśnie zapadały w sen, dzienne stworzenia dopiero się z niego budziły. Cisza unosiła się w powietrzu, gęsta aż. Czy niepokojąca? Chyba nie. Arina nie czuła niepokoju.
Załatwiła swoją potrzebę i ponownie wracała do stanicy. Była już prawie pewna, że to nic materialnego. Narastało bowiem, a nie widziała nic. Wreszcie, tam gdzie stworzono ognisko i spalono zwłoki, dostrzegła jakiś cień, obłok, coś nienaturalnego. Podchodząc bliżej ujrzała niemal całkowicie przejrzystą, ledwo zarysowaną w powietrzu sylwetkę dziewczyny. To mogła być tak sama, której "ciało" zabiła.
- Uwięził moją duszę - szept był niczym wiatr. - Uwolniłaś mnie. Dziękuję ci. Rzucił klątwę na wieś. Aby nie mogli odejść. Nie znał konsekwencji. |