Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2014, 20:26   #33
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Śledztwo?
Nigdy więcej, obiecał sobie Jost. Za żadne skarby. Zamknąć oczy, zatkać uszy, nic nie widzieć, nic nie słyszeć, udać wioskowego idiotę. Być może inni czerpali z tego jakieś przyjemności, ale z pewnością on nie był tym kimś. Wypytywanie ludzi i robienie sobie z nich wrogów to niezbyt rozsądny sposób na spędzanie życia. Już lepiej było odbijać zakładnika. Tam zdobyli sławę i pieniądze, a tu? Przede wszystkim wrogów.
Dziesięć sztuk złota piechotą nie chodziło, ale za to wrogowie tak.
Nikt nie mógł zagwarantować, że Sterntop nie zwerbuje grupy opryszków, by pomsty szukać na tych, co przyczynili się do ujawnienia jego sekretów.
Nikt nie mógł zagwarantować, że Rupert nie uniknie zapowiadanych przez Brygidę kar, a nawet jako wygnaniec i bez poparcia rodu mógł być niebezpieczny. Arystokraci miewali długą pamięć i równie długie ręce.
Na moment spojrzał w stronę Berti, tym razem pilnowaną przez podwójną straż. Nie wiedział, czy ma to na celu zapobieżenie ucieczce zabójczyni, czy też ochrona potencjalnego źródła informacji przed przedwczesnym udaniem się do Ogrodów Morra.
Na miejscu osoby winnej śmierci kapłana Jost postarałby się o to, by zabójczyni umilkła na wieki.
Zwrócił ponownie wzrok na akolitę, który przed momentem składał im puste obietnice i wręczał pełną sakiewkę.
Nim jednak Jost zdążył cokolwiek powiedzieć, głos zabrał kto inny.
- Dziękuję, Herr Keptze, za możność pomocy w tak ważnym śledztwie - powiedział Bert. - Bardzo pomyślną była nasza współpraca, chociaż trop do lekkich nie należał. Miło było mi Pana poznać. Zanim wyruszymy w dalszą drogę mam jednak jedno pytanie: Czy będziemy mogli dowiedzieć się co postanowili podwładni naszego jaśnie oświeconego Imperatora?
- Obawiam się, że jeżeli winnymi okażą się przedstawiciele, któregokolwiek z tych możnych rodów, to wieść o tym rozniesie się szybciej po Imperium, niż lot dwuogonowej komety - westchnął dyskretnie. - O egzekucji jednak zabójczyni niskiego pochodzenia, to już sami śledzić wieści ze stolicy będziecie musieli.
- Jednak wielebnego Fromma to ona nie zabiła - stwierdził Jost. - Dziękujemy, herr Keptze, za współpracę. A jeszcze jedno, bo bym zapomniał.
Sięgnął do plecaka i wyciągnął koronny dowód - zawiniętą w szmatkę strzałkę z dmuchawki.
- Szkoda, że psa nie mieliśmy - dodał. - Może zdołałby wywęszyć, kto miał ją w rękach.
Podał strzałkę akolicie.
Raymar wziął przedmiot i zawinął w chusteczkę. Schował za pazuchę.
- Mam nadzieję - dodał Jost - że spotkamy się kiedyś w bardziej przyjemnych okolicznościach.

Teraz powinni się zastanowić, dokąd, w gruncie rzeczy, powinni się udać. Podróż razem z karawaną, pomysł do niedawna bardzo interesujący, chyba odpadała. Przyjaciół tam raczej nie zyskali, ale wrogów...

- Jeszcze jedno, herr Keptze. - Jost najwyraźniej nie potrafił odpowiednio wcześnie zebrać myśli. - Wie pan coś o tej okolicy? Jakieś wioski, gospody? Miejsce, gdzie można by spędzić noc, zamiast pod gołym niebem nocować?
- Najbliższa gospoda jest o dwa dni drogi - odparł akolita. - Jeśli nie chcecie sami nocować w lesie, to możecie przecież zostać z nami.

Jost skinął głową, ale nie rzekł ani słowa.
Wątpił, by wszyscy członkowie karawany również nie mieli nic przeciw ich obecności.
Może lepiej byłoby dotrzeć do brzegu Reiku, poczekać na jaś łódź czy inną barkę, i przeprawić się na drugi brzeg?
Albo - jeszcze lepiej - wrócić do Diesdorfu i (w tych samych celach) skorzystać z promu?
Im dalej od wrogów, tym lepiej (chyba że się trzyma ich nóż na swoim gardle).
Co do dalszych planów, to jednak nie mógł decydować sam i musiał poczekać na decyzje pozostałej trójki.
 
Kerm jest offline