Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2014, 00:18   #40
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD uczęszczał - jeszcze jako dziecko - na kursy szybkiego czytania, szermierki, gry na wiolonczeli oraz savoir-vivre’u. Jego matka - być może nieco naiwna - wierzyła, że zapewnia mu dobry start, obładowując szeregiem zajęć pozalekcyjnych. Gdy młody Ashford w ramach rozwijania pamięci uczył się szeregu bzdetów - łacińskich przysłów, wierszy oraz przypadkowych dat - nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek odniesie z tego jakąkolwiek rzeczywistą korzyść. Jednakże - gdy usłyszał słowa Mary - od razu skojarzył je z zaćmieniem Słońca. Niezwykły przypadek. Lub też wampirzyca znała każdy najdrobniejszy szczegół dotyczący potomka. JD uznał, że i tak nie ma to znaczenia. Jego uwagę w pełni zajął labirynt nieco upiornych kopalnianych korytarzy, gdzie umrzeć mógł nie z ręki wroga - którego się obawiał, lecz z powodu kruchości zwykłej, przegniłej konstrukcji.

Brujah bez najmniejszego problemu przyznał przed sobą, że boi się Katariny. Małej dziewczynki w kolorowej sukience, lecz także - wiekowej wampirzycy, której udział w sprawie pozostawał niepewny. Zostając z nią sam na sam czuł dyskomfort, nie wzajemne zaufanie. Z drugiej strony wolał się nie rozstawać z Toreadorką, ponieważ nie mogła knuć za plecami, gdy miał ją na oku. W uszach Ashforda wciąż rozbrzmiewał ton Katariny sugerującej, że może „odczuć jej niezadowolenie”, jeśli Mary zboczy z trasy. W pierwszym odruchu JD chciał w jakiś sposób zemścić się za te słowa, lecz prędko uzmysłowił sobie, że nie wynikłoby z tego nic dobrego. Wręcz przeciwnie - same złe rzeczy. Dlatego też ucieszył się - choć bez przesady - z sojuszu, jaki się pomiędzy nimi nawiązał. Miał nadzieję, że był on prawdziwy.

Dyskretnie wąchał, lecz nie wyczuł metanu - być może dlatego, bo to bezwonny gaz. Powietrze przygniatało, zdawało się o wiele cięższe, niż na powierzchni. Elektryczne lampy niepewnie migotały, jakby w każdej chwili mogły zgasnąć, by pozwolić zapanować gęstej niczym smoła ciemności. Korytarze zdawały się nie mieć końca. W pewnej chwili JD przesądnie pomyślał, że labirynt posiada swoją własną inteligencję i w końcu ich wszystkich pochłonie. Kilka szczurów biegło wśród cieni, co właściwie ucieszyło Brujaha. Gryzonie stanowiły żywe worki krwi, więc jeśli pobyt w kopalni się przedłuży, nie będzie zdany jedynie na własne rezerwy Vitae. Choć wizja szczurzego osocza spływającego wzdłuż przełyku była co najmniej odpychająca, JD nie miał najmniejszego zamiaru grymasić.

Dopiero po kilku minutach zdał sobie sprawę, że właściwie oboje podążają z gryzoniami w jednym kierunku. Wampir zastanowił się i doszedł do wniosku, że muszą zbliżać się do jakiegoś źródła… pożywienia. Tylko to tłumaczyło ekscytację wręcz namacalną w cichutkich popiskiwaniach. Gdy poczuł smród rozkładającego się mięsa, wszystko już było jasne.

- Katarina… słyszysz coś? - zapytał. Liczył na wyostrzone zmysły swojej towarzyszki. Nie był pewny, czy to już czas, by uciekać, a do tej opcji najbardziej się skłaniał, gdy dostrzegł ślady szponów i krwi na korytarzu.

- Nie... nic... dziwnego - wampirzyca wahała się chwilę, ale wydawało się, że mówi szczerze.

- Co o tym sądzisz? - zapytał, mając na myśli ślady po pazurach. - Czyje to? Myślisz, że to mogła być… twoja matka?

- JD... pragnę się mylić - odpowiedziała, po czym dodała ciszej, wspinając się na palce, żeby mówić jak najbliżej ucha wampira - Jeśli to ona, to nas słyszy.

- Bądź ostrożna. Ja też będę. Uciekamy, jeśli kogokolwiek zobaczymy - odpowiedział. Ruszył naprzód, uważnie przyglądając się otoczeniu. Prędko wyciągnął otrzymaną od Mary broń, a następnie ją odbezpieczył. Miał nadzieję, że nie będzie potrzebna.
 
Ombrose jest offline