Nie była przygotowana na jakąkolwiek reakcje fizyczną ze strony łowcy. Uderzona odpłynęła na parę chwil. Całkowicie zaćmiona poczuła tylko spiekotę na szyi. W końcu rzucona drugi raz w błoto zaczęła dochodzić do zmysłów dusząc się przy tym i kaszląc starając się nabrać powietrza. Wiła się w ogłuszeniu i bólu. Dłońmi chwytała piekące rozcięcie, co poskutkowało rozmazaniem krwi po całej szyi.
Wydawało się, że człowiekiem, którego powinna się obawiać był Eusebio, jako niezrównoważonego i zdolnego do wszystkiego. Tuż za nim baron, którego wszystkie zachcianki trzeba było spełniać. Jednak zdawałoby się, że używał głowy a wiele elementów zdawałoby się, że można jeszcze przegadać. Reszta osób stała w tle i zbytnio się nie wybijała.
Przy wyjściu w las baron stał się ofiarą wszelkich sprzeciwów i wszystkie psy wieszano na nim. Przy zdemaskowaniu niecnych planów Gerharda sprawa obróciła się a sam baron z ciemiężyciela stał się wybawicielem. Zterroryzowana Lyn potrzebowała jego osoby, by za nim się schronić, choć wcześniej nawet ciężko mogłaby sobie to wyobrazić.
Sprowadzona do brutalnej rzeczywistości i wybita z szlacheckiej kultury dopiero poczuła realne zagrożenie, które było obecne między swoimi ludźmi. Nawet przy nich nie można było już czuć się bezpiecznie. Zbita z tropu osunęła się w cień, by nie ściągnąć na siebie kolejnych gromów z tak bolesnym i brutalnym skutkiem. Ciągnęła się z tyłu z opuszczoną głową i wymijającym wzrokiem. Jak zaszczute zwierze z pokulonym ogonem w strachu przed kontaktem ze wszystkimi.
Widząc ogień pierwszą myślą była realizacja gróźb barona na temat spalenia wioski w przypadku sprzeciwów od strony wieśniaków.
- Nie... Nie... Nie... Nie, nie, nie... Tylko nie to... - zapętlała pod nosem w rozpaczy i bezradności.
Chwile później wszystko było już jasne. W szoku snuła się za grupą. Z żyjących w najgorszym stanie był Otto, następnie najgorzej wyglądała właśnie Lyn. Cała umorusana w błocie, w zeszmaconej sukni, z twarzą białą jak mleko, zakrwawionymi dłońmi i całą szyją z poszarpanymi włosami. Widok przyprawił ją o mdłości. Zrobiło jej się nie dobrze jeszcze bardziej niż było. Jedną dłonią musiała zakryć usta, by niczego nie zwrócić.
Stanęła w większej odległości przez Gerhardem i grupą wieśniaków. Przerażona i ze łzami w oczach. Nie chciała dodatkowego rozlewu krwi, ale nie mogła z tym nic zrobić. Stała tylko osłupiała tuląc do siebie muszkiet. |