Jak większość ludzi z północy Ekkill Eirikson był przesądny. Przed wyruszeniem na łupieżczą wyprawę zawsze wrzucał do morza niewolnika, by uspokoić wzburzone morze. Zanim zatopił topór w ciele wroga składał krótką modlitwę do bogów swego plemienia i tak dalej.
Miał dziwne przeczucie co do tej wioski. Wydawała mu się nawiedzona. - Również nie podoba mi się to miejsce - przytaknął. - Żaden z moich ludzi nie będzie spał w tych przeklętych przez bogów chatach. Ale wychodzenie poza palisadę jest głupotą - nie powinniśmy rezygnować z takiej ochrony, skoro już ją mamy.
Norsmen nie był obecny na przesłuchaniu mordercy, gdyż pewnie obiłby mu mordę i wydusił zeń zeznania (zgodne z tym co sam uważa) siłą. Ale jakaś dobra dusza wspomniała mu czego dowiedziano się od Hansa. - Odnośnie tego cholernego nożownika - skróćmy go o głowę i zamknijmy tę sprawę. Ponadto - zwrócił się do Hermana. - żądam nowego rekruta na miejsce zabitego. |