Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2014, 18:45   #1
Andamant
 
Reputacja: 1 Andamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie coś
[WFRP II ed.] Czarni Magistrowie, Akt I Siła Bestii

Ciemno już. Zgasły wszystkie światła, oprócz tych w Karczmie Umarlaka. Ulm było spokojną wioską jak na warunki Lasu Umarłych. Otaczała ją solidna palisada, chociaż ostatnio ludzie ją zaniedbali, bo czyż jest sens w utrzymywaniu umocnień, kiedy zwierzoludzi i inne bestie przerzuciły się na łatwiejszą zdobycz? Tak... To była ostoja spokoju, w tych trudnych czasach. Małe domki, w większości należące do drwali, prawie nie różniły się od siebie. Wszystkie były wykonane z drewna i słomianej strzechy służącej za dach, zaś z kominów unosił się w niebo czarny dym. Czasem trafiała się jakaś obora dla krów, chlew dla świń i kurnik dla kur, ale tego dużo raczej nie było, gdyż to nie była osada rolnicza.

Jedynym wyróżniającym się budynkiem, na tle całej wioski była Karczma Umarlaka. Przybytek miał nawet więcej niż jedno piętro, zaś obok znajdowała się stajnia dla koni i wozów podróżnych. Dzisiaj był dzień wypłaty, więc duża część drwali przyszła przepić, bądź przegrać ciężko zarobione pieniądze. Ze wspólnej sali było słychać śmiech gości, wesołe, chociaż czasem wulgarne piosenki i klątwy rzucane przez tych, którym nie szła karta. Nic wielkiego można powiedzieć.

Nieeee!- ktoś wrzasnął z pokoju na górnym piętrze, a wszyscy goście karczmy zamilkli- Ja nic nie wiem! Przysięgam na Sig...

Krzyczący urwał wpól słowa i na górze rozległo się przytłumione krakanie wron czy kruków. Właściciel przybytku uzbrojony w mały toporek przystosowany do rzucania, pobiegł wraz z kilkoma klijentami na miejsce zamieszania.
-Co do...- rzekł gdy otworzył drzwi do pokoju gościa, który przybył niedawno.

Miał pełne prawo do bycia zdziwionym, gdyż na podłodze ujrzał go, a właściwie trupa zadziobanego na śmierć. Widok był tak okropny, że jeden z młodszych drwali, natychmiast zwrócił to co dzisiaj zjadł, gdy zobaczył wylewającą się na zewnątrz zawartość układu pokarmowo trawiennego. Nad ciałem stał człowiek potężnej postury, o długich, czarnych niczym smoła włosach, opadających na pelerynę wysadzaną kruczymi piórami. Jego wielki nos przypominał dziób ptaka, ścierwojada, zaś oczy... Oczy wyrażały bezgraniczne okrucieństwo.

Osobnik spojrzał na nich, po czym odwrócił się i wypowiedział jakieś dziwaczne słowa, a karczmą wstrząsnął wybuch. W pokoju unosił się gryzący gardło dym, zaś powietrze śmierdziało ozonem. Kiedy opary opadły, karczmarz widział już tylko trupa, wielką dziurę w ścianie i oddalającego się, dziwnie wielkiego kruka...



W miasteczku Kiel również była karczma, do której przez cały dzień przybywały różne osobniki, skuszone wizją trzystu złotych koron, obiecanych przez znanego w całym południowym Imperium fechmistrza, Jorika Dassela. Krążyły o nim różne plotki, niektórzy mówili nawet że jest kuzynem samego imperatora. Bądź co bądź, znał się na swoim fachu, a służba dla niego była zaszczytem, oraz przynosiła ładny dochód, on jednak odrzucał większość chcących się zapisać. Co sprawiło że najął piątkę z nich? Któż może to wiedzieć...

 

Ostatnio edytowane przez Andamant : 06-03-2014 o 23:43.
Andamant jest offline