Gdyby Chronos posiadał usta ułożyły by się w błogi uśmiech. Patrzył na świat któremu dał początek, na innych bogów i ich dzieła. Widział zarzewia wielkich konfliktów i początki wspaniałych sojuszy. Potencjał świata był ogromny. Czegoś jednak mu brakowało.
Tkacz Czasu znów powrócił do swej pierwotnej postaci, abstrakcyjnej istoty czasu. Tam trwając w nieskończoność splatał nici istnienia wszystkiego, nici życia wszelkich istot i określał czas ich trwania. W końcu wyłonił się po eonach które dla innych były ledwie mgnieniem i ogłosił swój dekret.
Wszystko co istnieje przeminie z czasem i w proch się obróci.
Wszystkie życie zakończy się gdy czas jego nadejdzie.
Lecz z prochu powstaną nowe istnienia.
I nowe życie narodzi się z martwego.
Taka bowiem jest od teraz natura tego świata iż nic nie będzie trwało wiecznie.