Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2014, 23:12   #214
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Sypiący się złośliwie na ich głowy żwir, nie pozwalał wymazać z pamięci wcześniejszego trzęsienia ziemi. W każdej chwili cały ten cyrk mógł wziąć i pierdolnąć, trzeba było spiąć się w sobie. Khaidar brnęła więc do przodu, gwiżdżąc na ewentualny sprzeciw i mimo uszu puszczając słowa kompanów, o ile nie dotyczyły aktualnej sytuacji. To, że panowie postanowili się złapać za łby skwitowała siarczystym splunięciem przez ramię. Nie zamierzała się w nic mieszać, przynajmniej do momentu aż opuszczą młyn. Była pora działania i pora gadania - jednego z drugim nie powinno się mieszać.
Nie zwalniając kroku sięgnęła po chustę i, pomagając sobie zębami, usztywniła zwichnięty nadgarstek. Buroczarny materiał zamotała “na ścisło”, zapobiegając dalszym uszkodzeniom. Prowizorka waliła po oczach, lecz na chwilę obecną musiała wystarczyć. Nie zwróciła się do nikogo o pomoc, na łeb nie upadła i wbrew powszechnej opinii szanowna matka khazadki nie wsadzała jej za młodu do worka i nie napieprzała o ścianę, czyniąc życiową kaleką. Potrafiła radzić sobie sama, a złota zasada “umiesz liczyć, licz na siebie” już nie raz i nie dwa uratowała jej życie. Poza tym jęczenie o łaskę i wsparcie...brrrrr! Litość dobra jest dla słabeuszy.

Duża część oddziału, z Roranem na czele, oberwała w mniejszym bądź większym stopniu. W porównaniu do ich ran, uszkodzony staw plasował się na jednym poziomie z katarem siennym - dolegliwością bardziej upierdliwą niż groźną, dlatego też córka Ronagalda pierwsza ruszyła w dół studni. Ciemny, zimny szyb zachęcał do zwiedzania równie skutecznie, co zatęchłe tunele, lecz innego wyjścia nie mieli.
- Jak między czerwonką, a trądem - tu gówniano, tam ręce odpadają...o kant dupy to wszystko - mruczała pod nosem, opuszczając się szybko w dół. Zdrową ręka pewnie dzierżyła linę, drugą asekurowała się, by nie rozbić ryja o ścianę. Poszło sprawnie i bezproblemowo. Wylądowawszy pewnie na nogach, dała znać reszcie, że droga wolna, po czym profilaktycznie odsunęła się trzy kroki w bok. Zarobienie w łeb spadającym krasnoludem jakoś specjalnie jej nie pociągało.

Podczas, gdy Ergan siłował się z liną, khazadka kucnęła przy sadzawce. Przetarła twarz wodą, przepłukała gardło i smarknęła przez palce. Zrobiło się jej lepiej, ale i tak wiedziała, że pył gruzowiska jeszcze przez wiele dni będzie sukcesywnie wypluwać z płuc razem z farfoclami brudnozielonej flegmy. Potem już tylko stała i czekała, aż reszta oddziału w mniej lub bardziej bolesny sposób znajdzie się na dole studni. Tych, co poradzili sobie w miarę przyzwoicie przepychała łokciem na bok, innym pomagała wstać szarpiąc za fraki.

Trupa obrzuciła przelotnym spojrzeniem, bardziej skupiając się na tym co czaiło się przed nimi. Z bratem przed sobą i Siggurdssonem za plecami ruszyli więc kolejnym korytarzem.
Wszystko, byleby wydostać się z zatęchłego gruzowiska, znaleźć skurwiela stojącego za całym tym burdelem, po czym zrobić mu z dupy stojak na topory, miecze, gwoździe, pogrzebacze, widelce i to wszystko co tylko będzie odpowiednio ostre i akurat pod ręką.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 07-03-2014 o 17:04.
Zombianna jest offline