Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2014, 07:20   #35
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Chłopcy z Biberhof odprowadzili wzrokiem znikającą za zakrętem karawanę trzech karoc z trzepoczącymi proporcami godeł Crutzenbachów, Dutchfeltów, Wielkiego Księstwa Reiklandu i Kultu Sigmara. Podjęli decyzję. Do Frankenstein. Problem polegał jednak na tym, że aby tam sie dostać, to musieli podążać tym samym traktem co karawana. Zgodzili się co do tego, że w towarzystwie nowo poznanych arystokratów podróżowanie pomysłem najlepszym być nie mogło. Trzeba jednak było podążać naprzód aż do rogatki przed Worlitz, aby obić na zachód ku Grunburgowi. Mieli do wyboru albo podążać śladami karawany lub spieszyć się przed ni a, tylko po to, by pewnej nocy spotkać Crutzenbachów i Duchfeltów w obdarowanym zajeździe na szlaku, gdy karety zatrzymają się na nocleg. Pomysł Josta z cofnięciem się do Diesdorfu przypadł wszystkim najbardziej do gustu. Tam mogli zaokrętować się na barce lub statku i spłynąć do Strassenburga, wioski kilka dni przed rogatką, o której pamiętał Bert. Wysiąźć w tamtejszej przystani na suchy ląd zapewne wyprzedzając zwaśnione rody z Herr Keptze o jedną a może nawet dwie doby. Tak też zrobili.

Bez przeszkód dotarli do Diesdorfu na gościńcu mijając niewielki ruch podróżnych, głównie kupców, miejscowych domokrążców oraz podejrzanie wyglądających wędrowców parających się zapewne fachem życia przygodą na szlaku lub awanturą, całkiem może podobnie jak Chłopcy z Biberhof.








Idąc ulicą tego małego miasteczka do znajomej karczmy, do uszu Arno, Berta, Josta i Eryka doleciały głośne, agresywne krzyki. Ktos złościł się nie szczędząc gardła na rynku. Wychodząc na plac od razu zobaczyli spory tłumek zebrany nieopodal. Lecąca główka kapusty spadła zupełnie nieoczekiwanie rozbijając sie na głowie Arno a oberwane od uderzenia szczątki zielonych liści obsypały Josta i Eryka. Jedynie Bert wiedziony chyba szóstym zmysłem w ostatniej chwili uchylił się unikając spotkania z warzywem.

Przedarłszy sie przez tłum zobczyli u stóp krzywej, kamiennej wieży dwóch wyglądających na skrybów chudzielców. Przeskakiwali z nogi na nogę w dziwacznych pozach starając sie unikać ataku miotanych w ich kierunku główek kapusty, sałaty, pomidorów i jabłek. Rzucającym był niewysoki, czerwony ze wściekłości szlachcic, który zapewne chciał dać nauczkę broniącym wejścia do wieży. Amunicję czerpał ze straganu strapionego sprzedawcy ze skwaszona miną, który przymykał oczy jakby z bólem, za każdym razem, gdy owoc lub warzywo z łomotem rozbryzgało się o mur, drzwi, głowy i plecy skrybów.

- Schlussel, wychodź ty w rzyć dmuchany zboczeńcu! – darł się starszy jegomość z furią ciskając w kierunku drzwi tym razem gruszkami. – Wychodź ty zbereźniku i zmierz się w pojedynku za honor splugawienie mej córce! Ty liszaju, czyraku, ty mendo! - nie szczędził ani obelg, ani pocisków.

- Zaprzeczam pomówieniom uroczyście! – ponad głowami tłumu rozległ sie głos z balkonu.

Dostrzegli tam wspartego rękoma o kamienna balustradę dzwonnicy, bo takie przeznaczenie miała wieża, mężczyznę niewiele młodszy od drącego sie wniebogłosy szlachcica. Jegomość wysoki a szczupły jakby na szczudłach a nie nogach stał, wygląd miał bardziej uczonego aniżeli wojownika. Długie włosy i takowa broda prosiły sie o grzebień i nożyce od dawna lecz kolorem daleko im ubyło do starczej siwizny.

Straganiarz kolejny raz załamał ręce lecz kiedy jego wzrok padł na Chłpcach z Biberhof podbiegł ku nim ściągając czapkę z głowy.

- Poratujcie! Kochani pomiłujcie! Toć mi wszystki towar Herr Kacper von Steinhopper zmarnuje! – jęknął. – Pomóżta, do rozumu mu przemówcie dzielni mężowie...

- Ale o co chodzi? – burknął Arno rozcierając guza i spode łba mierząc wzorkiem rozwścieczonego starca wysokiego urodzenia.

- Herr Kacper oskarża kartografa Schlussela o córki szkłem powiększającym podglądanie. – wyjawił przejęty sprzedawca. – Straż pewnie prędko nie przyjdzie przeciw Steinhopperskim zapędom honoru ratowania... Przemówta im do rozumu. - to pociągnął za rękaw łowcę Bauera, to przenosił pełen nadzei wzrok od Berta na Josta i krasnoluda.

Szlachcic co prawda miał przytroczony do pasa miecz, lecz na pierwszy rzut oka, od razu sprawiał wrażenie lichego szermierza. Szybko stało się jasnym, że championem staruszka był stojący niewzruszenie obok z założonymi, mocarnymi rękoma na muskularnej klacie, wysoki brutal o kwadratowej szczęce. Ochroniarz przyglądał się całemu zajściu z tępym wyrazem ponurej twarzy od czasu do czasu zerkając na pracodawcę, jakby w oczekiwaniu na polecenia lub próbie odgadnięcia jego życzeń, jeśli takowe miałyby objawić się ku niemu gestem wysoko urodzonego, choć niewiele wyższego od Arno, miejscowego szlachcica.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 07-03-2014 o 07:47.
Campo Viejo jest offline