Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2014, 13:49   #83
Eillif
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Adza nie weszła jako jedna z pierwszych, jednak widziała zajście od samego początku. Nie przejęła się zbytnio sytuacją, a już na pewno nie tak jak Aramin. W sumie nie widziała nic złego w jego reakcji, lecz zupełnie zaskoczyło ją jego nerwowe zachowanie. Po kim, jak po kim, ale po mężczyźnie, którego poznała w tak dziwny sposób się tego nie spodziewała.
Co dziwniejsze, niegościnne zachowanie karczmarki nie wywarło na zaklinaczce wielkiego wrażenia, ale zastanowili ją jej towarzysze. Wydawało jej się ciekawe, jak łatwo ludzi zmieniają swoje “prawdziwe” oblicze pod wpływem niebezpiecznych czy niespodziewanych akcji.
Tajemniczego kapłana zaklinaczka miała na oku od samego początku. Wyczuwała w nim coś… coś czego sama nie umiała jeszcze nazwać, ale wolała trzymać go na dystans. Cały czas wydawało się, jakby grał w przedstawieniu. Jakby bał się pokazać swoją prawdziwą twarz. Dla świętego spokoju Adza wolała unikać takich ludzi. Chociaż z drugiej strony, ciągnęło ją, aby odkryć jego tajemnicę.
Nawet Mardukowi udało się zaskoczyć zaklinaczkę. Nie wyobrażała sobie, że ten irytujący mag może odezwać się do kogoś w taki sposób, jak do karczmarki, albo co gorsza nie patrzeć na kogoś z góry.
Jedynie Brad wydawał się pozostać niezmieniony. To uspokoiło nieznacznie dziewczynę. Jego reakcja była przewidywalna, ale jakże przez Adzę oczekiwana.
Przechodząc obok ekscentrycznej kobiety, posłała jej jeden ze swoich uśmiechów. Ni to przepraszających, ni to powitalnych, nie wiadomo nawet czy szczerych i usiadła przy stole.
Elfka spoglądała niepewnie na kłócących się przybyłych, którzy zdążyli wzbudzić spore zainteresowanie wśród bywalców gospody. W końcu zdecydowała się odezwać.
- Dobra, uspokójcie się. Zresztą ty - wskazała na Aramina. - wiedz, że nic złego i tak nie chciałam zrobić. Ot, miałam nadzieję trochę nastraszyć Kradoka, miał się tutaj pojawić lada moment. Mamy nieco wódki, poszukam na zapleczu, a wy usiądźcie się gdzieś.
Po chwili zwróciła się do Aramina.
- Aha, pamiętaj, że jeśli będziesz się awanturował o wszystkim poinformuję Lathidrilla. W mojej karczmie nie ma miejsca na burdy. - rzuciła mu zdecydowane spojrzenie i odeszła.
-Burdy, dobre sobie - burknął Aramin odpowiadając kobiecie stalowym spojrzeniem. Po chwili milczenia dodał do odchodzącej kobiety - Póki nikt nie rzuca we mnie ostrym żelastwem zwykle zachowuję spokój.
- Jesteś zbyt nerwowy, Araminie - powiedział Brad. - No i nie narażaj się szefowej kuchni, jeśli nie chcesz umrzeć z głodu - dodał z uśmiechem, gdy elfka była poza zasięgiem głosu.
- Mam niewielką cierpliwość dla takich Kraduków, zwłaszcza w połączeniu z takimi zasadami gościnności jak tutaj. - odburknął po chwili milczącego przeżucia słów Brada, gdy dość znacznie się uspokoił i znów zaczął ujawniać się jego naturalny urok osobisty.
Gabriel zbył wzruszeniem ramion zamieszanie na wejściu i opadł na ławę przy nabliższym stole.
-Siadajcie, moi mili - zachęcił ich gestem. - Pierwszą kolejkę mamy na koszt firmy, drugą stawiam ja, muszę nadrobić towarzyskie zaległości - mrugnął do nich i uśmiechnął się szeroko.
-Ja jestem Gabriel, to jest Czerw - wskazał na potężny miecz przewieszony przez ramię - a to są moje uszy, głodne opowieści o tym, co mnie ominęło podczas rejsu. - zaczerpnął oddech i krzyknął jeszcze: - A to mój pusty brzuch karczmarzowo, coś by się zjeść przydało!
Aramin po raz kolejny przyjrzał się Gabrielowi, zgodnie z zaproszeniem siadając obok niego. Już na okręcie wydawało mu się, ze to twardy, ale jednak szczur lądowy, który musi pochodzić ze skutej lodem krainy i… takie skojarzenie było mu miłe, bo przecież jego ojczyzna również nie należała do upalnych. Miał więc nadzieję, że tamten będzie w miarę normalnym członkiem tej kompanii, a że przedstawił się zacnie i zaoferował alkohol to Domogarow uśmiechnął się i powiedział już zupełnie udobruchany:
-Dobrze więc, wypiję jedno piwo za Twoje zdrowie - te, które stawiasz. Później jednak poraczę się siwuchą skoro nie mają tutaj Jhuild. Panie, ta niesforna ślicznotka to Ksienia - wskazał na swoją sowią towarzyszkę - A mnie zwą Aramin. Mój miecz nie nosi miana, ale zapewniam, że niejednego już pozbawił chęci do przezywania.
-Miło mi poznać - błysnął zębami - Pamiętaj, żeby nie wypijać wódki od razu, pokażę ci ciekawą sztuczkę.
Zaciekawiony Aramin wyciągnął nogi do przodu i założył ręce za głową zastanawiając się, czy Gabriel będzie sobie z niego dworował, czy naprawdę chce pokazać mu coś ciekawego.
Tymczasem elfka przyniosła na tacy dwie butle wypełnione wódką i talerz z kiszonymi ogórkami i kiełbasą.
- Jakby co to wiecie, gdzie mnie szukać - uśmiechnęła się i odeszła.
-O, o! To nawet lepiej, pokażę sztuczkę na butelce - przerwał i wpakował sobie do ust kiełbasę, po czym złapał wódkę w obie ręce - Teraz uważaj, moment, chwilka... - przesuwał dłonie po całej długości butelki - I voila! Tylko dotknij.
Butelka aż skrzyła się od szronu.
 
Eillif jest offline