Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2014, 19:52   #81
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Najemnicy po kilku chwilach stali już pod gospodą o nieznanej nazwie. Z wewnątrz dobiegały głosy kilkunastu osób tam zgromadzonych. Pierwszy lekko spróchniałe drzwi otworzył Aramin. Rozejrzał się wokół. Gospoda posiadała dwa boczne skrzydła wypełnione stołami, a w centrum kuchnię od reszty lokalu oddzielała drewniana lada. Nie było dane Araminowi jednak jej długo podziwiać, gdyż jak cień zza drzwi kuchennych wyleciała elfka, według ludzkich miar około trzydziestki, która bez większego powodu rzuciła w niego nożem. Człowiek uchylił się, a trzonek wesoło zadyndał, gdy wbił się silnie w ścianę. Elfka najwyraźniej się przestraszyła, bo krzyknęła.

- O matko! Przepraszam! Przepraszam was bardzo! Myślałam, że to ktoś inny! - przygryzła wargę, a jej policzki zapłonęły czerwienią. - Może darmowe piwo na pogodzenie?

Zszokowany Aramin, którego humor został już wcześniej “poprawiony” przez Orka, po przywitaniu przez nóż i pierwszym szoku już położył dłoń na sejmitarze i gotów był bronić swego żywota przed nieznanym napastnikiem. Potoczył nieprzytomnym, zaćmionym wzrokiem po izbie i z wściekłością podszedł do Elfki, huknął pięścią w stół i warknął:

- Zawsze tak gości witasz? Wesołe panują tu obyczaje, kobieto! - pokręcił intensywnie wąsem, wzburzony.

Marduk idący krok w krok za Araminem wybałuszył tylko oczy na takie przywitanie. Był wyraźnie zaskoczony, ale na przeprosiny elfki się uspokoił i wszedł głębiej do środka.

- Piwo powiadasz? Dobre na początek. Podaj do niego jakąś strawę i mięso dla Szpona. Znaczy dla mojego jastrzębia. Jak cię zwą pani, bo mnie Marduk? - co powiedziawszy skłonił się elfce w pas.

Po chwili do środka z trzepotem skrzydeł wleciała wściekła śnieżnobiała sowa i ostro szybując prześmignęła obok głowy elfki, po czym z wyrzutem ją ofuknęła. Aramin rozdrażniony, z lekko drżącymi rękoma pod wpływem emocji spojrzał krzywo na Marduka i nieświadom swego afektu rozładował stres sytuacji na nim warcząc:

- Kurwa acanie dobre na początek?! Widzieliście! Co tu się wyrabia, Chush' sobach'ja suka, blyadischa! - napędzając się w wściekłości zaczął gniewnie rzucać złowrogo brzmiącymi wyrazami w jakimś dziwnym języku, który z całą pewnością nie był odmianą wspólnego, a jakimś odrębnym dialektem, na co zwracały uwagę przede wszystkim szeleszczące brzmienia, na których można by połamać język. Co do łamania, to wyprowadzony z równowagi szlachciura pewnie miał ochotę połamać parę mebli i pewnie gdyby nie to, że Elfka była białogłową to i jej wybiłby parę zębów albo wyzwał na pojedynek. Ciekawe, czy zawsze był taki nerwowy, czy to odczucia związane z ich orczym przywódcą i końcem podróży, okraszone szczurzym trupkiem w jego łożu, tak na niego wpłynęły? Z drugiej strony, czy można mu się dziwić? Jak często w poczciwego człowieka na dzień dobry ciska się nożami, które ma się pod ręką?

-Dobre na początek, dobre sobie - burknął, oddychając ciężko przez nos - Ciekawym co byś powiedział jakby Ciebie tak witali, a?
 
Aramin jest offline  
Stary 07-03-2014, 13:02   #82
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados podążał zaraz za Araminem i Mardukiem. Wszedł zaraz za nimi do karczmy, choć powinno się rzec, iż zatrzymał się w drzwiach po tym, jak Aramin i Marduk się cofnęli o mało co nie wpadając na kapłana. Zaciekawiło go co też się stało, iż tan tak się cofnął, lecz miał już odpowiedź na swoje pytanie, kiedy przekroczył próg przybytku. W ścianie przy drzwiach widniał wbity w nią nóż, a kobieta, elfka zaczęła ich przepraszać. ~Ciekawe, ciekawe…~ Przeszło kapłanowi przez myśl wodząc wzrokiem od noża do elfki. Kątem ucha słuchał jak to kobieta się tłumaczy oraz jak zdenerwowany Aramin ją beszta. Co ciekawe do rozmowy włączył się również czarodziej zupełnie niewzruszony całym zajściem. Natomiast Aramin zaczynał dostawać białej gorączki. Nie czekając co się stanie dalej Makados wszedł w wolną przestrzeń między elfką, a mężczyznę, który zaczął uderzać pięścią w blat stołu. Uspokajająco rozłożył ręce, jakby chciał trzymać ich na dystans od siebie.
- Proszę. Zachowujmy się trochę spokojniej, a nie zaraz skaczemy sobie do gardeł jak jakieś wygłodniałe gobliny o kawałek zgniłego mięsa. - Grał dobrego Makados, choć nie za bardzo mu było to w smak. Mimo to przełamał się, gdyż wiedział, iż taka postawa sprawi, iż będzie miał lepsze postrzeganie w grupie, co w późniejszym czasie może być bardzo użyteczne. Do tego zadowolona elfka być może zdradzi coś ciekawego. - Opanujmy nerwy i usiądźmy sobie przy piwie na zgodę. - Kontynuował kapłan spoglądając głównie w stronę Aramina. - Miałem cię za kogoś bardziej rozgarniętego, niż przeciętna góra mięśni i kłaków z byle oberży.- Szepnął do tego, po zbliżeniu doń głowy. Zaczynał szczerze żałować, iż nóż elfki nie był celniejszy. Nie musiałby wtedy odgrywać tego cyrku. Myrkul miałby kolejnego poddanego, a oni o jedną kłopotliwą osobę mniej.
Brad zdecydowanie się ucieszył, że nie on stał się obiektem tak ciekawego powitania. Na szczęście okazało się, że elfka nie wszystkich wita w taki sposób i że jest szansa, iż kolejne powitanie nie będzie takie... ostre.
Wyrwał z pewnym trudem nóż, po czym podał go elfce.
- Dzień dobry - powiedział. - Jestem Brad. A ty, Araminie, opanuj się. Jeszcze w gorącym klimacie krew cię zaleje. Lepiej piwa się napij.
Araminowi nie podobała się ta cała sytuacja, wyglądało na to, że wyjście do karczmy nie dość, że nie poprawi mu humoru i relacji z towarzyszami, to jeszcze pogorszy obie te materie. Srożyłby się dalej jednakże słowa o byciu bardziej rozsądnym niż kupa mięśni ubodły jego dumę, trafiając w celny punkt. Strosząc brwi sapnął, usiadł na pierwszym lepszym stołku i powiedział stanowczo:
-Nie żadnego piwa! Wódki! Albo lepiej Jhuild o ile macie tu takie specyjały! A jak w was będzie ktoś ciskać nożami to też będę sobie spokojnie patrzył i apelował o spokój.
 
Zormar jest offline  
Stary 07-03-2014, 13:49   #83
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Adza nie weszła jako jedna z pierwszych, jednak widziała zajście od samego początku. Nie przejęła się zbytnio sytuacją, a już na pewno nie tak jak Aramin. W sumie nie widziała nic złego w jego reakcji, lecz zupełnie zaskoczyło ją jego nerwowe zachowanie. Po kim, jak po kim, ale po mężczyźnie, którego poznała w tak dziwny sposób się tego nie spodziewała.
Co dziwniejsze, niegościnne zachowanie karczmarki nie wywarło na zaklinaczce wielkiego wrażenia, ale zastanowili ją jej towarzysze. Wydawało jej się ciekawe, jak łatwo ludzi zmieniają swoje “prawdziwe” oblicze pod wpływem niebezpiecznych czy niespodziewanych akcji.
Tajemniczego kapłana zaklinaczka miała na oku od samego początku. Wyczuwała w nim coś… coś czego sama nie umiała jeszcze nazwać, ale wolała trzymać go na dystans. Cały czas wydawało się, jakby grał w przedstawieniu. Jakby bał się pokazać swoją prawdziwą twarz. Dla świętego spokoju Adza wolała unikać takich ludzi. Chociaż z drugiej strony, ciągnęło ją, aby odkryć jego tajemnicę.
Nawet Mardukowi udało się zaskoczyć zaklinaczkę. Nie wyobrażała sobie, że ten irytujący mag może odezwać się do kogoś w taki sposób, jak do karczmarki, albo co gorsza nie patrzeć na kogoś z góry.
Jedynie Brad wydawał się pozostać niezmieniony. To uspokoiło nieznacznie dziewczynę. Jego reakcja była przewidywalna, ale jakże przez Adzę oczekiwana.
Przechodząc obok ekscentrycznej kobiety, posłała jej jeden ze swoich uśmiechów. Ni to przepraszających, ni to powitalnych, nie wiadomo nawet czy szczerych i usiadła przy stole.
Elfka spoglądała niepewnie na kłócących się przybyłych, którzy zdążyli wzbudzić spore zainteresowanie wśród bywalców gospody. W końcu zdecydowała się odezwać.
- Dobra, uspokójcie się. Zresztą ty - wskazała na Aramina. - wiedz, że nic złego i tak nie chciałam zrobić. Ot, miałam nadzieję trochę nastraszyć Kradoka, miał się tutaj pojawić lada moment. Mamy nieco wódki, poszukam na zapleczu, a wy usiądźcie się gdzieś.
Po chwili zwróciła się do Aramina.
- Aha, pamiętaj, że jeśli będziesz się awanturował o wszystkim poinformuję Lathidrilla. W mojej karczmie nie ma miejsca na burdy. - rzuciła mu zdecydowane spojrzenie i odeszła.
-Burdy, dobre sobie - burknął Aramin odpowiadając kobiecie stalowym spojrzeniem. Po chwili milczenia dodał do odchodzącej kobiety - Póki nikt nie rzuca we mnie ostrym żelastwem zwykle zachowuję spokój.
- Jesteś zbyt nerwowy, Araminie - powiedział Brad. - No i nie narażaj się szefowej kuchni, jeśli nie chcesz umrzeć z głodu - dodał z uśmiechem, gdy elfka była poza zasięgiem głosu.
- Mam niewielką cierpliwość dla takich Kraduków, zwłaszcza w połączeniu z takimi zasadami gościnności jak tutaj. - odburknął po chwili milczącego przeżucia słów Brada, gdy dość znacznie się uspokoił i znów zaczął ujawniać się jego naturalny urok osobisty.
Gabriel zbył wzruszeniem ramion zamieszanie na wejściu i opadł na ławę przy nabliższym stole.
-Siadajcie, moi mili - zachęcił ich gestem. - Pierwszą kolejkę mamy na koszt firmy, drugą stawiam ja, muszę nadrobić towarzyskie zaległości - mrugnął do nich i uśmiechnął się szeroko.
-Ja jestem Gabriel, to jest Czerw - wskazał na potężny miecz przewieszony przez ramię - a to są moje uszy, głodne opowieści o tym, co mnie ominęło podczas rejsu. - zaczerpnął oddech i krzyknął jeszcze: - A to mój pusty brzuch karczmarzowo, coś by się zjeść przydało!
Aramin po raz kolejny przyjrzał się Gabrielowi, zgodnie z zaproszeniem siadając obok niego. Już na okręcie wydawało mu się, ze to twardy, ale jednak szczur lądowy, który musi pochodzić ze skutej lodem krainy i… takie skojarzenie było mu miłe, bo przecież jego ojczyzna również nie należała do upalnych. Miał więc nadzieję, że tamten będzie w miarę normalnym członkiem tej kompanii, a że przedstawił się zacnie i zaoferował alkohol to Domogarow uśmiechnął się i powiedział już zupełnie udobruchany:
-Dobrze więc, wypiję jedno piwo za Twoje zdrowie - te, które stawiasz. Później jednak poraczę się siwuchą skoro nie mają tutaj Jhuild. Panie, ta niesforna ślicznotka to Ksienia - wskazał na swoją sowią towarzyszkę - A mnie zwą Aramin. Mój miecz nie nosi miana, ale zapewniam, że niejednego już pozbawił chęci do przezywania.
-Miło mi poznać - błysnął zębami - Pamiętaj, żeby nie wypijać wódki od razu, pokażę ci ciekawą sztuczkę.
Zaciekawiony Aramin wyciągnął nogi do przodu i założył ręce za głową zastanawiając się, czy Gabriel będzie sobie z niego dworował, czy naprawdę chce pokazać mu coś ciekawego.
Tymczasem elfka przyniosła na tacy dwie butle wypełnione wódką i talerz z kiszonymi ogórkami i kiełbasą.
- Jakby co to wiecie, gdzie mnie szukać - uśmiechnęła się i odeszła.
-O, o! To nawet lepiej, pokażę sztuczkę na butelce - przerwał i wpakował sobie do ust kiełbasę, po czym złapał wódkę w obie ręce - Teraz uważaj, moment, chwilka... - przesuwał dłonie po całej długości butelki - I voila! Tylko dotknij.
Butelka aż skrzyła się od szronu.
 
Eillif jest offline  
Stary 07-03-2014, 14:34   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Co to za debilne zabawy debili? - rozległ się za plecami Gabriela znajomy głos. - Ledwo przypłynęły, a już za wódkę się biorą. Ale nie przyszedłem tutaj, aby się z was pośmiać, debile. Chociaż w sumie też. Bo jak widzę takich debili to mi niedobrze. Mam pierwsze zadanie dla jednego debila. I tym debilem wybrałem elfa. - Wskazał zielonym paluchem Marduka. - Ostrouchy pójdzie na plażę, weźmie miotłę i będzie zamiatał. Zrozumiałeś, elfie? - znów przeciągnął ostatnie zdanie.
Gabriel wstał niespiesznie i przywitał orka skinieniem głowy.
- Dla ciebie “panowie debile”, jeśli byłbyś tak uprzejmy - powiedział miłym tonem i uderzył go w pysk.
Marduk uśmiechnął się w duchu widząc zachowanie Gabriela. Sam pewno by się nie zdobył na coś takiego. Ośmielony trochę postawą kolegi dodał buńczucznie.
- Teraz się posilam. Jesteśmy najemnikami, nie niewolnikami. Jak skończę, to się zastanowię co robić.
- A na przyszłość panie Kradok po prostu zapraszamy do nas. Zaprawdę nie ma czego się wstydzić. W końcu to sami swoi. - dodała kpiąco Adza.
Brad ograniczył się do zachęcającego gestu.
~No to się zacznie. Może nawet Myrkul kogoś na tym zyska?~ Skomentował to w myślach Makados przyglądając się zaciekawiony na całe zdarzenie.
Uderzony ork najwyraźniej potrzebował czasu, by zrozumieć co właściwie zaszło. Chwycił się za żuchwę, spojrzał na Gabriela. Najpierw z zaskoczeniem, a potem z nieopisaną złością. Nim ten zdążył zareagować, już trzymał go za ramiona w powietrzu wykrzykując w taki sposób, że trudno było zrozumieć co mówi.
- Ty chuju zajebany! Skórę pasami z ciebie każę drzeć, rozumiesz?! - ponownie uwaga bywalców karczmy zwróciła się na najemników. W tym momencie z kuchni wybiegła zaniepokojona elfka, wyciągnęła ten sam nóż spod lady i cisnęła nim centymetry od głowy orka. Ostrze wbiło się w obraz wiszący ponad Khett. To rozproszyło uwagę Kradoka.
- Kradok, idź sprawdź czy nie cię nie ma na zewnątrz, dobrze? - odrzekła beztrosko.
Ork jednak nie był wyraźnie w nastroju na żarty, zaczął biec w kierunku Malwiny z dzikim okrzykiem na ustach. Nagle jednak zatrzymał się bez powodu. Wziął kilka głębokich oddechów i wyszedł szybkim krokiem z karczmy złorzecząc głośno na podkomendnych i elfkę. Natomiast przed zagrożoną jeszcze niedawno niewiastą stał kuk z Aquernici trzymając dłoń na rękojeści topora, który wisiał mu przy nodze. Malwina podziękowała mu w kilku słowach i stwierdziła, że ork robi się zanadto bezczelny.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-03-2014, 12:01   #85
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Khett w spokoju obserwowała całe zdarzenie uśmiechając się do siebie.
Na reszcie zaczynała się czuć tutaj jak w domu. To jak jeden krzyczał na drugiego jakoś dziwnie podnosiło ją na duchu. Nawet te latające w powietrzu noże zdawały się być niesamowicie pokrzepiające.
- W porządku. - Gabriel otrzepał starannie swoje futro - to teraz chyba mamy wreszcie chwilkę, by się poznać. Jak mówiłem, jestem Gabriel. A jak mam się do was zwracać? I czy ktoś z was byłby tak miły i przybliżył mi co się tak właściwie dzieje i działo, bo jestem, no nie powiem, że jakoś bardzo, ale jednak nieco zdezorientowany - uśmiechnął się do najemników, usiadł na swoim miejscu i patrzył na nich wyczekująco.
- Jestem Brad - przedstawił się właściciel owego imienia. - Może nie pamiętasz, ale zatrudniłeś się jako ochroniarz i trafiłeś na piękną wyspę, by strzec spokoju pracujących robotników. To mniej więcej najważniejsze sprawy.
- Khett - orczyca przyznała się do swojego imienia i w swoim mniemaniu uśmiechnęła się życzliwie do towarzyszy swej niedoli, znaczy się zadania, wyszczerzając radośnie krzywe odstające zęby.
-Makados.- Przedstawił się kapłan i zamilkł.
- A ja Adza. Jeżeli chodzi o wydarzenia na statku, to uwierz, że nic nie straciłeś. - Adza poczęstowała się kawałkiem kiełbasy. Kiedy przełknęła, dodała:
- Jak obstawiacie? Komu pierwszemu Lathidrill urwie głowę, za to co tutaj zaszło? - dziewczyna puściła oczko do nowo poznanego towarzysza.
- Będę zdumiony, jeśli ten półgłówek zdoła komuś wytłumaczyć co tu zaszło. Poza tym, jeszcze nigdy mi nie urywali głowy, zawsze jakieś nowe, ciekawe doświadczenie - odpowiedział wesołym tonem. - A co do tych robotników i wynajmowania nas, to myślałem, że dowiedzieliście się jakichś szczegółów przez te ‘kilka’ dni kiedy byłem niedysponowany. No cóż, widzę, że czeka nas trochę niespodzianek. - porwał kilka kiełbas i zajął się pałaszowaniem ich.
- Nie przyzna się - stwierdziła krótko orczyca. - Ktoś kto myśli, że jest tak silny i tak ważny nie przyzna się, że najpierw dostał po mordzie od byle chuchra, a potem jeszcze jakiś elf przepędził go rzucając za nim nożami - mruknęła
- O nie, nie, nie. Nikt nie będzie nazywał Gabriela “byle chuchrem” - uśmiechnął się szeroko do Khett - siłujmy się na rękę, maleńka, ty i ja, zobaczymy czy dasz mi radę - zażądał wesoło.
- Nie jestem maleńka . - stwierdziła, ale jej coś się w niej odezwało gdy tylko wspomniał o małej siłowej kompetycji, gdyż zwróciła na niego rozradowane oczy czekając.
 
Nimitz jest offline  
Stary 08-03-2014, 23:16   #86
 
goorn's Avatar
 
Reputacja: 1 goorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znany
Trzeba było mimo wszystko przyznać, iż Gabriel ma jaja, albo jest niezwykle głupi. Jak by mimo wszystko nie było, wyszło na to samo. Trzeba przyznać, iż Makados więcej spodziewał się po Orku, który uciekł jak panienka, której wytknięto brak cnoty. Widać było, iż Kradok ma na pieńku już z Malwiną oraz kukiem. Tymczasem jednak kapłan przysłuchiwał się rozmowie, która toczyła się pomiędzy orczycą, a Gabrielem jednocześnie przygryzając kawałek kiełbasy.
- W porządku. Zasady są proste, ale chyba je znasz, maleńka. - Gabriel usiadł naprzeciwko niej i postawił łokieć na ławie. - No, dawaj łapkę.
Brad przewidująco odsunął jak najdalej od “pojedynkowiczów” stojące na stole jedzenie. Sam zaopiekował się swoim talerzem i dzbanem z piwem.
Orczyca znała zasady ale myślała, że on do niej żartuje, mimo to wyciągnęła do niego swoją prawicę z miną wyrażającą lekkie powątpiewanie.
Gabriel z uśmiechem chwycił jej dłoń.
-Przydałby się jakiś sędzia, pilnujący by wszystko było jak trzeba. Nie żebym podejrzewał cię o nieczyste zagrywki, ale za siebie ręczyć nie mogę. Brad, czy mógłbyś spojrzeć?
- Chętnie - odparł zagadnięty. - Poczekajcie, dam wam sygnał do startu.
Odłożył na sąsiedni stół trzymane w dłoniach jedzenie, po czym podszedł do zawodników. Położył dłoń na splecionych dłoniach tamtych.
- Zaczynacie na trzy. Jeśli ktoś zacznie wcześniej, zostanie zdyskwalifikowany. Gotowi?
- Jeden - zacząl liczyć. - Dwa. Trzy! - Cofnął rękę.
Gabriel zacisnął dłoń, licząc, że jego lodowaty dotyk już na samym początku da mu przewagę. W związku z tym już na początku zaczął naciskać najmocniej jak umiał, starając się rozstrzygnąć starcie w kilku pierwszych chwilach.
Orczyca stwierdziła w myślach, że może pozwolić sobie na nie docenienie przeciwnika. Bo przecież i jakim cudem mógłby on wygrać z nią starcie czysto siłowe? Ścisnęła mocniej jego dłoń prąc ją w kierunku stołu.
Pojedynek trwał dłuższą chwilę. Nikt nie chciał odpuszczać i nikt nie wydawał się tutaj znacznie słabszy. Ciężko byłoby obstawić zwycięzcę, ale po pewnym czasie Gabriela zaczęły opuszczać siły. Jego dłoń coraz bardziej zbliżała się do blatu i nawet włożenie ostatnich sił w ratowanie się przed porażką nie ustrzegło przed nią Gabriela.
- Uh, maleńka, trzeba ci przyznać, że uścisk masz jak imadło. Dobrze będzie mieć cię obok w razie jakiejś awantury.
Wyszczerzyła się do niego.
- Nie byłeś byle jakim przeciwnikiem - zaśmiała się, choć nie było w tym śmiechu słychać ni krztyny złośliwości.
- Do tego nie jestem “maleńka” - mruknęła trochę obrażona...
Uśmiechnął się do niej wesoło i zwrócił się do mężczyzny, który zachował do tej pory milczenie:
- A ciebie jak zwać? Miło byłoby poznać chociaż twoje imię, jeżeli mamy działać wspólnie.
- Ja zwę się Marduk - powiedział elf znad talerza. - Adept sztuk magicznych z Silverymoon. To ty mnie ciąłeś podczas tego zamieszania na pokładzie. Prawie mnie posłałeś do krainy Kelemvora. Silny wojownik z ciebie. Dobrze będzie cię mieć po swojej stronie.
-Próbowałeś mnie zabić, skurczybyku - zaśmiał się Gabriel - a cios mi wyszedł zacny, przyznaję. No cóż, nie ma to jak dobry początek znajomości - klepnął w bark Marduka.
Makados przysłuchując się rozmowie Marduka i Gabriela zechciał uderzyć elfa w mordę, lecz powstrzymał się. Wiedział bowiem, iż nic mu to nie pomoże, a na pewno zaszkodzi.
-To całe zajście było spowodowane przez tego stwora, więc w sumie nie pozwalało nam to wykazać się w pełni. - Okazał swoje zdanie na temat tamtej bitwy.
Szczęśliwy już miał zamiar skomentować sztuczkę Garbiela gdy wtargnął ten paskudny, niegodnie traktujący ich Ork. Jako - było nie było - szlachcie nie wypadało mu brać udział w walce z takim gburem niskiego stanu (do tego orkiem) toteż jedynie obserwował zajście, kontrolnie trzymając jednak jedną rękę na rękojeści miecza, a drugą wystawioną przed siebie w niewiadomym celu. Po wszystkim usiadł z powrotem i krzyknął do tej całej karczmarki:
-Piwo miało być do tej wódki! - po czym wystawił kufel w stronę Gabriela i krzyknął - Twoje zdrowie!
Pojedynek lodowego chłopca i zielonej żywo go zainteresował, był jednak rozczarowany gdy mężczyzna przegrał. Cóż, trudno - jeżeli orkoidy w czym przodują to faktycznie w prymitywnej i brutalnej sile. Tak jak Makadosa Aramina ubodła kwestia Marduka, jednakże jego ze zgoła innych powodów - przypomniała mu jak hanbiąco dał się zranić opętanemu Czarodziejowi i nagle nieco sposępniał ponuro wspominając przewagi bitewne maga. Gdyby był Czarownikiem to jeszcze co innego, ale czarodziej siedzący w księgach? Zżymając się złapał jedną kiełbasę i zaczął ją łapczywie pożerać między srogimi łykami piwa chcąc zajeść i zapić zażenowanie swoimi zdolnościami.
Po chwili z kuchni wyszła spokojnym krokiem elfka niosąc kufle z piwem. Położyła je na stole, spojrzała groźnie na Aramina.-
- Rozkazywać to sobie możesz jak zaczniesz płacić, jasne?
Następnie przeniosła wzrok na innych.
- Wypijcie zdrowie Kradoka. Szczególnie psychiczne. - po czym odeszła.
Marduk zaśmiał się i wyciągnął rękę po kufel. Posiłek już właściwie skończył, bo kiedy inni zajęci byli mówieniem on spokojnie jadł. Karmił też wybieranymi z talerza kawałkami mięsa Szpona.
- Tak ten cały Kradok może nam sprawiać kłopoty. Zamiatanie plaży. Ciekawe co jeszcze wymyśli. W dodatku wydaje się, że nie lubi elfów. Jakoś trzeba będzie ułożyć sobie z nim relacje.
Wzruszył ramionami i pociągnął solidny łyk piwa z kufla.
- W sumie nie zdążyłem się zapytać naszej miłej gospodyni. Mam nadzieję, że wikt mamy tu darmowy. Na pewno. Dłuższy pobyt na tej wyspie wydrenowałby do cna nasze kieszenie w przeciwnym razie.
Makados wolno zaśmiał się pod nosem słysząc planowany toast. Ciekawiło go, gdzie znajduje się ta cała brama czaszki, o ile oczywiście kobold nie łgał, lecz w tym wypadku miał większą pewność, iż trzymał się prawdy.
-Ciekawi mnie, gdzie jest ta cała kopalnia i dlaczego tak pilno potrzebowali najemników. Co o tym sądzicie?
 
goorn jest offline  
Stary 09-03-2014, 11:52   #87
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gabriel wychylił radośnie za swoje zdrowie, a później głośno zaśmiał się z komentarza karczmarki. Zerwał się z miejsca i zatrzymał ją, by wcisnąć jej garść drobnych.
-Przecież mówiłem, że kolejkę postawię - powiedział wesoło i dotknął ja niby przypadkiem w ramie.
Cóż, lubił jak ludzi przechodzą dreszcze od jego dotyku. Zwłaszcza kobiety.
Wrócił do ławy akurat na czas, by usłyszeć pytanie Marduka.
-No cóż, z pewnością niebawem się dowiemy - zadumał się na chwilę i dodał, już do wszystkich: - Słuchajcie, mam pewną propozycję. Zewrzyjmy szeregi - rozlał im w międzyczasie wódkę do kieliszków - innymi słowy, trzymajmy się w kupie. I proponuję aby uprzejmie, acz zdecydowanie pokazywać pewnym osobom, że nie jesteśmy tu po to, by nami pomiatano, a do konkretnej roboty. A jakby ktoś nie pamiętał do jakiej, to niech zauważy miecze, które mamy przy pasach - choć mówił poważnie, to po jego ustach plątał się uśmieszek. - A więc mili moi, wypijcie ze mną jeśli się zgadzacie. Wypijmy razem, za zdrowie psychiczne Kradoka - wzniósł kieliszek do góry i czekał na ich reakcje.
Orczyca odchrząknęła.
- Ale przecież….no jakieś dowodzenie musi być. - powiedziała spokojnie obracając kieliszek w palcach.
- Bunty, tak na prawdę tylko psują sytuację - spojrzała się na Gabriela, jakby czekając aż objaśni swój pomysł bardziej szczegółowo.
-Z moich doświadczeń odnośnie dowództwa wynika, iż takie ewidentne zbuntowanie się nigdy buntującym się nie wychodzi na dobre w ostatecznym rozrachunku. Trzeba też pamiętać, iż sami się do tego gówna zgłosiliśmy, więc w dużym stopniu nasza sytuacja to nasza wina.- Powiedział, po czym również wzniósł kieliszek, a w drugą dłoń ujął gliniany kufel z piwem, by mieć je pod ręką do popitki.
Khett skinęła głową do jego słów.
-Nie mówię o buncie. Mówię o tym, że nikt nam nie zapłacił za plucie nam w twarz. Cóż, póki co, to nikt nam nie zapłacił, co tylko sprawia, że jeszcze bardziej nie możemy się na to godzić - odpowiedział spokojnie, choć ręka podniesiona do toastu zaczęła drżeć już w powietrzu.
Khett choć z lekkim ociąganiem podniosła i swoje naczynie.
- Jeśli chodzi o trzymanie się w grupie, to popieram pomysł, ale nie obiecuję nic jeśli chodzi o pokazywanie po co tu jesteśmy. Wychodzę z założenia, że nasi “dowódzcy” wiedzą co tu robimy i nasze stawianie się nie zmieni ich sposobu traktowania nas. Bo kto uwierzy, że takiemu Kradokowi da się coś przetłumaczyć? Musi być jakiś inny sposób na pokazanie, ile jesteśmy warci. No, ale teraz towarzysze nie zawracajmy sobie tym głowy. Jest tyle przyjemniejszych spraw. Dajmy na to tę chwilę. Korzystajmy więc. - Adza za szczerym uśmiechem na twarzy podniosła naczynie.
- Może skorzystamy z tego, że jesteśmy w gospodzie i dowiemy się, co ciekawego dzieje się w okolicy? - zaproponował Brad.
Gabriel przyglądał im się przez krótką chwilę i wychylił swój kieliszek.
- Nikt mi nie powie, że nie próbowałem - parsknął. - Idę na spacer, trzymajcie się - złapał jeszcze jedną kiełbasę i nie oglądając się za siebie wyszedł z karczmy.
- Ja też się trochę przejdę. Może przy odrobinie szczęścia nie wpadnę na Kradoka- powiedział Marduk, który właśnie skończył karmić swojego jastrzębia.

Zaklinaczka wzruszyła ramionami i wychyliła kieliszek nie mając już nadziei, że ktoś jeszcze dołączy się do toastu.
- Ja też już was opuszczam. Rozejrzę się trochę po wiosce - powiedziała Adza wstając od stołu. Na ramieniu zaklinaczki w okamgnieniu pojawił się Rufus wpatrujący się w jastrzębia lodowatym wzrokiem.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 10-03-2014 o 14:53.
Ulli jest offline  
Stary 10-03-2014, 21:02   #88
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Elfi mag siedział w swoim fotelu przy dogasającej świecy. Obok niego stał kałamarz, a nieco dalej kamienny korpus golema. Lathidrill myślał intensywnie. Wiedział co musi teraz zrobić. Chwila wytchnienia spowodowana rejsem do Wrót Baldura i z powrotem nie okazała wystarczającą ulgą dla jego umysłu. Wszędobylskie problemy towarzyszące im od czasu odbicia od portu Wrót zniszczyły jego plany na odpoczynek i odnowę mocy. Cóż, mówi się trudno. Był nadal wyczerpany po walce z abolethem, ale zadanie, którego teraz się podjął nie wymagało od niego użycia mocy, a jedynie sztuki dyplomacji. Ogromny kleks pobrudził stół maga, gdy spadł z niebieskiego pióra. Lathidrill już wiedział kogo do niej pośle. To będzie świetna okazja by ich sprawdzić oraz zmierzyć przydatność najemników w jego sprawie.

~ Swoją drogą ciekaw jestem, czyMakados dotrzyma słowa danego Hulrikowi…~

Wtem myśl spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Wstał od stołu, zwinął suchy już właściwie pergamin, wręczył go golemowi i polecił.

- Do Szarobrodego. Wie o co chodzi

Kamienny olbrzym ruszył do wyjścia. Elfowi brakowało tego sługi na statku. Teraz miał jednak ważniejsze rzeczy na głowie, czas naglił. Poczuł to, tym razem nie będzie za późno, tym razem to on utrze im nosa.

~ Kradok~ myślał gorączkowo.


Sługa Lathidrilla

***


Choć dobrą atmosferę w oberży zrujnował na chwilę występ Kradoka to po kilku chwilach zamieszania wszystko wróciło do normalności. Spokój wrócił tak szybko, że można było przypuszczać, iż takie zjawiska z udziałem orka to nie rzadkość. Kuk wesoło paplał z elfką przy ladzie. Gdyby ktoś był spostrzegawczy, dojrzałby uśmiech na twarzy krasnoluda. Serdeczny uśmiech. Na całe jego szczęście nikt jednak tak spostrzegawczy nie był. Pierwszym, który zakończył swoją zabawę w karczmie był Gabriel, a w ślad za nim ruszyli magowie. Niepokojąco chłodny człowiek skierował swe kroki do wyjścia, nacisnął klamkę i wyszedł na zewnątrz. Niebo było lekko szkarłatne. Przed wejściem zauważył coś dziwnego.

Długi kij, który sięgał daleko ponad głowę mężczyzny był wbity w ziemię zaraz obok karczmy o nieznanej nazwie. Zdziwiło to Gabriela, który nie przypominał sobie, aby takowy znajdował się tutaj, gdy wchodzili. Podniósł głowę. Jego wzrok wędrował po kiju coraz wyżej i wyżej, by w końcu dojrzeć czerwoną breję spływającą lichym strumykiem z góry. Wtedy na głowę Gabriela coś spadło. Coś mokrego i ciepłego. Spojrzał jeszcze wyżej i oniemiał. Na czubie ogromnego kija znajdował się przebity… a raczej przebite ciało. Zielone ciało, które Gabriel poznał od razu. Puste oczy orka wbite były w grunt. Zbroja, którą miał na sobie miała rozdarcie na piersi, a z brzucha wystawały jelita. Klatka piersiowa orka była rozcięta czymś niezwykle ostrym, co cięło z nieludzką siłą. Rana ciągnęła się od strzaskanego mostka do pasa. Wtedy dołączyli do mężczyzny Marduk i Adza. Zaklinaczka jako pierwsza zauważyła jednak inny ważny szczegół.

Na ścianie oberży, zaraz obok palu, widniały litery spisane czymś czerwonym. Słowa układały się w napis.

Odejdźcie, którzy bezcześcicie świętą ziemię

 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 15-03-2014 o 11:56.
MrKroffin jest offline  
Stary 11-03-2014, 14:24   #89
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk wychodząc z karczmy miał wrażenie, że czegoś zapomniał. Niestety znalezisko szybko skierowało jego myśli na inny tor.

- Kradok nie żyje. Nie powiem żebym był tym zmartwiony. Żałoby raczej nosił nie będę, ale niepokoi mnie, że ktoś w biały dzień wszedł do osady i zabił silnego wojownika w tak widowiskowy sposób. To coś musiało być o wiele od niego silniejsze. Szpon leć sprawdź okolicę, czy nie kręci się tu ktoś podejrzany. Jeśli kogoś takiego zobaczysz leć za nim i sprawdź gdzie się schowa.

Jastrząb wzleciał do góry i zaczął robić koła uważnie wypatrując intruza.

-"Odejdźcie, którzy bezcześcicie świętą ziemię" - przeczytał napis na głos.

- Wszystko wskazuje, że nie jesteśmy na wyspie sami. Szarobrody i Lathidrill zataili przed nami ważną rzecz. Przydałoby się zamienić z nimi słówko, czy raczej z Szarobrodym, bo jak znam Lathidrilla to nie będzie chciał gadać.

Skończywszy obrócił się na pięcie i skierował swe kroki z powrotem do karczmy.

- Kradok nie żyje. Ktoś go zabił i wbił na pal przed karczmą.

Po zakomunikowaniu biesiadującym nowiny skierował swe kroki do karczmarki i kuka.

- Mam sprawę niecierpiącą zwłoki. Muszę pozyskać proszek żółty, czerwony i niebieski. To ważny komponent do czarów. Czy możecie mi z tym pomóc? W każdej chwili może czekać nas walka.
 
Ulli jest offline  
Stary 11-03-2014, 16:58   #90
 
goorn's Avatar
 
Reputacja: 1 goorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znanygoorn wkrótce będzie znany
Gabriel stanął jak wryty na widok trupa na palu. W tym miejscu wyglądało to lekko osobliwie. Poza tym, do licha, nie słyszeli żadnych dźwięków.
-Doigrałeś się ty brzydki skurczybyku - rzucił do trupa. - Kogo żeś tym razem wkurzył?
Otarł oszronione czoło. Chciał wycofać się do karczmy i zwołać towarzystwo na widowisko, jednak Makados go uprzedził. Wobec tego wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po okolicy, szukając czegoś nietypowego, może śladów.
-I co ty na to, ślicznotko? - odezwał się do Adzy. - To pachnie jak jakaś magia, nie uważasz? Nic nie słyszeliśmy, a normalnie nabity na kawał drewna ork powinien drzeć się wniebogłosy. Do tego same wsadzenie go tam powinno narobić trochę hałasu.
-Do tego, że też nikt tędy akurat nie przechodził? I jeszcze ten napis. Nie powiem, żebym płakał za tym wyjątkowo głupim zielonoskórym, ale całość wygląda groźnie.
- dodał już jakby rozluźniony, weselszy

Poluzował nieco miecz w rzemieniach. Dobrze będzie móc go szybko wyjąć, gdyby miało się zdarzyć coś jeszcze. Gabriel jednak wątpił w to, przekonany, że nie po to ktoś zostawia ostrzeżenie, by od razu po tym zaatakować.

~No cóż, przynajmniej ominą mnie konsekwencje za bicie przełożonych ~ pomyślał i myśl ta sprawiła, że wesoło zerknął na martwiaka.
-Ej, złaź stamtąd, kretynie, to nie czas na żarty! - zawołał do Kradoka ze śmiechem.
 
goorn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172