Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2014, 00:44   #56
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sophie nie wahała się ani chwili. Nie miała zamiaru sprawdzać kto tutaj zmierza, bo ktokolwiek by to nie był potrafił powstymać jej prześladowcę i nie odrzucał go jedyny sojusznik fotografki- kościół. Rzuciła się biegiem w stronę zakrystii chcąc wydostać się tyłami. Sophie usłyszała za sobą ciężkie kroki, a potem okrzyki:
- Halt!
- Hände hoch!
Rozległ się wystrzał z broni palnej, co tylko zmotywowało Sophie do ucieczki. Zakrystia była na szczęście otwarta, choć cała zdemolowana. Kobietę to jednak nie obchodziło i wypadła ona na zewnątrz. Znalazła się na pustej ulicy, zaś z nieba sypał się pył.Nie mogła wrócić po samochód, więc rzuciła się pomiędzy uliczki.Dało jej to czas i chociaż z początku słyszała za sobą kroki zdołała w ten sposób wymanewrować przeciwnika… ale na jak długo?
Dramatycznie zaczęła poszukiwać otwartego budynku, w którym mogłaby się schować. Widząc dom handlowy i budynek mieszkalny wybrała ten drugi.

Drzwi były wyważone od zewnątrz, klatka schodowa pokryta pyłem... i kropelkami krwi ściekającymi z plamy na suficie. Sophie skierowała się wyżej, do mieszkań i zaczęła sprawdzać mieszkania po lewej stronie. Pierwsze drzwi były zamknięte, kolejne.. zamknięte, trzecie się otworzyły ze zgrzytem. Za nimi na podłodze w przedpokoju leżało kolejne zmumifikowane ciało z wyraźnie poderżniętym gardłem. Nie zważając na to kobieta weszła do środka i zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Podeszła także do okna upewniając się, że są za nim schody ewakuacyjne.
Mieszkanie okazało się być średniozamożne, a Sophie przed telewizorem zobaczyła kolejne zmumifikowane ciało. Gdy kobieta podeszła bliżej, telewizor zaczął śnieżyć, a po chwili się włączył ukazując znaną twarzyczkę psychola który ją gonił.
-Cześć... bądź tak miła i nie daj się złapać pomagierom Papieżycy.-odparł wesoło stwór.
Sophie spróbowała wyłączyć telewizor, ale nic to nie dało.
-No nie bądź taka. Nie możemy się spotkać osobiście, muszę odegrać się na prukwie za próby upolowania mojej zdobyczy.- odparł wesoło potwór.- Więc jedynie możemy sobie miło pogawędzić. Chyba nigdzie się nie spieszysz?
- Chcesz, abym nie dała się złapać? Na pewno byś pomógł temu, gdybyś rozgonił te psy, co mnie gonią.
-Tym się zająłem... Nie tylko ona ma swoje pieski. Ma też swoją ofiarę, więc niech się jej trzyma, zamiast pchając się na mój teren.- warknął gniewnie typek, nadal złowieszczo uśmiechnięty.
- Dlaczego twierdziłeś, że to nie jest rzeczywistość, w której zabijałam, skoro nie zabiłam nikogo? I nie jestem żadną twoją kochanką.
-Jesteś więcej niż kochanką moja droga.- stwór oblizał obleśnie wargi.- Jesteśmy sobie przeznaczeni. Ty i ja. Moim przeznaczeniem jest cię zabić, tak jak ty zabijałaś wiele wiele razy. Masz dużo krwi na rękach Sophie.
- Powtarzam ci, że nigdy nikogo nie zabiłam. - warknęła.
- Ty wiesz swoje, ja wiem prawdę... zamierzasz resztę czasu spędzić na powtarzanu tego. Moje zwierzątka zajmują się jej sługami. Na twoje szczęście wolę osobiście się tobą zająć.- odparł stwór.
Sophie parsknęła i podeszła do okna, a z niego na schody ewakuacyjne. Wspięła się na dach mając zamiar rozeznać się w ten sposób w terenie.


Miasto wydawało się ciągnąć po horyzont, podobnie jak chmury, przykrywające szarym całunem niebo. Trudno było określić poszczególne dzielnice...widziała znane jej budynki uginające się po brzmieniem stuleci... w ogóle wszystkie domy, w tym i ten w którym przebywała wydawały się niszczeć od wielu lat. W najbliższej okolicy nie widać było żadnych z jej prześladowców... prawie... zauważyła leżące trupy ludzi w czarnych mundurach i kolosy z garbami z których wystają takie długie czarne lufy.

Sophie potrzebowała zaopatrzenia… Spojrzała w kierunku domu handlowego, po czym zeszła na dół po drabince ewakuacyjnej i skierowała się w jego kierunku. W środku było ciemno, jako że wszystkie okna były zamalowane. Lawirując po omacku zdołała znaleźć włącznik światła, ale nie działał. Na całe szczęście zdołała także znaleźć działającą latarkę. Pierwszy na jej drodze był sklep z ubraniami. Wzięła z niego spodnie, bluzkę i bluzę, którą przewiązała w pasie. Później znalazła także wygodniejsze buty i plecak. Poszła do marketu, skąd wzięła trochę jedzenia i picia, ale takiego, które wyglądało na zjadliwe i schowała to wszystko do plecaka. Po tym udała się w poszukiwaniu sklepu z bronią...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline