Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2014, 01:52   #17
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Yuri Zhevnov, Joseph Kahn ***


Wspólnie z Markiem zebrali trzy torby zapasów ze sklepu i ruszyli w drogę powrotną. Sepp miał wrócić w ciągu dwudziestu minut, a na zegarku minęło chyba z czterdzieści… Już mieli wejść do klatki schodowej, gdy usłyszeli jakiś hałas… szum? Kilka chwil zajęło przypomnienie im sobie, jak brzmi odgłos pracującego silnika…

Dodatkowo słychać było jakieś echo, zdeformowane, odbijające się wśród ostałych murów blokowisk. Szum narastał, a echem okazały się… pojedyncze, zdeformowane słowa wydobywające się z megafonu. Czy to możliwe? Pojazd, w mieście, gdzie cała elektronika została usmażona? Pomoc? Ocalenie? Może w końcu ktoś zainteresował się tym, co się stało w tym mieście?



*** Mateusz Czajkowski, Emilian ***


- Hej, młodzieży – podszedł do was Mirosław, czyli jedyny facet z siekierą w okolicy, uparcie odmawiający jej pożyczenia komukolwiek. Wydawał się być do niej cholernie przywiązany, jakby zależało od niego jego życie. Kto wie, może coś w tym jest.
- Mam dosyć siedzenia na dupie. Chodźcie rozejrzeć się po okolicy, tamci przypadli, a ty – wskazał trzonkiem siekiery na Mateusza – zwłaszcza się przydasz. Robisz jakieś wrażenie w moro i z tą pukawką.



*** Jacek Tarasiewicz ***


- O, obudził się. – Jacek zobaczył nad sobą dziewczynę, szatynkę, na oko dwudziesto paro letniej.
- Jest dobrze, jesteś w bezpiecznym miejscu… - uklęknęła do opartego pod ścianą mężczyzny.
- Nic ci już nie jest, z głową wszystko w porządku. – powiedziała, poprawiając mu opatrunek.
- Ojcze? Obudził się. Jestem Marta. Co pamiętasz?



*** Król Artur, Tomasz Wisławski ***


Artur z trudem siłował się z tylnym wejściem. Drzwi nie chciały ustąpić, mimo całkiem sporej siły włożonej w ich otwarcie i jakiegoś kawałka sporego drutu, znalezionego gdzieś po drodze. Głupotą byłoby forsować je dalej, raz, że by się za bardzo zmęczył, dwa, operacja wymagała całkiem sporo hałasu… co mogło być skutkiem niepożądanej w tej nowej, zdecydowanie zbyt cichej rzeczywistości.

Artur wsiadł na rower i postanowił podjechać do Kinepolis od frontu. Parking przed kompleksem pełen był całkiem nowych, wyglądających na sprawne samochodów. Większość z nich jednak miała powybijane szyby… Co wyglądało na oznaki szabrownictwa.

Dziwnym trafem, „kinowa” część budynku uległa zawaleniu, czego powodem był prawdopodobnie pożar. Szklany front Kinepolis wyściełał teraz wejście do kompleksu. Wszystko iskrzyło się tysiącem świetlnych refleksów.






Artur postawił krok. Nie. Wędrówka po drobnych kryształkach wywoływała w jego umyśle sprzeciw. Nie był to racjonalny strach, jednak z jakiegoś powodu bał się zostać usłyszanym. Nie słyszał praktycznie żadnych innych dźwiękiem, poza biciem własnego serca i echem wywołanym nastąpieniem na drobny kawałek szkła.






Tomasza zahipnotyzował widok pustych, kamiennych form, które wraz z utratą szklanych szyb wydawały się utracić miejsce życie. Był to obraz przerażający, ujmujący pustką jak i… ciekawy.

Znajdowali się niejako na obrzeżach Poznania. Najbliższe zabudowania, w których mogły istnieć sklepy znajdowały się na północ. A Król Artur kierował się na południe… może kierował się przy tym jakąś logiką, był mobilny, a najlepiej zacząć od najbliższych miejsc. Kto go tam wiedział. Jednakże wydawał się być lepszą alternatywą od… no właśnie, od czego?



*** Jan Twardowski, Irmina Zalewska ***


Jan miał problem z określenie gdzie w tej ruinie kiedyś mogłyby być sklepy… Przeszukał okoliczne blaszaki, w których nie znalazł nic przydatnego. Zauważył za to, że porzucone w pośpiechu bezpańskie torby, torebki i plecaki, skrywały całkiem przydatne rzeczy. Nie było ich wiele, ale po drodze kilka się zdarzyło. Głównie były to napoje gazowane, czasem mineralki, najczęściej też kilkudniowe kanapki, które zdążyły już się zepsuć…

Właśnie przeszukiwał jakiś plecak wypchany książkami… w sumie nawet niezły, czarny, poręczny, nierzucający się w oczy…. Gdy nagle zauważył trzech facetów, którzy nagle wyłonili się zza rogu. Nosili się w czarnych mundurach i kamizelkach taktycznych. Kiedyś można byłoby ich nazwać typowymi ochroniarzami, a teraz? Kim byli? I czego szukali w tej okolicy? W kaburach mieli pistolety, jeden z nich miał nawet pm’a… Rozglądali się uważnie po okolicy. Zmierzali w kierunku klatki, w której spotkał dziewczynę i jej matkę.

- Mamusiu, dlaczego kazałaś mu sobie pójść? – Irmina usłyszała pytanie, gdy wróciły już do mieszkania…
 
Revan jest offline