- Nie musisz czarować - odparł zwierzchnikowi Norsmen.
- Wystarczy, że oddasz mi któregoś z żołnierzy należących do bosmana. - Uśmiechnął się tajemniczo. Z pewnością nie był to wesoły uśmiech, bardziej coś w rodzaju... groźby? Z pewnością był niepokojący. Bardzo niepokojący. Jak wilk szczerzący kły przed atakiem.
***
Powinni po prostu wyrzucić to bezwartościowe truchło do lasu, lecz zapach kwi mógłby przyciągnąć drapieżniki. Dzieciaki z oddziału Ripke pewnie zmoczyłyby spodnie, gdyby tuż za palisadą słyszały odgłosy zwierząt.
W Norsce martwych wojowników paliło się lub wrzucało do morza, lecz to było Imperium, nie jego ojczyzna. Tu nikt nie palił zmarłych. No i trudno było nazwać młodego włóczęgę, który ledwo trzymał włócznię, wojownikiem.
Pozostała więc jedna opcja - zakopanie zdechlaka w ziemi. Ekkill wysłał jednego ze swych podkomendnych, by załatwił łopatę. Gdy ten wrócił wraz z całym oddziałem udał się poza palisadę.
- Josef - usłużnie podpowiedział Gavin dowódcy stojącemu nad dołem gdzie złożono ciało wraz z włócznią i tarczą.
- Tak, Josef - rzekł głośno Norsmen.
- Niewiele o nim wiem. Lecz wiem, że dał się po prostu zadźgać, nawet nie próbując się bronić. Zginął zaskoczony, bez broni w ręku. Jak niewolnik. Wrota do Sal Chwały są przed nim zamknięte. Ale wy... - zwrócił się do swych żołnierzy, spoglądając na nich szalonym wzrokiem.
- Wy macie jeszcze szansę. - Nie mówił im tego, lecz również wątpił, by oni zostali wybrani przez Wiedźmy Wojny. Ale może, jeśli się dobrze sprawią, odrodzą się jako Norsmeni?
***
Po powrocie do wioski Ekkill urządził swojemu oddziałowi krótkie ćwiczenia. Trenowali chodzenie w szyku i mur tarcz. Gdy zrobiło się zbyt ciemno na dalsze manewry polecił rozpalić ogniska.
- W moim kraju cieszymy się ze śmierci. Ucztujemy, pijąc i opowiadając historie o zmarłym - rzekł, gdy zasiedli przy ogniu. Pociągnął łyk bimbru, który zabrał jednemu ze swych podwładnych.
- Nie znam żadnych opowieści o Josefie, więc wy będziecie musieli się tym zająć. Linus, zaczynasz - dodał, podając butelkę szesnastoletniemu chłopakowi siedzącemu po swej lewicy.
Po opowieściach i obaleniu trzech butelek bimbru (stosunkowo niewiele jak na dziesiątkę ludzi, ale przecież nie chciał by się upili, tylko poprawili swe humory i dodali nieco odwagi) podzielili dobytek zmarłego. Broń i tarcza zostały zakopane wraz z trupem. Skórzany kaftan i pieniądze (jeśli jakieś były) Ekkill podarował Gavinowi "na poczet przyszłej służby". Koc trafił do młodego Linusa, by się nie przeziębił, a prowiant posłużył im podczas wcześniejszej uczty. Resztę, czyli plecak i miskę pozwolił wziąć pierwszemu, który się zgłosił.
Pierwszą wartę objął Ekkill wraz z Linusem, ostatnia należała do Gavina i Detlefa. Norsmen chciał się rozmówić z włóczęgą. Podejrzewał, że ten mógł się przyjaźnić z Josefem, wszak byli w podobnym wieku.