Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2014, 15:02   #4
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
Imię i Nazwisko: John C. Williams
Urodzony: 23-08-2025
Syn: Richarda i Anny Williams
Stopień: Posterunkowy

Charakterystyka opisowa:

Według jego kolegów z komendy zachowanie posterunkowego Williamsa od dłuższego czasu cechuje nadpobudliwość. Potwierdzeniem tego faktu mogą być liczne skargi na brutalność posterunkowego podczas wykonywania czynności służbowych. Jako przykład pozwolę sobie przytoczyć „sztuczkę z cementową lewatywą” wykonaną na gwałcicielu z trzeciego peronu. W związku z powyższym sugeruje się przeniesienie posterunkowego Williamsa do służby właściwszej dla jego temperamentu ( i bardziej oddalonej od stolicy).

***

- Dbałość o ubiór przy rozmowie o pracę świadczy tylko o tym, że John poważnie do tego podchodzi. Jakbym spotkał na czystej stacji obdartusa miałbym pracodawcę za niepoważnego. – Szlachcic wypowiedział to z danie z należnym swemu stanowi zadęciem.
- Kurwa mać! Układ jest prosty. Ty zajebujesz każdego kogo ci każemy i dostajesz fanty. Nie płacimy za filozofowanie i rozważania moralne. Za negocjacje też nie. To proste. Jeżeli chcesz mi udowodnić, że potrafisz unikać prostych odpowiedzi to właśnie to zrobiłeś. Tylko i ze względu na Duglas pytam jeszcze raz: potrafisz tylko gadać głupoty i napierdalać tym kozikiem? – Johna ewidentnie trafił już jasny szlak. Trzymał swój szał w ryzach już tylko resztkami resztek silnej woli. - Czy ten koleś jest jakiś popierdolony? Gnata nie widzi? – pałętało mu się po głowie.
- To nie kozik. To katana. Tradycyjna japońska szabla wytworzona przez katana-kaji w sercu Japonii. Otrzymałem ją od przyjaciela, który odziedziczył ją po swoich przodkach. – powiedział spokojnie brodacz. - Widzisz skórę na rękojeści? Piękna prawda? Mówił, że to skóra rekina. Takiej pływającej sobie istoty. Nie ryby, ale też nie wiadomo czy jakaś się zachowała. Może wyginęły albo ewoluowały. Nie wiem.
Geoffrey ukrył twarz w dłoniach, potem popatrzył z niedowierzaniem na dwóch zbrojnych i zaciągnął się resztką papierosa.
- Co do twojego pytania, Johnie, potrafię walczyć bronią białą, ale preferuję katanę i pałki, strzelać z karabinów, klamek, rewolwerów, jestem całkiem niezły w skradaniu się. Ciężko powiedzieć w czym jest się dobrym, bo ja mogę uznać, że jestem “dobry” a dla Geoffreya będzie to tylko “przeciętny”. Zależy jak do kogo porównywać. Umiem wiele rzeczy, ale zapewne chodzi Ci o to w czym jestem, moim zdaniem, dobry. Nie chciałem walić prosto w ryj, bo zwyczajnie nie mam tego w zwyczaju. Wolę się wykazać w akcji, ale macie rację… Musimy chociaż trochę się poznać aby później się nie rozczarować. – brodacz westchnął. - Uważacie się za czujnych? – zapytał po chwili.
- Nieszczególnie, nie widzę związku pytania z resztą rozmowy. John darował sobie kontrolę mimiki. Jego twarz wyrażała tylko bezbrzeżne zdumienie.
- No to masz kolejny powód aby mnie zabrać do Polis. Może nie jestem jak mój przyjaciel tropiciel, ale ciężko mnie zaskoczyć. Kwestia wychowania. – brodacz mówił jakby czytał gazetę jednocześnie zaglądając do kociołka.
Geoffrey szturchnął delikatnie garniaka, z wyraźnym zaciekawieniem i rozbawieniem obserwował toczącą się scenę.
- Zawsze tak u Was wygląda rozmowa o pracę?
- Normalnie to ja zanoszę tylko wiadomości i ewentualnie przynoszę odpowiedź. Nie rekrutuje do niczego. Tak samo teraz - miałem doprowadzić chętnych do Polis. Odrzucać tylko ewidentne łachudry i nienadających się do niczego łachmaniarzy. O reszcie ma decydować Żarówa i Szeryf.- zrezygnowano mieszkaniec stolicy mieszał gulasz w garze starając się nie słuchać utarczek gliny i najemnika.
- Kiepska sytuacja. Ale popatrz na to inaczej. Już niedługo zakończysz tę robotę i to z jakim sukcesem! Zrekrutowałeś stalkerkę i powierzchniowca! No i…
Geoffrey spojrzał na najemnika, chwilę szukał jakiegoś pozytywnego określenia.
- ...i trzecią osobę. Na pewno będą zadowoleni. Może nawet dostaniesz jakąś naprawdę poważną fuche? Będziesz dajmy na to reprezentował swoją frakcję podczas wyprawy?
- He he reprezentował frakcję. Powodzenia Młody. Pocztówkę wyślij. John miał coraz lepszy humor. Z rozbawienia aż poklepał się po udach.
- Drogi Johnie. W takich ekspedycjach nie tylko siła jest ważna ale i to by znajdowali się tam ludzie o odpowiedniej prezencji, gładcy w mowie i obyczajach. Zdolni chociażby udokumentować jej przebieg zgrabniej niż na służbowym raporcie, który nader często ogranicza się do: “pojechaliśmy, rozjebaliśmy wszystko, wróciliśmy, chcemy żołd bo na dziwki i chlańsko idziemy”.
- Ano masz pan rację. Tylko jaja też trza mieć jak arbuzy. Ale w sumie co tam, młodzież gdzieś musi nabrać obycia. A na kurwy nie łażę. powiedział gliniarz łapiąc oddech po krótkiej salwie śmiechu.
- Chwali się. I w zupełności się zgadzam. Ciężko siedząc w bezpiecznym miejscu nabyć opanowania. Obaj podejrzewam nie raz mierzyliśmy się z bestiami. W tym dwunożnymi dlatego potrafimy odpowiednio się zachować, ocenić sytuacje. A ta ekspedycja może być dobrym chrztem.
Widać było, że Rothman ciągle patrzy nieprzychylnie na glinę, jednak wcześniejsza agresja powoli topniała.
- Mnie tam wasza misja rybka. Ja mam tylko młodego bezpiecznie odstawić. – John rozluźnił się wyraźnie. Nie wnikając dalej wyciągnął michę, nałożył sobie i zaczął ostrożnie jeść. Nie chciał przecież zapaprać tak pięknego munduru.
Geoffrey skinął głową i również zaczął szykować się do jedzenia co raz obserwując otoczenie i swoich kompanów. Z zbierającym się tłumie dostrzegł znajomą twarz i kiwnął w jej kierunku głową.
Jego znajomek odwzajemnił gest i delikatnie wskazał na glinę po czym pokręcił głową z politowaniem.
Rothman parsknął śmiechem i wzruszył ramionami.
Daniel po swojej ostatniej kwestii się nie odzywał siedząc i patrząc w ogień paleniska. Nie zbladł, ale zmienił wyraz twarzy. Co spostrzegawcze osobniki mogły z niej odczytać zdumienie. Najemnik do inteligentnych z pewnością nie należał. Może właśnie dotarło do niego, że targował się z celującym w niego psycholem zupełnie jakby zamawiał zupę? Musiał zapamiętać aby tego więcej nie robić. Martwy nie pomoże ludziom z Douglas.
Brodacz wyciągnął z plecaka miskę, łychę i po nałożeniu sobie z kotła gorącego żarcia zaczął jeść. Skinął w podziękowaniu garniakowi nie zwracając uwagi na śmiech rewolwerowca. Zauważył też, że wokół nich zebrała się grupka ludzi, a zwykle grający na gitarze gość z uśmiechem przyglądał się sytuacji. Ludzie są głodni wrażeń, ale on miał ich na chwilę obecną dość. Chciał zaspokoić głód…
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.

Ostatnio edytowane przez cb : 08-03-2014 o 15:04.
cb jest offline