- Witaj, Kevin. - kiwnęła głową, gdy mężczyzna wszedł do stajni. Ona sama siedziała na furtce do boksu jej Kasztanki. Koń zatrząsnął puszystą grzywą i zaparskał.
- No już piękna. Niedługo ruszamy. - powiedziała łagodnie do klaczy i pogłaskała ją lekko po szyi. Zeskoczyła zwinnie na ziemię, po czym sięgnęła po swój plecak, który stał pod wejściem do stajni. Była ubrana w typowy strój podróżny do jazdy konnej. Ciemnozielona tunika, na niej kamizelka, obwiązana skórzanym, zużytym pasem podkreślającym jej wąską kibić, na którym przy jej biodrach wisiały już dwa jednoręczne miecze, schowane w pochwach. Do tego lniane spodnie, schowane w wysokich, jeździeckich butach. Włosy miała spięte w koka, kilka kosmyków miała uplecionych w warkoczyki.
- Jesteś gotowy na podróż? - zapytała spokojnie, a w tym momencie wszedł Gedan. Kiwnęła mu tylko głową. Oni nie potrzebowali słów. Nie odzywając się już nic a nic, zabrała się za czyszczenie konia uczennicy. Dziewczę pewnie jak zwykle wstanie o wyznaczonej porze, acz będzie miała takie tempo, że przybędzie jako ostatnia. Zapewne też się nie umyje, nie zje śniadania, a po godzinie będzie marudzić, że jest głodna i śmierdzi. Westchnęła ciężko na samą myśl o kolejnych przeprawach z tą dziecinką.
Po chwili w stajni pojawił się Wysoki Elf. Kiwnęła mu głową z wyraźnym dystansem i jeszcze bardziej zainteresowała się koniem drugiej Elfki. Słysząc, jak rozmawia z końmi, westchnęła bezgłośnie, ale osiodłała te jej i Uczennicy, po czym wyprowadziła oba i przywiązała do słupa przed stajnią. Gdy Bryant nie zajął się żadnym koniem, zmarszczyła brwi i podeszła do niego.
- Gdzie twój wierzchowiec? - zapytała spokojnym, acz surowym głosem, krzyżując ręce. - nie wyobrażam sobie, że będziesz biegł za nami. - dodała jeszcze, po czym pokazała mu głową na stajnie, w której były konie nieprzypisane do nikogo. - weź jakiegoś. Gedan, pomóż mu wybrać tak, żeby nie padł. - dodała jeszcze, po czym zabrała się za doczepianie juków do swojego siodła.