- Sam se kurwa pogrzeb! - warknął Borys na krasnoluda, ale tak jakoś bez przekonania. - A potem se pchły z brody wyiskaj, kurduplu jeden! W goryszych rzeczach się po chlaniu budziłem i nie jęczałem tyle. -
Co fakt, to fakt. Przebudzenia po kolejnych pijackich wyczynach z Quinnem bywały na wyraz malownicze. W porównaniu z innymi, te tutaj grzybki nie prezentowały się szczególnie imponująco. Jak zwykle w takich przypadkach, po bliższemu przyjrzeniu się „masie” w której znajdował się po ocknięciu (lub ocuceniu, zależnie jak dobrze się bawił wcześniej), Schwanz miał ochotę wygłosić sakramentalne zdanie. - Hmmm.... Nie przypominam sobie, żebym to jadł... -
Borys oczyścił się coniebądź z grzyba, potarł plecami o skałę, jak rasowy niedźwiedź o sosnę, aby pozbyć się zielnego gówna z pleców i zainteresował rozmową kompanów. Wyjął z kieszeni wcześniej podarowaną przez dziewczynę monetę i przyjrzał się jej krytycznie. Oczywiście nie był wstanie powiedzieć o niej nic szczególnego, poza tym, ze chciał więcej, ale starał się przy tym wyglądać na mądrze i „myśląco”. - Stara, nie stara, jak jest tam takich więcej, to warto się tam wybrać. Lokatorów utłucze się po drodze. -
Ucieszony z kolejnego przebłysku strategicznego geniuszu, postanowił iść za ciosem i pokierować trochę kompanią. - Poszedł by który do tej dziury, sprawdzić co te obibok robią, bo pewnikiem się opierdalają w jakieś dziurze. Albo, jak znam Quinna, chędożą pospołu. -
Ostatnio edytowane przez malahaj : 09-03-2014 o 12:37.
|