Kolejne komentarze do jego błyskotliwego monologu zbywał prychnięciami. Mógł przypuszczać, że główną uwagę jego towarzyszy przyciągnie to, co złote. Pod koniec ich gadki skrzyżował ręce na piersi, po czym odrzekł: - Jedyne co to monety błyszczące wam w głowie. Ja tu się, pany, pytam o poważniejsze rzeczy. Co myślicie o tych krasnoludach? Jest szansa, żeby tu żyli? - Spojrzał na Agrada i Yorna. - Jeśli tak, to co robimy? Szukamy ich, rozumiem, jak już wspomniałeś o lokatorach? - Tu zwrócił się do Borysa.
Wywód brodatego wielkoluda nie wprowadził nic, czego by nie wiedzieli. Poza ostatnim zdaniem, które widocznie ożywiło gnoma. Borys przypomniał mu o tym, co uleciało mu wśród tych wszystkich ważnych rzeczy - przydałoby się mieć kompanię w pełnej liczebności. Danny klasnął w dłonie. - Właśnie! Te korytarze aż takie długie nie są, coś musiało ich zatrzymać. Może też napotkali grzyba i ten ich zmorzył do snu i właśnie ich trawi? Może znajdziemy już tylko ogryzione koś... - Przerwał w połowie, przypomniawszy sobie swoje wcześniejsze wizje. Oczy otworzył tak, że zajęły większą część jego głowy, po czym potrząsnął nią i rzucił. - Po prostu zbierajmy się. |