Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2014, 22:29   #202
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Nie dziwił się teraz dlaczego Ratztan zaufała Steinowi, ten człowiek miał zaplecze potrzebne do pokonania choroby. Sprzęt potrafiący czynić cuda. Mimo to ten wyrachowany skurwiel zupełnie nie przejął się wymierającymi sektorami. Miał w rękach narzędzia potrzebne do uratowania nie tylko chorych na zarazę, ale też wielu innych.

Metaforycznie rzecz ujmując każdy lekarz jest bogiem, Stein wykonał jednak w swym szaleństwie krok naprzód przyjmując tę rolę w pełnym jej znaczeniu. Recytował im jakieś religijne bzdury. Wreszcie pokazał swoją prawdziwą naturę i zażądał by się dla niego pozabijali. Z tym, że Seward znał swoje miejsce, a ono było tutaj, na Gehennie. Nie miał zamiaru opuszczać swojego Piekła nawet gdyby taka możliwość się pojawiła. Nie wiedział jednak jakie zdanie o propozycji mieli pozostali.

- Gdzie szczepionka? - wypalił nagle Petrenko najwyraźniej licząc, że Stein zechce mu odpowiedzieć. Jeśli ich słyszał to nie zdradził się z tym.

Tymczasem Jonasz odsunął się o kilka kroków, zdawał się uciekać z zasięgu ostrza Ford, a nawet pistoletu Bassa. Nie zaskoczyło to lekarza, haker zdawał się nikomu z nich nie ufać. Może tylko Torch stanowił wyjątek?

- Pieprzenie - rzekł cicho Blady, niemal na granicy słyszalności, tylko ruchy ust zdawały się potwierdzać, że cokolwiek się z nich wydobyło. W kąciku jego ust tkwił gwizdek obronny.

Bass zrobił kilka kroków w bok, nie tylko po to by odsunąć się od pozostałych, ale też by lepiej widzieć samego Jonasza. Pistolet trzymał w gotowości, nie poderwał go jednak jeszcze go góry.

- Lepiej być opuszczonym przez Boga, niż wierzyć w takiego - powiedział Seward, po czym spojrzał na towarzyszy. - Ten sprzęt mógłby nas wszystkich ocalić.

Petrenko obrócił gwałtownie głowę. Zmarszczył czoło, ściągnął brwi, rozchylił nieznacznie usta. Zdziwienie i złość, przede wszystkim złość.

- No to kurwa na co czekasz? Trzeba było mówić od razu - rzucił agresywniej Oleg, potem jednak odetchnął głęboko i ciągnął spokojniej - Umiesz to obsłużyć? - spytał z niekrytą nadzieją w głosie.

- Nie - odparł bez wahania lekarz - Nie sam - dodał od razu. - Do tego potrzeba jeszcze kogoś kto zna się na elektronice. - Zerknął porozumiewawczo na Bladego.

- Ah... - Jonasz uśmiechnął się, nie odwrócił jednak wzroku, przesłonięta czarnymi goglami twarz nie zaszczyciła go swym zainterowaniem, palce przesuwały się po holo - klawiaturze. - Proście, a będzie wam dane.

- No to ruszamy. Chyba, że ktoś chce do pojeba
- Torch wskazał ręką drżący hologram Steina - to proszę bardzo. Ale najpierw proponowałbym wyleczyć nas ze sraczki. Odpalaj machinę, doktorku. - poprosił nagląco.

- Tylko co z nim?
- Skinął głową jakby w stronę nieobecnego Steina.

- Zabijacie się? Czy nie? To nie jest stała oferta. Zaraz wyczerpie swoją ważność - odezwał się nagle sam Stein jakby na wezwanie Sewarda.

Oleg obrzucił ekran pobłażliwym spojrzeniem, które potem przeniósł na Bassa.
- Jak to, co. Myślisz, że coś to da? Zdechniesz od sraczki uwięziony w maleńkiej kapsule z szaleńcem, albo wylądujesz z nim na pustej planecie, pewnie nawet nie przystosowanej do życia dla ludzi. Albo wyleczymy się tym - wymierzył palec w nowoczesną aparaturę - i ruszamy do najbliższego zasiedlonego sektora, zacząć żyć na nowo. Czy tylko ja tak to widzę? - Zerknął pytająco na pozostałych.

- Mam gdzieś brednie o kapsule, chodzi o to, że ten sprzęt to cholernie nowoczesna i precyzyjna maszynka nie gówniany ekspres do kawy! Ciężko nim operować wiedząc, że ten świr na nas patrzy - odparł gniewnie, jego palec wskazywał Steina.

Był zły, że Torch go nie zrozumiał. Czy tylko Seward dostrzegał zagrożenie płynące ze strony Steina? Skoro ich widział to przecież mógł zrobić znacznie więcej. Kto wie jakie dziwy miał na swoich usługach, równie dobrze mógłby nasłać na nich roboty albo kolejne mutanty. Z pewnością nie chciałby akurat wtedy przeprowadzać operacji.

Nagła reakcja Ford sprawiła, że o tym zapomniał. Kiedy tylko podniosła kuszę skulił się za urządzeniami. Wciąż napędzały go płynące w jego żyłach stymulanty bojowe.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline