Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2014, 01:31   #33
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Bosman JCM Albert Koppig - uparty i surowy



Bosman chytrze zachachmęcił dla siebie ostatnią wartę przez co sprytnie mógł się mądrzyć pomiędzy dopiero budzącymi się podwładnymi. Tak poprawdzie był zadowolony, że plotki o nawiedzonej wiosce okazały się fałszywe i nic im się nie stało. Bez żalu więc zebrał swoich ludzi i zostawił dziwną wioskę za sobą.


Zasadzka zwierzoludziom się udała. Nie ma co. Natarli na nich jak piracki okręt wyłaniający się nagle ze mgły. Najpierw zwarli się z oddziałem La Vorte'a. Mimo początkowego zaskoczenia i wrzasku jaki czynili chyba jednak daliby radę ich odeprzeć bez większych strat bo było ich dość niewielu. Jednak oddział Norsmena z tyłu wpadł w prawdziwe tarapaty. Do samego Ekkiella Albert wielką sympatią nie pałał ale imperialnych żołnierzy było mu szkoda. Poza tym jak ich wytną to oni sami znajdą się w niewesołym położeniu. I jeszcze to wielkie bydlę co wylazło z lasu... Koppig musiał przyznać, że dwunożne krówsko robiło nieliche wrażenie... Ale nie na nim.


- Na co się gapicie!? Dalej XI! Ruchy, ruchy, ruchy! Dobyć broni i przygotować się do abordażu! - wydarł się na swoich ludzi widząc, że struchleli na widok monstrum. Na zachęte trzasnął jednego czy drugiego w hełm czy ramię i po chwili mizernego oporu wpojone siłą posłuszeństwo dało wynik i XI Oddział II Regimentu z Bohsenfels był gotów do walki.


Zdołał już ogarnąć sytuację na tyle by wiedzieć, że La Vorte z resztą raczej sobie poradzą z tą gromadką co na nich wyskoczyła więc zamierzał wspomóc pechowego Norsmena i jego wojaków. - Jedenastkaaa! Za mną! - wydarł się na swoich ludziach i ruszył z wzniesionym kordelasem ku tyłom ale... Po kilku krokach zorientował się, że idzie sam... Odwrócił się rozsierdzony nie na żarty. - Co to ma znaczyć do głębi piekielnej?! Ruszać się psie krwie bo pasy każę rwać!! - darł się na nich opętańczo zawstydzony postawą własncyh ludzi. Na szczęście von Gendelhausen wspomógł rzucając krótki rozkaz. Słowo i uwaga oficera i konnego miały swoją specyficzną siłe wyrazu na niepiśmiennie uzbrojonym plebsie i oddział od razu doszedł do ładu. No ale miał też i inne plany co do jego przeznaczenia.

-Aye, aye sir! - wydarł się w odpowiedzi żołnierz piechoty morskiej wierny swej marynarskiej tradycji przekladającej nad to co się obecnie dzieje. Cofnął się z powrotem do swojej Jedenastki i zabrał się za wykonywanie rozkazu.

- Włócznie na sztorc! Utrzymać pozycję! Ani kroku w tył! - darł się dalej świadom dgłosów walki zaledwie parę kroków za nim. Wpatrywał się w ciemną warstwę lasu. Zmienił swój kordelas na kuszę i wycelował ją groźnie w stornę drzew. Jak ktoś tam to pewnie miał zagwostkę czy ich zauważyli czy nie.
 
Pipboy79 jest offline