Skaveni.
Rattus Sapiens Scavenis
Niektórzy z naturalistów uważali że to specyficzna, skarlała odmiana spotykanego na dzikim wschodzie zwierzoczłeka, inni - że to inny, osobny gatunek mutanta. Byli i tacy - jak spalony na stosie Carl de Diaria, którego zakazany esej
Scavenis et genus rattus czytał kilka lat temu na uczelni medycznej - którzy twierdzili że szczuraki są kolejną z myślących ras, obok ludzi, niziołów, elfów i khazadów.
Pierwsze wrażenie z zobaczenia żywego skavena było właśnie takie - nie wyglądał na bezmyslnego osła ryczącego i wymachującego maczugą i kamieniem. Oczywiście wiedział to wcześniej, ale co innego wiedzieć, a co innego widzieć.
Skavena miał okazję dwukrotnie w życiu kroić, a raz ciało było w stanie daleko posuniętego rozkładu. Żywego widział po raz pierwszy.
Analitycznym i krytycznym okiem przyglądał się sieczce, którą uczynili futrzakom. To nie był jego żywioł, jednak poczucie obowiązku i determinacja wpojona przez ojca sprawiła że nie zląkł się i stanął do walki. Dobrze, że szczuroludzie nie przynieśli ze sobą dziwnych urządzeń i toksyn, o których mówiły niektóre doniesienia... choć chętnie sporządziłby szkic takowego urządzenia, a nawet lepiej zbadał.
Co do ran lepiej sprawdzić, kilkoro z drużyny było poranionych, a szczury uwielbiały choroby i trucizny. To, że przeżyli walkę, nie znaczy że zwyciężyli. Obejrzał siebie i nie zauważył nawet rozdarcia.
Zanotować: Do niebezpiecznych zadań zabierać rzeźnicki fartuch i słoje z formaliną.
Jego przemyślenia trwały ledwie dwie chwile, a potem szczury się odezwały... i mimo że przemówiły także głosy rozumu, krótko potem na sygnał nijakiego Rusta walka rozgorzała na nowo. Tym razem Renato skoczył za najbliższą osłonę - jest tyle lepiej wprawnych w walce osób z przewagą liczebną nad niedobitkami sieściuchów, że lepiej zrobi nie wchodząc im w drogę. Szczurom przyjrzy się później. Ranom pozostałych - jeżeli wyrażą rozsądek i chęć - także, bo na wszelki wypadek lepiej będzie przystawić wokół nich pijawki by złe jady wyciągnęły. A dziwnym trafem niektórzy paniczykowie mdleją na widok tych pożytecznych robali...