Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2014, 17:01   #18
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Skoro leniwy Alfred udawał zwykłego psiuńcia, pewnikiem rzeczywiście nie było jakiegokolwiek problemu. Trzeba się było zbierać, wsiadać na konie, ruszać oraz ratować biednego uzdrowiciela, ktory ani chybi był prawiczkiem. Przynajmniej własnie tak się zachowywał. Owe spojrzenia skierowane we własne buty, wpijane w podłogę, owe rumieńce oraz niepewność wiele muwiły o sympatycznym Jacku. Stanowczo sprawiło to niemała radość Stephenowi, który poczuł, że nie jest jedynym takim we wspaniałej kompanii poszukiwaczy.
Wspięli się na pilnowane przez jednego z Mieczy konie, po czym pojechali. I jechali długo, zanim Jack odważył się cokolwiek powiedzieć. Widać jednak było, że coś mu leży na sercu.
- Nie to, że podważam twoje doświadczenie, Inkwizytorze Shadobow, ale… fejable?! - Uzdrowiciel mówił półgłosem, jakby obawiał się, że ktoś ich podsłuchuje.
- Fejablizm nie jest przecież niczym zdrożnym - odparł Waelleos.
- A-ale…
- Chyba nie dajesz wiary opowieściom o porwanych młodzieńcach? - zaśmiał się Inkwizytor, na co uzdrowiciel zamilkł. - Zapewniam, że nic nam nie grozi z ich strony. Co jak co, ale jesteśmy przecież wysłannikami króla.
- Fejablizm jakiś? Nie kojarzę takiego pojęcia. Ktoś kogoś porywa, młodzieńcy ewentualnie młodzieńców, czy jak? Przepraszam Waellos, ale co to takiego nic zdrożnego - kompletnie pogubiony Steohen nie wiedział, o czym oni mówią.
Siobhan w duchu westchnęła, znowu jakaś magiczna zaraza. Jednak ciekawie nadstawiła ucha.
- Że niby te dwie? Fejable czyli kto? Miłośniczki koronek i serwetek? - dopytywała w ślad za wojownikiem.
- Nie macie w swoim świecie fejabli? - zdumiał się Inkwizytor. - Hmm… fejable to… kobiety o specyficznych zdolnościach. Z tego, co widziałem, wnioskuję, że te dwie to fejable sprzężone z wilkami. Czyli mogą się wcielać w wilki. Zdolność ta przechodzi z matki na córkę. Zamiast męskich potomków, kobiety rodzą zwierzęta. W tym przypadku szczenięta wilków.
- Wobec tego nie dziwię się Jackowi, że zwiewał ile się da - przyznał Stephen rozglądając się wokoło. Raczej takze wolałby stanowczo mieć ludzkie potomstwo, jakby tak się przydarzyło, niżeli synów mających ogony. - Pojęcia nie mam, czy mamy takie na naszym świecie, jednak nie słyszałem, żeby istniały. Mamy natomiast wilkołaki, legendy przynajmniej powiadają, że istnieją osoby, które mogą przemieniać się w wilki lub takich wilkoludzi. Niektórzy powiadają, że zawsze podczas pełni Księżyca, inni, że mogą to robić, kiedy chcą. Podczas owej przemiany uzyskują wielką siłę, ale tracą panowanie nad sobą wpadając w szał niczym berserkerzy. Istnieją jednak tacy, którzy powiadają, że ów szał można opanować. Jaka prawda jest, nie mam pojęcia - przyznał Faeruńczyk, chętnie opowiadający na temat swojej krainy. - Nie można jakimś magicznym sposobem pomóc takim kobietom, chyba wszak żadna matka nie chciałaby mieć wilczka jako syna - wrócił na temat czarodziejów, który wiadomo, interesował go również na innej płaszczyźnie.
- Fejable też mogą się przeistaczać, kiedy chcą, a podczas pełni przeistoczenie następuje samorzutnie - odparł Waelleos. - I zdecydowanie mają wtedy pełną świadomość, kim są. Jednak taka przemiana wymaga od nich dużych pokładów energii… co do “pomocy”, większość z nich jej nie chce. To nie jest żadna klątwa, a zwyczajna umiejętność, wrodzona. Z tego nie da się wyleczyć.
-Za to kiedyś usiłowano się ich pozbyć… - mruknął Jack. - Ponoć dalej niektórzy usiłując polować na fejable w ich zwierzęcych formach.
- Jednak takie działania są surowo zakazane w większości krain - dodał karcąco Waelleos.
- Co wy opowiadacie? - oczy Siobhan robiły się większe z każdym wypowiedzianym
słowem. -Jak można urodzić wilka… Jak można przenieść duszę ludzką w wilcze ciało? Przecież to łamie wszelkie prawa natury, a nawet prawa nadnaturalne! U nas co prawda istnieje możliwość przejęcia władania nad zwierzęciem, coś na zasadzie więzi… No wiecie, jakby taki mimowolny chowaniec i do tego manipulowany umysłowo przez maga. Ale to pasożytnictwo, coś takiego jest równie naganne jak nekromancja. W głowie mi się to nie mieści! - mówiła oburzona. Zamilkła na chwilę, jak gdyby przełykając tę myśl, po czym zagaiła.
- Myślicie, że faktycznie nie widziały Kate? Miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś ją uwięziły i lada moment spuszczą jej krew na czerninę.
- Dokładnie szanowni państwo, zgadzam się z panną Siobhan - potwierdził wojownik. - Kompletnie dziwna to dla mnie sytuacja, ale mam podobne myśli, jak ona. Przy okazji zaś, jakie mozliwości mają zaklęcia przy sprawach przemiany. Wiecie, ciało w inne ciało, kótre wygląda inaczej, no tego tamtego - usiłował bezładnie wytłumaczyć.
- Fejable nie są agresywne… chyba że ktoś je zaatakuje - odparł Waelleos.
- Nikogo więcej tam nie było - odezwał się niespodziewanie jeden z Mieczy, tuż za Siobhan.
- O! - cyganka niemądrze otworzyła usta i zlustrowała Miecz z góry na dół z niejakim podziwem. - Czy te cud-chłopięcia czegoś nie potrafią? - wskazując kciukiem na tajemniczego członka królewskiej gwardii zwróciła się do uzdrowiciela.
- Wątpię… - odparł Jack.
- Jak właściwie to ma się do przemiany, jak wygląda to właściwie magicznie? - spytał ponownie wojownik.
- W naszej akademii prowadzone są badania. Dwie fejable, w zamian za pensję, zgodziły się pomóc nam w odszyfrowaniu tego niesamowitego zjawiska. - odparł Waelleos. - Jeszcze niczego nie ustaliliśmy. Nie wiemy, czy to magia, jednak innego wyjaśnienia nie mamy. Niewiele wiemy, poza tym, że takie zjawisko występuje i jak się objawia.
- Interesujące kwestie, ogólnie magia jest interesująca. Naprawdę Waellosie, właściwie, czy mógłbyś powiedzieć ogólnie coś o magii. Tak wiesz, od początku, jak to własciwie działa? Wspominałeś wprawdzie przedtem, ale powiedzmy, rzucasz czar. Masz jakieś gotowe inkantacje, używasz jakichś komponentów, podobnie jak stamtąd na Faerunie? - drążył dalej tematykę.
- Magia, magia, magia… rozmawiamy o niej już całą drogę… - westchnął Jack. - Może opowiecie jakieś historie ze swojego świata? Na pewno coś ciekawego macie.
- Haha, jednak dla nas magia jest czymś wyjątkowym. natomiast mój Faerun, bowiem tak się nazywa miejsce, skąd pochodzę, hm, tam także jest magią. Istnieją państwa, które się boją, organizacje, które walczą przeciwko sobie. Chociażby tacy Zhentarimowie, wyznający złe bóstwa oraz mający potężną armię szpiegów. Przeciwstawiają głównie im się Harperzy skupiający osoby mające przyzwoity charakter oraz starające się pomóc innym. Istnieje także zły Kult Smoka, gdzie czci się drakolicze, to takie szkielety smocze, podobno niesamowitej siły. Jedynie legendy słyszałem na ich właśnie temat. Oprócz tego kupcy mają chociażby Żelazny Tron oraz wiele innych. Natomiast kota ogonem nie odwracaj, stary - pacnął uzdrowiciela po barku przyjacielsko - tylko ciesząc się, że twoja narzeczona niemal nie pognała za tobą, opowiadaj chybko na temat tych komponentów.
- To czym mówisz… brzmi nieco dziwnie… kościane smoki? - zainteresował się Jack. - U nas są smoki, ale nie kościane… jakiś nekromanta je ożywił?
- Pojęcia właściwie nie mam, przecież profesję mam nieco inną - skrzywił się Faeruńczyk na wspomnienie nekromatycznych kombinacji. - Jakieś właśnie takie są, jednak niewątpliwie wyłącznie potężne grupy poszukiwaczy porywają się przeciwko takim smokom. Natomiast jakieś zwyczajne także są, potrafią walczyć oraz latać. Bywają łajdackie, albo przyzwoite … - przerwał przygryzając wargi mocno, kiedy wspomniał, co uczynił smok podczas ich poprzedniej podróży. - Odpowiesz wreszcie na moje pytanie? - wrócił mając dość dyskusji na temat wszelakich gadów.
- Eee… a jakie było pytanie? - zapytał uzdrowiciel.
- Nie używamy niczego, poza talizmanami, do rzucania czarów - pomógł mu Waelleos. - Czasami nawet talizmany nie są potrzebne. Jest to ukierunkowana wola, rodzaj filtra magicznego, który powoduje, że moc, której używamy, zmienia się dokładnie tak, jak ma to zakodowane talizman. Jest to jednak trudna sztuka i latami się nad tym pracuje, a i tak nie wszyscy osiągają upragniony efekt. Specjalizują się, jak już wcześniej wspominałem.
- Nieźle właściwie - przyznał wojownik - jakoś mam na ten temat niewielkie chyba pojęcie, ale magia zawsze mnie interesowała. Wiecie bowiem jak jest, huknąć pałą kogoś można po prostu nawet nie wiedząc wiele na temat wojaczki, jednak czaru nie można rzucić ot tak sobie bez jakichkolwiek umiejętności.
- Co racja, to racja - przyznał z uśmiechem Jack. - Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Hahahaha pewnie, skoro sam to proponujesz, najlepiej zacznij od podstaw, tak, jakbyś laikowi tłumaczył, jak wyglądają podstawy tego, czego się uczyliście. Jednak wolałbym potem - przyłożył usta dłonią, jakby tłumiąc nudę. - Jedźmy jakoś po prostu, muszę podumać na temat tego.
 
Kelly jest offline