Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2014, 13:47   #219
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ledwo się podniósł i złapał jako taki pion, gdy wokół niego zahuczały płomienie. Zielony opar zniknął wraz z częścią zarostu, brwi i włosów. Zdezorientowany zatoczył się, odchodząc kilka kroków dalej. Twarz zapiekła jak jasna cholera.
- Co jest?! - zezłościł się. Kula spadła najpewniej ze studni, dlatego w tym kierunku spoglądał, szykując nabijaną kolcami buławę. Nie pomylił się. Po linie zsuwali się napastnicy, szczerząc szczurze pyski i owijając ogony wokół sznura dla lepszego chwytu.

Próba podpalenia liny przez Thorina udała się co prawda, ale ogień potrzebował czasu na strawienie sznura, więc nie powstrzymało to szczuroludzi. Więcej efektu przyniosło szarpanie liny, bowiem kilku atakujących odpadło z niej i gruchnęło o ziemię łamiąc kości. Ci, którym się udało wylądować w dobrej kondycji musieli zmierzyć się z rozeźlonym Detlefem.

Szło dobrze. Głownia morgenszterna radziła sobie dobrze ze słabo opancerzonym i rannym przeciwnikiem. Bez problemu zabił dwa, nim na dole pojawiła się większa ilość gryzoni. Trzy, z którymi przyszło mu wymieniać ciosy nie ustały długo. Widać Detlef lepiej walczył, niźli wykonywał akrobatyczne sztuczki na linie. Jak elficki drzewołaz, albo co gorszego.

Beznamiętnie obserwując konajacego ostatniego ze skavenów, który nie zdołał uniknąć szponów z pancernej rękawicy Detlefa, były kapral zastanawiał się nad tym, co dalej. Na górze mogła być cała masa wrogów, dlatego pozostawanie tutaj groziło śmiercią. I to raczej szybciej, niż później. Detlef nie widział nic chwalebnego w bezsensownej śmierci. Ginąc tutaj nie uratowałby twierdzy. Ba! Podstępni szczuroludzie pewnie nawet nie zauważyliby braku kilku z nich. Do tego był mocno pokiereszowany i jego zdolność bojowa była ograniczona. Decyzja mogła być jedna.

Ruszył w górę biegu strumienia tam, gdzie powinien znajdować się sierżant, Khaidar i Thorgun. Nie wiedział, czy właśnie w tę stronę należy iść, by odnaleźć wyjście z koryta podziemnej rzeki (a nawet, czy jakiekolwiek poza studnią istnieje), ale naturalne wydawało mu się, że trzeba kierować się ku górze. Po kilku krokach zatrzymał się i pokonując ból opuchniętej szczęki zawołał towarzyszy, by uchodzili z nim, bo zginą tutaj wszyscy. Nie widząc odzewu ruszył dalej.

Jakiś czas po tym, kiedy dołączył do niego Thorin usłyszeli palbę z rusznic lub innych samopałów. Dochodziła z przodu, czyli tam, gdzie powinien być sierżant z pododdziałem. Za to za nimi rozległ się hałas, który zapewne był odpowiednikiem zawołania bojowego w syczącej mowie skavenów. Mogło to oznaczać, że zostali osaczeni i szczuroludzie znajdują się i z przodu i z tyłu, ale nie zamierzał wracać. Nie było mowy o pokonaniu tak licznego wroga jedynie we dwójkę - miał nadzieję, że pozostali też to rozumieją i wezmą nogi za pas.

W końcu dotarli do końca tunelu. Gruzowisko przedzielało nurt podziemnej rzeki tak, że tylko mały strumyk przedostawał się przez barierę. Tuż przy niej dostrzegli zniszczoną beczkę z nieznaną zawartością - musiała być tu przyniesiona całkiem niedawno, bo nie nosiła śladów długiego przebywania w wilgoci. Na chwilę zaszczycił wzrokiem dziwną oślizgłą dziurę, ale była zbyt mała, by próbować tamtędy uciekać. No i prowadziła w dół, a on miał zamiar przedzierać się w górę.

Dlatego weszli do tunelu. Już we trójkę, bo Grundi zdołał się przedrzeć. Przyniesione przez niego wieści nie były dobre - prawdopodobnie pozostała trójka została ubita przez szczuroludzi.

Przywitało ich światło pochodni i lufy rusznic. Na szczęście krasnoludzkich. Po kilku nerwowych chwilach i tłumaczeniu obecności i przynależności mogli już z większym spokojem rozejrzeć się po otoczeniu. Tu też nie było dobrze - byli zabici i ranni, w tym okrutnie poraniony sierżant. Obrazu dopełniało truchło wielgachnego pająka. Niezła jatka.

Od jednego z żołnierzy, właściciela krzaczastych brwi i wydatnego brzuszyska dowiedział się, że oddział tunelarzy miał za zadanie wysadzić tamę i zalać tunel poniżej. Z jakiś powodów to się nie udało i teraz będą musieli stawić szczurom czoła w tym miejscu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline