Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2014, 18:27   #220
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Roran, usłyszawszy szeptem wyrzucone z siebie słowa strzelca Thorguna, cicho rzucił do swej siostry : -Rozwal baryłkę a sam wraz z kompanem ruszył za uciekającym cieniem. Po chwili biegu zobaczyli światełko które po chwili okazało się lontem. Zgasili więc go z buta i ruszyli dalej. Po chwili wdepnęli w gówno. A gówno było wielkie.

Oślepiło ich gwałtownie jasne silne światło, pochodnie i latarnie ich załatwiły ich dokumentnie. Padła salwa a sierżant poleciał w tył, zmieciony siłą ognia z wielu luf. Kule przebiły napierśnik. Pięć metrów dalej jego zmęczone życiem ciało upadło na ziemię.
Wtem rozległ się głos:

-Na Grungiego nie strzelajcie

Jeszcze kilka strzałów pada po czym salwa ustała. Mocny, rubaszny głos rzekł w khazadzie:

- - Cofnąć się panny. Ładować. Zróbcie miejsce dla prawdziwej broni. Cel. Pal! …. stój!

- Ostatnie słowo zostało przeciągnięte do maksimum i dosłownie w ostatniej chwili.
- Kto tam? Zidentyfikuj się bo ci łeb odstrzelę!
Thorgun zas zasłonił swego sierżanta własnym ciałem i rzekł:
- Strzelec Thorgun, w służbie Vareka Ciernia, a Wy ktoście? - rzucił hardo strzelec.

- Skąd mam u licha wiedzieć że jesteś tym za kogo się podajesz, co? -[i/] Thorgun usłyszał odpowiedź i choć nie widział strzelców to usłyszał jak kamienie osuwają się po prawej i lewej. Pewnie strzelcy podchodzili milicjantów z boków. Wtedy też z tyłu nadbiegła Khaidar, widząc co się dzieje padła i wślizgiem znalazła się za skałą tak by nie być na widelcu.
Nastała chwila ciszy po czym Thorgun rzekł:

-A co za debil i kretyn by się podszywał pod jednego z jego ludzi? Wyjdę z rękami do góry, o ile dacie mi słowo że pomożecie mojemu kompanowi. Zrobiliście z niego sito..na zboże

- Dobra. Wyłaź, ale wolniuteńko na sto bród mych kuzynów, bo łeb ci niechybnie z ramion spadnie. - Usłyszeli odpowiedź Thorgun i Khaidar. Roran też coś słyszał ale nie był pewien chyba nawet tego czy jeszcze żyje.

Khazadka przez dłuższą chwilę łapała oddech, trzymając się kurczowo za bok. Wolną ręką złapała Siggurdssona za rękaw i szarpnęła, dając znak żeby przybliżył się do niej

- Musimy spierdalać - syknęła strzelcowi do ucha, gdy ten podnosił się z Rorana - Mamy problem, zaraz tu będzie pająk wielkości niedźwiedzia i do tego kurwa nie jest nastawiony przyjaźnie.

Thorgun zaczął powoli wychodzić trzymając ręce w górze. Miruchnę przewiesił przez pas, i jeśli który wyciągnie po nią łapy Khazad przypierdoli mu ze łba. Gdy już wyszedł zaczął się rozglądać by ogarnąć swoim bystrym wzrokiem sytuację.

-Kto tu dowodzi? - zapytał nie zważając że jego czarny strój zaczęły pokrywać brunatne plamy krwi.

- Powiedzmy że ja! Zgaś że to kurwa! - Wtedy oczom Thorguna ukazał się krasnolud w brygantynie z rusznicą dłoniach i pistoletami za pasem. Był on rosły, młody ale głos miał pewny. Na pancerzu widniał symbol Gromowładnych, oddziału krasnoludzkich strzelców. Ostatnie słowa kierował widać do któregoś ze swoich podkomendych bo oślepiające światło zgasło. Ktoś wygasił maźnicę która stałą przy lustrze z polerowanej stali.

- Kto tam z tobą jest jeszcze? - Dopytywał dowódca strzelców. Thorgun doskonale widział jak krasnoludy uzbrojeni w miecze i pistolety zachodzą pozycję przy wejściu do tunelu, jedni z prawej a drudzy z lewej.

Thorgun spojrzał na dowódcę Gromowładnych i rzekł:
- Mój dowódca robiący obecnie za sitko do cedzenia, towarzyszka broni i … dość spory kłopot pędzący za nami. Bo pewnie nie wiecie...ale mamy na ogonie wielkiego, kurwa, włochatego w pizdu pająka - podszedł do dowódcy i rzekł mu-
Jeśli mi a właściwie mym towarzyszom pomożecie, będę miał u Ciebie dług[/i] - wyciągnął rękę ku dowódcy - Słowo Khazada nie dym…

Sekundy upływały a dla Thorguna trwało to wieczność..

- Dobra. Dawajta go tu, tego waszego bohatera. Za złe nie miejcie, myśleliśmy że to zieloni albo szczury, ktoś nam tam widać minę prochową rozjebał bo nie poszła z dymem ale to i wam życie uratowało. - Tu Gromowłądny spojrzał z ukosa na Thorguna jakby doskonale wiedział co miało miejsce przy tamie, zupełnie jakby tam był gdy Khaidar odcięła lont.

Słowa wypowiedziane przez obcych uspokoiły Khaidar na tyle, że bez zbędnego gadania i proszenia wyłoniła się zza zasłony, ciągnąc brata za fraki po ziemi.
- Nie mamy czasu na szczęśliwe pierdzenie, o ile któryś z was nie chce robić za potrawkę dla bestii - spojrzała spode łba na resztę i warknęła przez zaciśnięte zęby - Ktoś mi z tym pierdolonym klocem pomoże z łaski, kurwa, swojej? Prędzej się zeszczam, niż go sama przeciągnę.

Stare tradycje nie zostały zapomniane. Na pomoc Khaidar ruszyło trzech strzelców i bez słowa pomogli jej oni z rannym Roranem. Tak dowódca Gromowłądnych jak i jego podwładni nie kryli zdumienia że kobieta znalazła swe miejsce wśród milicjantów politycznych Vareka. Ktoś mlasnął, inny gwizdnął cicho w ten sposób ukazując swój podziw lub może dezaprobatę. Ważne jednak że po chwili Roran był już usadowiony pod ścianą w głębi dużej groty z której wychodziły aż trzy inne korytarze. Krwawy ślad znaczył skalną posadzkę między miejscem gdzie Roran został ostrzelany a jego obecną pozycją… długo jednak nie można było zastanawiać się na tym jak pomóc rannemu sierżantowi milicji, bo w tym momencie z głębi tunelu słyszeć dało się coś jakby ryk i głośne tykanie. Strzelcy zajęli swe pozycje bez słowa rozkazu ze strony ich dowódcy. Wszyscy czekali na nadejście stwora.

- Trzymajcie się z tyłu. My to załatwimy. - Powiedział jeszcze z dumą dowódca strzelców do Thorguna i Khaidar i po tych słowach umarł. Jego bezgłowe ciało upadło na skały kilka metrów dalej gdy pająk cisnął nim z ogromną siłą. Było tak że strzelcy nie zdążyli ostrzelać stworzenia w tunelu, nie dostrzegli go na czas. Potwór sam wystrzelił z korytarza niczym ołowiana kula z lufy i dopadł potężnym skokiem dowódcy którego imienia milicjanci nawet nie zdążyli poznać. Pająk wziął zamach swym odnóżem i sięgnął kolejnego strzelca ale ten na czas odskoczył poza zasięg śmiercionośnej naturalnej broni. Rozpoczęła się walka i strzelecki chaos.

Roran uniósł się na łokciu i z widocznym trudem wycelował i wypalił z pistoletu.
Krzyknął -Trzymać się kurwa. Ognia po czym zakrztusił się powietrzem.

Rozpoczęła się walka. Roran usiłował strzelić lecz nie trafił, odciągany przez Khaidar, nie zważającą na jego słowa. Następnie i bolas rzucił ale to nie wystarczyło. Reszta dzielnie walczyła. Roran wypalił z drugiego pistoletu, walka trwała nadal. Khaidar przeważała ją, rozwalając mu odwłok solidnym wystrzałem z rusznicy. I wtem bydle padło, dopite przez nią. Wielka, chwalebna walka. Roran był jednak ranny i nie mógł im bardziej pomóc. Usiłował wydać rozkaz żołnierzom lecz ci go zignorowali. Leżał więc i cierpiał. Zapytał zduszonym głosem, gdyż zamierzali wysadzić przejście, a jego ludzie tam byli:

-Co tu się właściwie dzieje? I skąd wiedzieliście że tu nastąpi atak?

Musiał wyciągnąć swych ludzi. A potem usiąść, nagadać im i pogadać z nimi. Musiał im wyjawić trochę rzeczy. Widać nawet on nie był nieśmiertelny i to tego dnia sobie uświadomił. Chociaż…kto wie. Jednak żył.
 
vanadu jest offline