Rzucił okiem na Atharnę i uniósł nieśmiało dłoń, ale jako że dziewczyna chyba go nie zauważyła, skinął głową Gedanowi i spojrzał zaciekawiony na Advenae. Wygiął dziwnie usta, przekrzywił głowę i z dużą dozą nieufności podszedł do przedostatniego boksu, w którym znajdował się kremowy
wierzchowiec.
- Konie? Czy musimy... - spojrzał w bok, widząc jak wszyscy przygotowują sobie wierzchowce i jęknął żałośnie, podchodząc do konia - Ech... No dobra...
Wszedł na wierzchowca, wyraźnie nie mając w tym wprawy, a gdy znalazł się na jego grzbiecie złapał oburącz wodze, jakby były jedynym, co chroni go przed śmiercią. Przełknął głośno ślinę, rozejrzał się i gdy zrozumiał, że wszyscy mogą na niego spojrzeć, natychmiast odgonił wyraz twarzy przestraszonego nastolatka i postarał się wyglądać nieco bardziej dostojnie. Nie wyszło mu.
- To jaki jest plan? A, jestem Bryant, jeśli ktoś mnie n-nie zna - głos lekko mu zadrżał. Co jakiś czas rzucał spojrzeniem na grzywę konia, który chyba nawet nie zwrócił na niego uwagi.