Wyglądałona to,że kroiła się większa bitwa. Garnath był w pewnym stopniu zainteresowany, ale nie tak zaraz - najpierw czmychnął za byle jaką osłonę, byle zejść z oczu ewentualnym przeciwnikom i zmniejszyć sobie aggro. Przede wszystkim obawiał się, żeby czasem nie oberwać strzałą, ze snotlingami ewentualnie sobie chyba poradzi (chociaż też mu nie bardzo zależy, żeby z nimi walczyć, już wolałby stuknąć któregoś łucznika). Nie będzie siedział w ukryciu długo - zaraz potem wyruszy zbierać fragi, najchętniej nie snotlingów, bo to gówno nie było warte zuzycia broni nawet. Gdyby napotkał pojedyńczą tylko sztukę takiego drania, to juz chyba chętniej by go zglanował na smierć, zamiast zużywać cenny Młotek.
Gdyby rzuciła się na niego pokaźna grupa wroga, może zaryzykować ucieczkę przeznajbliższe drzwi.
__________________ Cogito ergo argh...! |