Czas w karczmie płynął nie ubłaganie, podczas gdy goście jedli, pili i dalej się w najlepsze bawili. Estalijczyk miał przeczucie, że po tym winie które dostał jedyne co go spotka na drugi dzień, to niestrawność, lecz lepsze to, niż zasypiać o suchej gębie. Karczmarz, gdy tylko Emanuel wspomniał o jakimś święcie, smutno pokręcił głową i w paru słowach wyjaśnił mu, że Złoty Knur to po prostu najbliższa karczma w drodze do Wolfenburga. Tam jednak, nocą i podczas takiej pogody, nikt o zdrowych zmysłach podróżować nie będzie. W lesie czają się bandyci, albo i coś gorszego. Przynajmniej tak można było zrozumieć jego słowa.
Po tym oddalił się on od gości, bowiem trzeba było zająć się pracą i przypilnować, by nikt się nie opierdalał. Co jakiś czas słychać było, jak karczmarz opierdala jakąś kobiecinę krzycząc:
-“Mieńka szybciej ino, goście czekają. Wino, ile szanowny Pan ma czekać. Na stos chcesz nas wysłać. Ruszta się no baby jedne… Migiem się uwijać ino”.
I gdy już się zdawało, że wieczór minie bez żadnych atrakcji, jeden z drwali wstał raptownie od stołu. Spojrzał groźnie na jednego z Norsmenów, napiął mięśnie i fuknął:
-Ja? Ja kurwa, nie dam rady. Ja Ci pokaże.. O pięć srebrników - i drwal rzucił na stół pięć srebrnych monet. Wyzwanie zostało rzucone.
Norsmeni spojrzeli na siebie jeden po drugim i szeroki uśmiech pojawił się na ich twarzy. Ten, do którego drwal się zwracał, wstał i również położył na stół pięć srebrnych monet. Drwale i wojownicy północy wstali jednocześnie i zaczęli usuwać stoły, przepraszając przy tym gości bardzo grzecznie. Po chwili wszystkie stoły stojące na drodze do kominka zostały przesunięte do boku. Jeden z drwali podszedł do karczmarza i coś mu szepnął na ucho. Ten kiwając głową wyszedł na chwilę na zaplecze, by po minucie wrócić z dwoma grubymi na pół łokcia pieńkami drewna. Te ładnie przywiązano nad kominkiem, by się nie kołysały, ustawiając je na tej samej wysokości.
Rudowłosy, brodaty Norsk spojrzał na drwala i rzekł:
-Ha, więc dobrze. Rzucamy jeden po drugim. Czyj rzut mocniej przebije pieniek wygrywa. No, chyba że i kolejni chętni się znajdą.. - spojrzał pytająco
Drwal podał rękę Norsmenowi, tym samym zgadzając na warunki, by w tej samej chwili dobiegł wszystkich trzeci głos. Oczy gości skierowały się w stronę mówiącego, którym okazał się ów skurwiel od szlachcianki.
- To i trzeci drążek przygotujcie… No, chyba że… - nastąpiła krótka cisza, podczas której szukał kogoś wzrokiem. W końcu wybór padł na Tyra, do którego się zwrócił - A ty nie chcesz się spróbować. Widać żeś chłop z jajami i parą w łapie… No chyba, że nasz chuderlak zechce nas zaskoczyć - tu spojrzenie zatrzymało się na Estalijczyku. Skurwiel zaczął schodzić powoli do gości z półpiętra uśmiechając się szeroko.
Nie miał na sobie już płaszcza, tylko podkoszulek z krótkim rękawem, dzięki czemu można było w pełni zobaczyć jego muskulaturę. Mięśnie, praktycznie same mięśnie i blizny. Wojownik z krwi i kości, który nie odmawia żadnemu wyzwaniu.
W tym samym czasie karczmarz postawił dwa dzbany na blacie i gestem ręki zawołał jedną z kelnerek. Gdy tak jej wydawał instrukcje, skurwiel znalazł się tuż koło nich i rzucił kilka monet, biorąc jeden z dzbanów mówiąc:
- Moja Pani prosi o dobry napitek przed snem..a to.. - wskazał na dzban, który zabrał - to dla mnie - uśmiechnął się szeroko, by trzymając dzban w jednej ręce, drugą rękę podać drwalowi i Norsmenowi, przedstawiając się:
-Ulrich Sonnenbeck - po czym położył wymaganą kwotę na stole, przy okazji odstawiając dzban z winem.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |