Kieska też obudził się z nielichym kacem. Czasy jego młodości, gdy mógł pić cały dzień, przespać się i znów pić, minęły dawno, zaś teraz wiek dawał o sobie znać. Głowa już nie ta i kiszki też nie przerabiały trunku jak należy. Zajrzał najpierw do butelki, by sprawdzić, czy na porannego klina coś nie zostało. Nędzny łyk. Ale nieco pomógł.
Szepty były za głośne. Słońce za jasne. Wszystko było "Za".
- A bies z nim tańcował. W dupie mojej go mam głęboko, zresztą pewnie zdechł gdzieś w wykrocie. Ale może naprawdę ma gdzieś leże? To i kieska z tego będzie...
__________________ Bez podpisu. |