Pan Czermiński niezbyt sobie chwalił gościnę w domu gregoriusowym. Nie żeby mu ktoś skąpił miodu i strawy, służba mu nawet pod nos podstawiała co wspanialsze frykasy. Po prostu pan Paweł zbyt dużo w karczmie raczył się był winem. Gdy zatem pijacka złość przeszła, a w dodatku przez spacer z jednego domostwa do drugiego młody rycerz poczuł się dość sennie. Co prawda, pił i jadł jeszcze, co mu podstawiali, ale już z mniejszym zapałem niż to miało miejsce w karczmie. Małą też wagę przywiązywał do szczebiotania młodej karaimki do tego całego Rossowskiego, przybranego z cudzoziemska, choć bez problemu władającego językiem ojczystym. Parę razy młody szlachcic chciał się odezwać do imć Krotoskiego, kolegi żołnierza, jednak szum w głowie sprawił że zapominał o czym chciałby rozmawiać. Już pewnie byłby zasnął na swoim miejscu, gdyby nie wystąpienie Jana Gregoviusa.
Młody rycerz zaraz się ożywił, gdy zaczęły się te rozmowy wielce ciekawe. Co prawda znaku z wilczą mordą nie rozpoznawał, jednak wielce zaciekawił się dalszymi rewelacjami. Pan Paweł nie lubił przepuszczać okazji by dowieść swego męstwa, a jeśli przy okazji przysłuży się komuś znacznemu to tylko lepiej. Poza tym, i tak do zakończenia targów i jarmarków nie będzie miał pewnie okazji do załatwienia spraw z testamentem u tego całego jurysty Klewki. Jako alternatywę widział pan Czermiński tylko spędzenie następnych kilku dni nad kielichem miodu i choć to kusząca perspektywa, to wszak nie przystoi szlachcicowi odmówić pomocy potrzebującym.
Powstał zatem pan Czermiński ze swego miejsca i powiedział do Jana: - Nie można pozwolić aby bandyci i hultaje dobrych obywateli gnębili, a płci niewieściej krzywd przysparzali. Jakem szlachcic i obrońca najjaśniejszej Rzeczypospolitej, zapewniam, że możecie liczyć na moją pomoc.
- Widać, żeś Waść niedawno chyba do kraju przybył- Czermiński zwrócił się do pana Rossowskiego -, że uważasz iż jakieś pachołki miejskie winny sprawę, tak wielkiej wagi jak zaręcza pan Gregovius, rozpatrywać. Tutaj nie jacyś francuscy urzędnicy rozwiązują takie problemy, lecz spryt i miecz szlachecki!
Ponownie zwrócił się do Gregoviusa: - Choć nie wiem czemu to Waści tak zależy na tej tajemnicy, to wiedz mości Janie, że z moich ust nikt niepowołany się niczego nie dowie. Słowo rycerza!- dodał, choć teraz nie wiedział za bardzo czym odróżnić osobę powołaną, od niepowołanej. |