Zbychy spojrzał na chama śpiewaka i odparł krótko:
- Stul mordę gwałcicieli pierdolony, twoje dni czynienia zła dobiegają końca. Zostaniesz doprowadzony przed oblicze sprawiedliwości i wyznasz wszystkie swoje grzechy! - bardzo chciał na niego splunąć albo i kopnąć, ale kłóciłoby to się zbytnio z przemową jaką wcześniej powiedział. Był gotów momentalnie wyciągnąć miecz i uderzyć ostrzem w szyję tej pieprzonej świni podrzynając ją w najgorszym razie, a w najlepszym ścinając mu łeb. Tępy skurwysyn jeszcze odzywał się. Cóż to za zwyczaje na tym świecie dzieją się? - pomyślał Zbychu z pewnym smutkiem, że grajek nie został natychmiast zamordowany, a cała polana nie spłynęła krwią. To mogła być już ostatnia walka Zbycha, ale gdyby rzeczywiście doszło do walki to zrobi wszystko, że ścierwo grajka pierwsze opuściło ducha. |