Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2014, 16:17   #404
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 21:27 czasu lokalnego
Środa, 12 styczeń 2049
Gdzieś w górach
Na północny-wschód od San José de la Fragua, Kolumbia


Goito nie namyślał się długo, zerkając na plan Ruiza.
- Zastanowimy się jutro, czy jestem w stanie chodzić na takie dystanse. Zgadzam się z wami, że to miejsce musimy opuścić. Wszyscy moi się w jednym wozie nie zmieszczą, zabierzecie kogoś?
Sugerował raczej Hernandeza, Enrique i tę nieprzytomną, samemu wraz z córką woląc trzymać się oczywiście ludzi mu podległych. Uwijali się szybko, prócz samych siebie rzadko ktoś z nich miał coś więcej do transportu. Deszcz ciągle padał, teraz przypominając bardziej standardowy znany im z innych miejsc opad niż tropikalną ulewę, pozostawał jednakże nieprzyjemnym dodatkiem do czarnej nocy i leśnego otoczenia, ograniczającego widoczność do najbliższej okolicy. Dalej zasłaniały drzewa. Moya czekając aż podprowadzą pojazd, odpowiadał na resztę pytań.
- Nie mam pojęcia ilu ludzi rzucą do szukania mnie. Wiedzą, że mogę im zaszkodzić i domyślają się, że coś wiem. Sądzę, że łatwo nie odpuszczą. I wierz mi - uśmiechnął się do Bucka - sam chciałbym wiedzieć po co sprowadzają tych ludzi. Zamykają ich w jednym miejscu o ile się orientuję, ale tę wiedzę przypłaciłem atakiem na swoje miasto, lokum i własną osobę. Trochę zmalała moja potrzeba zdobycia tej wiedzy, muszę im pogratulować skuteczności.
Wsiedli do pojazdów i skierowali wgłąb lasów, za prowadzącym wozem Goito.


Jeśli droga do tartaku była trudna, to dalsze wjeżdżanie w las okazało się wręcz karkołomnym zadaniem. Ciężkie terenowe wozy co chwilę się zakopywały i ześlizgiwały z grząskiego gruntu i mokrej trawy. Tutejsi kierowali bowiem przecinką, wyciętą tutaj po to, by ciężkie maszyny drwali mogły przeprawić się do miejsca, w którym akurat prowadzono wycinkę. Nie pokuszono się nawet o zrobienie gruntowej drogi. Koleiny, które pozostawiły, były za szerokie i za głębokie dla zwykłych pojazdów. Nie poprawiał sytuacji też deszcz, ani fakt, że prawie ciągle wjeżdżali na górę. Pokonali w ten sposób mniej więcej kilometr w czasie wolniejszym od spokojnego spaceru na własnych nogach. Tylko JP kilka razy wystukiwała palcami o kierownicę, zdziwiona, że ci przed nią jadą tak wolno.

Wreszcie Kolumbijczycy zatrzymali się. "Droga" w tym miejscu przechodziła w sporą polanę. Stała tu jakaś maszyna do wycinki, wokół rozstawiono prymitywne wiaty, pod większością leżały ułożone równe bale drewna, pozbawione już gałęzi, ale nie kory. Stąd pewnie transportowano je właśnie do tartaku. Były tylko dwie odnogi, jedna prowadząca bezpośrednio na południe, w dół. Druga zaś na wschód, ale podjazd był na tyle stromy, że tylko siedząca za kierownicą Chevroleta dziewczyna nie uważała tego za absolutne szaleństwo w tę pogodę.

Gdy wyszli się naradzić, Goito wskazał im na północ.
- Tam jest dom Jonasza. Niczym zamek, na skale. Sensownej drogi podjazdu nie ma, jeśli doszły mnie dobre plotki, to specjalnie to zrobił i ma jakiś system oczyszczania drogi, gdy jej potrzebuje. Ktoś musiałby się tam wspiąć Nie wiem gdzie prowadzą te dwie ścieżyny…
- Ta na południe kończy się chyba w tym zagajniku, z którego żeśmy zwiewali - dodał Hernandez, przygładzając wąsa, jakby wcale nie był pewien swoich słów.
 
Sekal jest offline