Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2014, 10:41   #120
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Osiłek nieprędko otrząsnął się z porannego otępienia. Ucieczka wciąż była możliwa, jednak gdy mieszkańcy wsi odkryli co wydarzyło się w nocy nie mieli innego wyboru jak ruszyć na poszukiwania zbiega. I dobrze. Podróż choć zapowiadała się na długą i męczącą dawała osiłkowi nowe siły. Nic nie działało na niego tak ożywczo jak możliwość odegrania się na kimś kto zrobił z nich ostatnich głupców. No... może i urocza pannica o pięknym uśmiechu i zachęcających krągłościach zadziałała by bardziej ożywczo, ale tej nigdzie niestety nie było. Na wycieczkę w las nie było co brać wierzchowców, dlatego należało przepakować najpotrzebniejsze rzeczy z juków do podręcznych toreb. Nie było wiadomo jak długo przyjdzie im szukać drania po chaszczach, a z pustym brzuchem i zimnym grzbietem daleko nie zawędrują.

***

Brnęli przez las za tropem wypatrzonym przez Hansa. Wędrowali dobrych parę godzin patrząc jak las rzednie, a spomiędzy drzew wyłaniają się śmierdzące bagniska. Symbole odnajdywane na drzewach nie wróżyły niczego dobrego, jednak tępy upór i brak wyobraźni osiłka pozwalały mu przeć dalej, nie zważając na rosnący w grupie niepokój.

Od dłuższego czasu nikt nic nie mówił. Może to ponura atmosfera moczarów tak na nich działała, może zmęczenie, które wyraźnie dawało się we znaki wielebnemu i tropicielowi. Pierwszy, nienawykły do długotrwałych wysiłków sapał i stękał już od jakiegoś czasu, leśny Hans natomiast, zajęty odnajdywaniem tropów, kawał drogi pokonał zgięty w pół nad rozmazanymi śladami toteż nie dziwota, że w końcu i on zaczął marudzić na bolące plecy i ogólnie nieciekawy nastrój. Kieska za to milczał jak zaklęty, ni to obrażony, ni to zdeterminowany. Sigmar jeden wiedział, dlaczego chytry mytnik nie postawił na swoim i nie dał drapaka jak to było w jego zwyczaju. Gunther sam miał ochotę postąpić podobnie, ale coś pchnęło go do lasu na poszukiwania i odwrotu już nie było

Z całego owego roztargnienia niemal władowali się w pułapkę. Sycząca dziura w ziemi przysypana patykami w najlżejszym przypadku groziła skręconą kostką. Szczęściem zupełnym Leudenowe oko wychwyciło zagrożenie w porę i udało się ominąć przeszkodę.

- Pewnie węże. - mruknął osiłek do braciszka grzebiącego patykiem w pułapce - Ja bym się nie zatrzymywał. Typ nam ucieknie, a nocowanie na bagnie to kicha. -
 
Dziadek Zielarz jest offline