Shiva patrzyła to na jednego, to na drugiego. "Taa, kocham ich wymiany zdań, ale to może potrwać, a tymczasem jakieś trepy zadepczą moje stokrotki czy co my tam za zielsko mamy..."
Z ciężkim, niemal teatralnym westchnieniem pod tytułem "patrzcie jak się poświęcam"
Shiva ruszyła na dół.
- Załatwię to. Wy obserwujcie sytuacje. - krzyknęła z holu.
Kobieta otworzyła drzwi wejściowe i doniosłym głosem niemal krzyknęła, skupiając na sobie uwagę zebranych "asfaltów" - jak ładnie określił ich Marcjan.
- To teren prywatny, a nie czarna msza. Czego tu?!
__________________ Konto zawieszone. |