Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2014, 17:33   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Teoretycznie przynajmniej słusznym było nie zostawiać za sobą świadków. Ani takich, co mogli pobiec po pomoc. Problem jednak z takim podejściem do zagadnienia polegał na tym, że czasami trupem padały niewinne ofiary, a niekiedy ci, co dążyli do realizacji takiego celu, ofiary własnej krwi ponosili.

Tym razem Marco wyszedł cało z opresji, bowiem ostatni skaven nie okazał się zbyt wymagającym przeciwnikiem. Wystarczyło jedno celne pchnięcie.
Nie ostał się niestety nikt, kto mógłby udzielić odpowiedzi na parę pytań, dręczących zapewne nie tylko Marco. Nadgorliwość jest wadą, bez wątpienia.

Marco obszedł pole bitwy i przygarnął dwie kusze wraz z bełtami. Oczywiście nie zamierzał paradować po ulicach obwieszony bronią, ale Fulmine był i mocny, i cierpliwy i parę kilo więcej nie sprawiało mu kłopotów. A móc oddać dwa strzały, raz za razem, miało swoje dobre strony.


Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łup brać mogli. Ponoć. Ale też i po to, by ci, co to potrafią robić, łatali tych, co podczas walki oberwali.
Marco do Ogrodów Morra miał jeszcze daleko, ale i tak wolał się zabezpieczyć na wypadek, gdyby nieprzyjemne niespodzianki czekały na drodze na wiozących przesyłkę. A było to bardzo możliwe, skoro ktoś szczuroludzi zorganizował, by szkatułkę, dzieło elfów, przejąć. Z tego też powodu Marco do Renato Santoriniego się zgłosił, by ten mu rany opatrzył, bez upuszczania krwi oczywiście, w czym się wielu medyków lubowało, innych metod nie znając.

***

Noc, która spokoju i odpoczynku im miała dostarczyć, została w brutalny sposób przerwana.
Marco kaftan naciągnął, rapier przypasał i po wciągnięciu butów z kuszą w dłoni, gotową do strzału, na balustradkę wyszedł, by sytuację ocenić.
Tym razem nie była to wizyta tych, co chcieliby zabrać szkatułkę. Ale czy to coś zmieniało? Co prawda goście mieli ochotę wypatroszyć karczmarza, ale nikt nie gwarantował, że za chwilę nie rozszerzą zainteresowań i nie zajmą się pozostałymi członkami drużyny. A tego lepiej było uniknąć.
Nie mówiąc już o tym, że po policzeniu się z karczmarzem ktoś mógł wpaść na pomysł, by podpalić karczmę. W ramach nauczki.

Nim jeszcze Rust skończył mówić, Marco już wycelował prosto w łeb przywódcy intruzów.
 
Kerm jest offline