| Nazajutrz, gdy Francesca ponownie znalazła się pod złodziejską kryjówką, półelf czekał już na zewnątrz pałaszując dorodne, czerwone jabłko. Był chyba na tyle przyzwyczajony do ekstrawaganckich strojów rudowłosej, że rozpoznał ją w prostej sukience dopiero z kilkunastu metrów. Wgryzł się jeszcze raz w swój posiłek, po czym nonszalancko wyrzucił ogryzek w bok.
-Proszę, proszę. Ktoś tu awansował gdy nie patrzyłem i teraz wydaje rozkazy na lewo i prawo – Damaza, jak to on, rozpoczął od złośliwości zamiast powitań.
-Proszę, proszę, a ktoś tu łatwo daje się złapać w pułapkę - wampirzyca zrobiła kilka kroków do przodu, zagradzając mu drogę. Jej twarz znalazła się tuż przy twarzy złodzieja. Uśmiechnęła się sympatycznie i zmrużyła oczy.
-Ojej - powiedział z teatralną przesadą. -Jakim wymyślnym torturom mnie teraz poddasz? - Francesca lekko się skrzywila, na myśl o torturowanych przez niego kobietach, jednak szybko przypomniala sobie o celu spotkania.
- Takim, których nie zapomnisz do końca życia - musneła delikatnie wargami jego ucho, po czym ugryzła już mniej delikatnie.
-Kusicielka, jak zawsze kusicielka - zaśmiał się półelf, nie zważając na odrobinę bólu. -Tylko czemu się boję, że to kuszenie nie skończy się łóżkiem, tylko gadaniem? - Wampirzyca zaśmiała się niewinnie. - Gluptasie przecież wiesz, że jak bym czegoś chciała to bym ładnie poprosiła - kobieta nie ustępowala, miała nadzieję że uśpi czujność polelfa.
-Czyli teraz niczego nie chcesz, bo nie prosisz? - Damaza udawał, że zgubił wątek.
-Nie mogę być po prostu miła? - Francesca świdrowała go wzrokiem.
-Wtedy jesteś najstraszniejsza - mężczyzna odparł po chwili zastanowienia. -Ale powiedzmy, że złapię się na lep uśmiechu i miłych słówek. Jak mógłbym ci pomóc?
- Mówi ci coś nazwisko Lipwig?- Lisek pominęła już wszelkie ceregiele, Damaza był w dobrym nastroju, nie musiała już się starać.
Pierwszą reakcją półelfa było parsknięcie śmiechem, ale po chwili się opanował i odparł: - Za duża z ciebie dziewczynka, byś się nim interesowała. Albo on tobą.
-Dziewczynki powiadasz... Tylko? - Wampirzyca skrzywila się z odrazą, tego się po karzelku nie spodziewała.
-Nie. Chłopcy, dziewczynki. Byłby z niego świetny nauczyciel, bo bardzo lubi dzieci - zażartował, jak to on, czarno.
- Dobrze, tylko już bez szczegółów, to mi wystarczy w zupełności - kobieta zamyslila się na chwilę. Mały zboczeniec odkrył niedawno nowe powołanie, cieszyła się że nie potrwa to długo. - dzięki za pomoc - uśmiechnęła się uroczo.
-Za pomoc w czym? - zapytał mężczyzna, zauważając, że chyba się w coś przypadkiem wmieszał.
- W rozwianiu frapujacej mnie sprawy, która uciskała me serce - oznajmiła z powagą.
-Jaaaasne - jakoś nie uwierzył w odpowiedź. -Słuchaj, już jednemu arystokracie podpadłaś. Z Lipwiga taki arystokrata jak i ze mnie, ale ma wpływy w zarządzie portu i niemałe pieniądze. Zostaw go w spokoju.
- Nie martw się, nie zrobię niczego głupiego, po prostu może warto czasem spróbować czegoś nowego - uśmiechnęła się szyderczo.
-Jak chcesz czegoś nowego, to się prześpij z kobietą. Ja tu wyraźnie widzę, że coś knujesz za tymi swoim ślicznymi oczkami.- Francesca zaśmiała się,
-Spałam, ale bynajmniej nie o spanie mi chodzi - zmrużyła oczy.
Damaza szykował się do jakiejś odpowiedzi, ale wyraźnie się zaciął. Otworzył raz jeszcze usta… zamknął je po dwóch sekundach. Zastanowił się jeszcze przez chwilę, po czym wreszcie powiedział.
-Chciałem powiedzieć coś innego, ale zupełnie straciłem zainteresowanie. Spałaś z blondynką, brunetką? I w jak pikantnych szczegółach możesz to opisać? - wśród elfów w ogóle nie występował homoseksualizm, ale najwidoczniej u Damazy ludzka strona drzewa genealogicznego była silniejsza.
-Mogę opisać, ale innym razem - rozejrzała się jakby kogoś wypatrywała.
-Dobra, ale tym razem naprawdę trzymam cię za słowo. Takiej opowieści nie mam zamiaru przegapić - mężczyzna oblizał wargi. -E, a czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
-Właściwe to nie, jesteś wspaniały - pocałowała go w policzek.
-Mógłbym dać słowo, że coś jednak knujesz, inaczej nie nazwałabyś mnie wspaniałym, ale jakoś umysł mam pełen innych myśli. No to zmykaj, mam jeszcze dziś trochę roboty.
-Myślę mój drogi, że powinieneś trochę odpocząć, bo widzę, że dotyka cię ludzka dolegliwość przewrażliwienia - skwitowała go na pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. Była pewna, że nie ostudzi tym, zwykle podejrzliwego półelfa, ale miała nadzieję, że przynajmniej nie będzie tak wnikliwie węszył.
Po tym spotkaniu postanowiła zawiadomić “ukochanego” o wieczornym spotkaniu. Nie chciała przecież czekać całego tygodnia na zrealizowanie swojego planu. Oczywiście mogłaby, ale po co? Przecież trzeba było sobie ułatwiać, a wieczności w Novigradzie nie chciała spędzić. Krawiec oczywiście nie mógł być zawiadomiony bezpośrednio przez nią, póki co lepiej, żeby nie pokazywali się razem. Z tego też powodu wysłała gońca z tą wiadomością.
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |