Od dawna ni zabić niczego. Nie zepsuć niczego. Elfiaki jeść dawać, ale mało. Zabić- zjeść. Elfiak dobry, elfiak słodki.
Tak, Toka-Toka, zdecydowanie lubił mięso, a w elfickim gustował zdecydowanie. Gdy przybył w bezsłoneczne głębiny, początkowo myślał że będzie często jeść słodką elfinę. Okazało się jednak, że ostrouchy o ciemnej skórze są okrutnie niedostępne. Chować się za skorupą, mieć ostre kłuje i blasko-bolącą abrakadabrę, myślał Toka-Toka i raczej jadł inne rzeczy. Szczury. Kawałki padłych towarzyszy, jak zdążył przed pająkami. Okazało się więc, że gdy inni więźniowie często tracili siły, on zyskiwał.
Dlatego szybko awansował. Najpierw siedział w klatce z dziwnym napisem "Żyweracjeżywnościowedlapająków" jak wytłumaczył mu siedzący wraz z nim stary i dziwnie mówiący ludź. Klatki szybko się opróżniały - pewnie inni też szybko awansowali - aż w końcu przyszła kolej na niego. Przyczepiono mu łańcuch do obroży i kazano kąsać każdego kto podejdzie. Tak pilnował jakiegoś miejsca - nie wiedział nawet jakiego. Był dobry w tym - zjadł w życiu tyle psów, że robotę miał we krwi. Pies dobry, myślał goblin, ale elfiak lepszy!.
Teraz znów awansował. Jakiś elfiak go zobaczył i uznał, że taki kawał goblina może ciągnąć wózek z urobkiem w małym korytarzu razem z niewolnymi krasnoludami.
Ale tak naprawdę to raczej była degradacja. Ciągnąć-nie ciągnać-Ciągnąć - nie ciągnąć. To męczy. A karło-ludzie żylaści. Tęsknił do łańcucha i miski, szczurów, które łapał oraz tych, co czasem odpędzał.
Teraz elfiak kazać iść z jednym karło-ludziem i dużym ludziem. Co robić - iść. Strasznem elfiaki jak każą i nie zrobić, to bólbólbólbólból. I nie można oddać.
Toka-Toka nie miał nic przeciwko bólowi, jeśli mógł się odwdzięczyć. Ja mieć własne krzywdo-rzeczy. Zdziero-kamień i żelazny kłuj, z zadowoleniem poklepał się po cuchnącym futrze, które nosił, gdzie schował pięściak i zaostrzony, pięciocalowy gwóźdź. Nikt mi nie zabrać! I któregoś dnia zjeść słodkiego elfiaka!
I wtedy spotkali tamtych. Mieli kłuje i skorupy elfiaków. Ale nie byli elfiaki. Toka-Toka był rozdarty, nie wiedział co robić. Z nadzieją spojrzał na towarzyszy, bo wiedział już że wygodniej czasem się posłuchać niż samemu zrozumieć dziwny świat. Nie dziwny - Cy-wi-ly-zo-cwany, jak mu orzekł jakiś karło-ludź. Potem Toka-Toka zjadł rękę tego karło-ludzia, jak go przysypało w kopalni, ale po kryjomu. Karło-ludzie nie lubili jak się zjadało ich współplemieńców. Na wszelki wypadek szczury i robaki też jadł po kryjomu, bo kto ich tam wie?
Dlatego goblin postanowił spytać, co zrobić?
- Blagla bu wla kro blam! Blam?!
Wielkiemu orkowi, który był wśród tamtych lekko uniosła się powieka. Cokolwiek to jest, takiej mowy zielonoskórych nie słyszał. To wogóle mowa?
- Wram! Uuuum Bla! Mniam! - zniecierpliwił się Toka-Toka, podskakując energicznie w miejscu i pokazując na elfie zwłoki.
__________________ Bez podpisu.
Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 18-03-2014 o 14:42.
|