Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2014, 10:35   #101
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Crubnash cały czas nie miał pojęcia co się tutaj dzieje. Stał i oglądał. Nic nie mówił, chodził tam gdzie mówiła reszta. Obserwował, słuchał, był czujny. Jego orkowy mózg przyswajał coraz więcej informacji o tym dziwnym miejscu. Nie rozumiał jak małe, czarne elfiaki jeszcze nie wytłukły tych jaszczurek. Przecież wyglądały całkiem smacznie. Przypomniał sobie jak Bgul - ich orkowy kucharz - przygotowywał takie coś. Było bardzo dobre i chrupiące.
Jednak ludzinki, te mniejsze i te większe, chciały szybko usunąć te bransoletki. Nie protestował. Od początku nie podobały mu się te błyskotki. Po prostu szedł dalej starając się nie robić hałasu. Po prostu podążał za innymi. Wspominał wolność. Walki z jego już zmarłym bratem, podboje wiosek, grabienie kupców. To wszystko było takie piękne... chciałby do tego wrócić.
A gdy tylko odzyska upragnioną wolność... to przyjdzie tutaj i da w papę wszystkim czarnym elfiakom. Temu tutaj też...
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 17-03-2014, 23:43   #102
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Jedyne co dzieliło niewolników od stracenia tego niechlubnego tytułu i zyskania miana wolnych to najbliższe kilka kroków. Choć mówi się, że to właśnie obecny krok jest tym najtrudniejszym, gdyż jest krokiem w nieznanie, to nie przeszkodziło to naszym bohaterom w jego wykonaniu. I kolejnego. Napięcie rosło, po raz kolejny spodziewali się, że tym razem uda im się pozbyć uciążliwych błyskotek. Tym razem byli pewni, że to jest właściwe miejsce, a zawirowania magii przed nimi są węzłem magii pierwotnej. Faerzress. Zadziwiające, jak coś tak obcego dla tej grupki osób, było jednocześnie czymś upragnionym, najbardziej wyczekiwanym.

Jednak kolejne kroki przyniosły wszystkie odpowiedzi, a pierwszy miał się przekonać o konsekwencjach wejścia do węzła Veles. Młody aasimar, pół-boska istota, władająca magią uzdrawiania, który od początku, gdy znalazł się w niewoli morcznych elfów trzymał się cały czas swego etosu i nie przedkładał własnych korzyści nad zdrowie innych towarzyszy niedoli. Zaraz za nim kroczył niewielkiego wzorstu gnom, mistrz magii iluzjonistycznej, Dinin, który mimo swego wieku i ogromnej dawki ciekawości, często wahał się i bał o swoje życie, jednak nie przydatność w walce była jego atutem (co wcale nie znaczy, że był nieprzydatny! W końcu magiczny pocisk między oczy zniechęci każdego oponenta), a jego rozległa wiedza w różnych dziedzinach. Dalej, opornie i niespiesznie, w stronę węzła magii zmierzał grupowy cwaniaczek, miglanc i kombinator. Nikt nie wie, czy Delamros faktycznie potrafi posługiwać się rapierem, czy jego jedynym orężem jest ostry jak brzytwa język i nieskazitelna uroda, której ulegnie każda panna. Za tą trójką szedł ciężko szary ork. Prawdziwy wojownik z krwi i kości, osoba nie słów a czynów, zupełne przeciwieństwo Delamrosa - Crubnash. Mimo, że z myśleniem u orka było dość ciężko, tak jak i ze współpracą, to wielokrotnie jego zamiłowanie do przelewu krwi pomogło tej osobliwej zbieraninie więźniów wydostać się z ciężkich bitew.
Na samym końcu szli ramię w ramię, drow oraz krasnolud - Shaz'zar oraz Griffin. Ten pierwszy był najbardziej tajemniczą postacią w grupie, nie dał się poznać do końca, ani nikt nie poznał jego historii, natomiast ten drugi, był typowym krasnoludem. Silnym, rozmownym i dobrodusznym.

Gdy nasi bohaterowie znaleźli się w zasięgu oddziaływania węzła magii i karwasze oraz obroże zaczęły świecić. Najpierw aktywowały się wszystkie runy, które na nich się znajdowały, choć nigdy wcześniej to się nie działo. Następnie biżuteria zaczęła świecić jeszcze mocniej, tak że nie dało się już rozróznić poszczególnych inskrypcji na ich powierzchni - obroże przypominały raczej pierścienie, które ktoś rozgrzał do białości w ogniu kuźni, jednak były dalej zimne w dotyku i nie parzyły. Po chwili magiczne przedmioty zaczęły lekko wiborwać, powoli przybierając na sile. W pewnym momencie, gdy dało się wyczuć, że był to moment krytyczny dla wytrzymałości materiału z którego zostały stworzone, zwyczajnie eksplodowały, rozsypując się na setki drobnych kawałków.

Byli... byli wolni. Nie byli już niewolnikami. Nic co sprawiało, że drowy miały nad nimi kontrolę nie zostało. Mogli odejść z kopalni, nie przejmując się magiczną barierą, która zatrzymywała ich obroże. Mimo wszystko... nie byli wolni. Mimo, że zrobili pierwszy krok do wyrwania się ze szponów morcznych elfów to dalej byli zakładnikami Podmroku, który tak łatwo im nie odpuści. Nawet jak uda im się ucieć poza kopalnie i przeżyć to czeka ich możliwe, że jeszcze cięższa walka o przetrwanie w surowych warunkach podziemnej krainy. A każdemu zależało na jej opuszczeniu, gdyż żadne z nich nie pochodziło stąd i jedyne o czym marzyli to ponownie ujrzeć niebo i słońce. Oczywiście wszyscy poza Shaz'zarem, który należał do rasy, która ich uwięziła - morcznych elfów.
Gdy euforia z pozbycia się niechcianej biżuterii powoli opadała poszukiwacze wolności rozejrzeli się w okół, a to co zobaczyli szybko sprawiło, że jej pozostałości się ulotniły. Oto dążenie do celu, jakim było odzyskanie wyzwolenia, zebrało kolejne żniwo. Wśród szczątków karwaszy i obroży leżało bezgłowe oraz pozbawione rąk ciało drowa. Korzystanie z pierwotnej magii okazało się bardziej niebezpieczne niż mogli przypuszczać. Najwidoczniej karwasze i obroża Shaz'zara były wytrzymalsze niż pozostałych i nie dały się tak łatwo zniszczyć, a gdy energia magiczna zgromadzona w nich przekroczyła pojemność maksymalną eksplodowały - z tą różnicą, że tym razem na prawdę, zabijając nieszczęsnego drowa na miejscu. Przynajmniej nie cierpiał...

Co ciekawe, węzeł magii zniknął. Przezroczysta kula rozprysła się równocześnie z obrożami, z głośnym bzykiem, pozostawiając w powietrzu zapach naelektryzowanego powietrza.

Tymczasem, nieopodal, znajdowała się zupełnie inna grupka, o równie niespotykanej kombinacji członków. Nikt nie wiedział, że przyjdzie im spotkać się z innymi niewolnikami i spleść swoje losy w jedną nić, która miała na celu jedno - uwolnić się spod smagania bata drowów. Zresztą ta grupa nie wiedziała, że ucieczka będzie możliwa. To, że zawędrowali w tą opuszczoną część kopali było czystym przypadkiem. No, może nie do końca, przecież zostali wysłani ze swojej stacji wydobywczej do innej, a szczęście chciało, że strażnik, który kazał im zmienić lokalizację pracy był zbyt leniwy żeby ich odprowadzić i puścił ich samopas. Natomiast pech chciał, (choć może w sumie szczęście?) że ta grupka niewolników zabłądziła, mniej lub bardziej umyślnie wśród identycznych korytarzy w kopalni adamantytu.
Tych niewolników los dobra chyba po wzroście. Trójka więźniów ustawiona była od najmniejszego do największego - od małego goblina, który nazywał się Toka-Toka (a było to raczej jedno z niewielu słów, które ten dziki duch używał), który na plecach miał skórę zdartą żywcem z jaskiniowego szczura. Poprzez krasnoluda, który raczej nie wyglądał na zaprawionego w boju, ale wygląd może zmylić, a każdy kto stanie naprzeciw Kreista vel'Kurtza srogo będzie mógł się o tym przekonać. Pochód zamykał ponad dwumetrowy, powściągliwy w mimice pół-giganta - Rasvana Rashka'i, zupełnie różnego od przedstawicieli swojej rasy. Nie miał bowiem masywnej budowy, był raczej smukły, co czyniło go bardziej niezwykłym.
Podczas swojej wędrówki druga grupa niewolników przypadkiem trafiła w miejsce, które pierwsza grupa chciała za wszelką cenę znaleźć. Gdy Rasvan, Kreist i Toka-Toka weszli na polanę dostrzegli stojącą tam grupę, częściowo uzbrojoną, oraz leżące, bezgłowe i bezrękie ciało drowa. Tamta grupa była uzbrojona między innymi w rapiery mrocznych elfów, a jeden z nich miał na sobie pancerz drowów, choć sam nim nie był.

Sytuacja stała się napięta, gdyż obie grupy wpatrywały się w siebie, wyczekując kto wykona pierwszy ruch, a sytuację dodatkowo skomplikowało powolne odnawianie się mocy węzła, co można było dostrzec poprzez formowanie się małej kuli energii, w miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się jej duża wersja. Jednak miniaturowy węzeł nie był przezroczysty, a wyglądał bardziej jak kotłujące się błyskawice.
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 17-03-2014 o 23:48.
Lomir jest offline  
Stary 18-03-2014, 09:56   #103
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wolność! Częściowa, ale jednak wolność. Bez tych przeklętych bransolet i obroży mieli więcej szans, niż poprzednio.
Dużo więcej szans.

Śmierć Shaz'zara była nieprzyjemnym i nieprzewidzianym dodatkiem do świeżo uzyskanej wolności. Dobry drow, to martwy drow, ale ten akurat stanowił wyjątek od tej reguły. Nie mówiąc już o tym, że Shaz'zar mógł być wielką pomocą podczas przemierzania Podmroku. Któż poza nim znał wszystkie niebezpieczeństwa tej przeklętej krainy? Z pewnością nikt z tych, co pozostali przy życiu.
- Żegnaj. Niech twa dusza znajdzie spoczynek. - Krótkimi słowami pożegnał Shaz'zara.

Pojawienie się w okolicy innych niewolników stanowiło dość nieprzyjemne zaskoczenie.
Kolejna grupa, która uciekła? Bardzo wątpliwe...
Być może przemawiał przez Velesa brak wiary w ludzi (a raczej w inne istoty rozumne), ale nie zamierzał ryzykować. A nuż spotkali się ze zwykłymi szpiclami? Poza tym magia ponownie zaczynała się budzić, a to znaczyło, że lepiej znaleźć się jak najdalej stąd.

- Dinin, łap swoje zabawki i wynosimy się stąd - zaproponował, ruszając w stronę wyjścia. Innego niż to, którym tu weszli.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-03-2014, 14:38   #104
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Od dawna ni zabić niczego. Nie zepsuć niczego. Elfiaki jeść dawać, ale mało. Zabić- zjeść. Elfiak dobry, elfiak słodki.

Tak, Toka-Toka, zdecydowanie lubił mięso, a w elfickim gustował zdecydowanie. Gdy przybył w bezsłoneczne głębiny, początkowo myślał że będzie często jeść słodką elfinę. Okazało się jednak, że ostrouchy o ciemnej skórze są okrutnie niedostępne. Chować się za skorupą, mieć ostre kłuje i blasko-bolącą abrakadabrę, myślał Toka-Toka i raczej jadł inne rzeczy. Szczury. Kawałki padłych towarzyszy, jak zdążył przed pająkami. Okazało się więc, że gdy inni więźniowie często tracili siły, on zyskiwał.

Dlatego szybko awansował. Najpierw siedział w klatce z dziwnym napisem "Żyweracjeżywnościowedlapająków" jak wytłumaczył mu siedzący wraz z nim stary i dziwnie mówiący ludź. Klatki szybko się opróżniały - pewnie inni też szybko awansowali - aż w końcu przyszła kolej na niego. Przyczepiono mu łańcuch do obroży i kazano kąsać każdego kto podejdzie. Tak pilnował jakiegoś miejsca - nie wiedział nawet jakiego. Był dobry w tym - zjadł w życiu tyle psów, że robotę miał we krwi. Pies dobry, myślał goblin, ale elfiak lepszy!.
Teraz znów awansował. Jakiś elfiak go zobaczył i uznał, że taki kawał goblina może ciągnąć wózek z urobkiem w małym korytarzu razem z niewolnymi krasnoludami.
Ale tak naprawdę to raczej była degradacja. Ciągnąć-nie ciągnać-Ciągnąć - nie ciągnąć. To męczy. A karło-ludzie żylaści. Tęsknił do łańcucha i miski, szczurów, które łapał oraz tych, co czasem odpędzał.

Teraz elfiak kazać iść z jednym karło-ludziem i dużym ludziem. Co robić - iść. Strasznem elfiaki jak każą i nie zrobić, to bólbólbólbólból. I nie można oddać.
Toka-Toka nie miał nic przeciwko bólowi, jeśli mógł się odwdzięczyć. Ja mieć własne krzywdo-rzeczy. Zdziero-kamień i żelazny kłuj, z zadowoleniem poklepał się po cuchnącym futrze, które nosił, gdzie schował pięściak i zaostrzony, pięciocalowy gwóźdź. Nikt mi nie zabrać! I któregoś dnia zjeść słodkiego elfiaka!

I wtedy spotkali tamtych. Mieli kłuje i skorupy elfiaków. Ale nie byli elfiaki. Toka-Toka był rozdarty, nie wiedział co robić. Z nadzieją spojrzał na towarzyszy, bo wiedział już że wygodniej czasem się posłuchać niż samemu zrozumieć dziwny świat. Nie dziwny - Cy-wi-ly-zo-cwany, jak mu orzekł jakiś karło-ludź. Potem Toka-Toka zjadł rękę tego karło-ludzia, jak go przysypało w kopalni, ale po kryjomu. Karło-ludzie nie lubili jak się zjadało ich współplemieńców. Na wszelki wypadek szczury i robaki też jadł po kryjomu, bo kto ich tam wie?

Dlatego goblin postanowił spytać, co zrobić?
- Blagla bu wla kro blam! Blam?!

Wielkiemu orkowi, który był wśród tamtych lekko uniosła się powieka. Cokolwiek to jest, takiej mowy zielonoskórych nie słyszał. To wogóle mowa?

- Wram! Uuuum Bla! Mniam! - zniecierpliwił się Toka-Toka, podskakując energicznie w miejscu i pokazując na elfie zwłoki.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 18-03-2014 o 14:42.
TomaszJ jest offline  
Stary 18-03-2014, 18:27   #105
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Nagle coś się tak porobiło, że te metalowe obroże na szyi i nadgarstku pękły. Fajno. Co dokładnie zrobiły ludzinki to ork nie wiedział. Dobrze było móc znów rozmasować swoje kości. Trzeba było się teraz namyślić co trzeba zrobić żeby nie spotkać armii małych, czarnych elfów. No, a kto inny był w tej drużynie stworzony do myślenia jak nie Crubnash?
- Te... trza chyba siem dowiedzieć gdzie w ogóle wyjdziem jak tam pójdziem. Nie? Bo gupio by było jakbyśmy sem wyszli prosto w koszar elfiaków. Nawet ja nie dam rady jak mnie wyjdzie takich sto. Ja żem nie jest jak mój tatulo, co by ich wszyskich zarombał i jeszcze wołał o wiencej. Jeszcze mnie trohu do niego brak.
Rozmyślania Crubnasha przerwały kroki z jednego z korytarzy. Wyszło tam trzech zgubionych niewolników. Niewolników - bo jeszcze mieli pierścionki. Crubnash swoim zwyczajem podniósł jedną brew i zmarszczył czoło. Popatrzył na tę dziwną grupkę. Mały gobos, taki co ich się wystrzeliwało z katapult na ludziowe zamki, kolejny brodaty i taki co był nieco większy niż sam Crubnash.
- Ouuu! - 'powiedział' z uznaniem patrząc na giganta.
Po chwili jednak zwrócił się do Velesa.
- Hmm... a co jak oni zostali wysłani tak jak ja i ten mały karzełek? - wskazał na gnoma.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 18-03-2014, 18:35   #106
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Minęło już tyle czasu, że powoli zaczynał się przyzwyczajać.

Trudno określić dokładny czas, kiedy tu trafił. Dał się złapać jak jakiś niemyślący idiota. Zanim zszedł do podziemi dowiedział się o nich tyle, ile tylko się da. Znał każdy róg - teoretycznie - jednak wiedza teoretyczna w umyśle Rashki była prawie jak empiryczna. Odnalazł miejsca, które planował odnaleźć, jednak z kontaktami poszło gorzej. Nikt nie słyszał o osobie Keishy d'Olabanazor, wedle zapewnień - potężnego, drowiego Czarnoksiężnika. W tym miejscu można już się było domyśleć, o co chodzi. Jednak Rasvan uznał, że ów inwokator może się ukrywać. Nawet jeśli - pluł sobie w brodę - to powinien zaopatrzyć się w jakąś ochronę. A wyruszył sam.

Złapali go już po paru minutach od opuszczenia znanych terenów. Śmiali się, gdy ciągnęli go do obozu, a co najgorsze - wykrzykiwali imię Keishy. Rashka nigdy w życiu nie czuł się tak upokorzony. Zadrwili z niego, potraktowali jak ostatniego kretyna, a on jeszcze dał się w to wrobić.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Wiadomo, Rasvan myślał o ucieczce. Jednak zdawał sobie sprawę, że jedna nieudana próba mogła oznaczać o wiele gorsze następstwa niż to, co działo się aktualnie. Przez długi czas szukał jakiejkolwiek sposobności, by na niej oprzeć swój plan. Nawet parę ich miał, jednak żaden wystarczająco pewny, aby się na niego zdecydować. Poza tym męczyła go jeszcze jedna myśl - nawet jeśli ucieknie, to hańba, której tu doznał, całkowicie zszargałaby mu reputację. Dlatego prawie tak samo ważna jak ucieczka, była zemsta, polegająca na zabiciu dwóch drowów, którzy go pojmali. Rashka zdawał sobie sprawę, jak bardzo rozpoznawalną postacią jest i wiedział, że historie już pewnie krążą po obozowisku. Mimo to brak jedynych, którzy mogliby to potwierdzić, byłby mu bardzo na rękę.

Tym oto sposobem przez ostatnie tygodnie Rasvan był wciąż pogrążony w przemyśleniach. Ci, którzy próbowali go poznać, szybko sobie odpuszczali. Gigant zbywał ich lakonicznymi odpowiedziami, jednak zawsze dodawał coś, co sprawiało, że rozmówca już do niego nie wróci. Nie miał ochoty na nowe znajomości, nie w miejscu tak kojarzącym się z jego upokorzeniem. Dlatego większość współ-niewolników, która z nim próbowała rozmawiać, po tych próbach otwarcie go nie lubili. Dał się poznać jako arogancki, opryskliwy, obrażony na świat królewicz. Bo to ostatnie trzeba było przyznać - nawet w niewolniczych łachmanach rysy twarzy Rashki były iście królewskie. Spojrzenie, mowa i gesty tylko to potwierdzały - jeśli chciał, to potrafił przemawiać. Potrafił być przekonujący jak nikt inny, jednak ostatnie dni nie dawały mu do tego sposobności.

Aż do teraz. Rasvan nie zdziwił się, że zostali opuszczeni przez przynależnego im opiekuna - zdarzało się to na tyle często, że na tej sposobności próbował oprzeć jeden ze swoich planów. Niestety, obroże były na tyle dużym problemem, że nie wiedział, jak miałoby to wyglądać dalej. Jednak ich vis-a-vis ów ozdób nie mieli, a to było warte uwagi.
Z lekkim niepokojem spostrzegł, że grupie się spieszy. Jeden z nich obrzucił ich przelotnym spojrzeniem i zaczął zbierać się do odejścia w przeciwną stronę. Tej okazji nie można było ot tak wypuścić z rąk.

- Czekajcie! - Huknął na tyle mocno, że wszyscy odruchowo na niego spojrzeli. - Widzę, że wam spieszno i nie mam zamiaru być powodem waszego opóźnienia. - Skłonił się uprzejmie, po czym powoli zaczął zbliżać się w stronę swych rozmówców. - Chcę tylko się spytać, czy może macie możliwość poświęcenia nam chwili? Widzicie, jesteśmy tacy jak wy. - Mrugnął; biorąc pod uwagę wygląd, zdanie było co najmniej komiczne. Wskazał jednak po sekundzie na swą obrożę. - A przynajmniej tacy, jacy kiedyś byliście. Proszę, odpowiedzcie mi, jak pozbyliście się tych diabelskich narzędzi, które nas uwiązują jak jakieś psy na smyczy? Czy my też możemy je zdjąć? Proszę, pomóżcie nam. - Ostatnie słowa brzmiały wybitnie nienaturalnie, a dodając grymas obrzydzenia na twarzy Rashki, wydawało się jakby musiał użyć ich po raz pierwszy.
 
Demoon jest offline  
Stary 18-03-2014, 18:56   #107
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Veles najchętniej obróciłby się na pięcie i poszedł stąd jak najdalej, ale wrodzony takt i niechęć do niepotrzebnego robienia sobie wrogów skłonił go do zatrzymania się i udzielenia odpowiedzi.
W miarę wyczerpującej odpowiedzi.

- To nie nasza zasługa - odparł. - Przed chwilą działała tu jakaś dziwna magia - wskazał na miejsce, gdzie przed chwilą istniał węzeł mocy - która zniszczyła nasze bransolety.
- Ale na tego drowa - pokazał na ciało Shaz'zara - podziałało to aż za dobrze.

- Sądzę - jeszcze raz spojrzał na odradzający się węzeł mocy - że jeśli poczekacie chwilę lub dwie, to to miejsce ponownie odzyska moc, a potem pomoże i wam.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-03-2014, 07:55   #108
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Wolność? WOLNOŚĆ! Jak na razie częściowa, ale zawsze wolność! Mimo tego małego sukcesu nie można było zapominać o tym, iż pozbycie się obroży to dopiero początek ich zmagań o życie z niebezpiecznym podmroku. Muszą wydostać się z terenów kopalni, następnie z miasta drowów, następnie przeżyć w dzikich jaskiniach tego podziemnego świata, by na koniec znaleźć wyjście na powierzchnię. Patrząc jak najbardziej optymistycznie to najtrudniejszą rzeczą będzie właśnie dotarcie do powierzchni. Patrząc natomiast bardziej pesymistycznie to przecież drowy już zaczęły ich szukać, co widzieli, gdy oddział zbrojnych przybył do oględzin rumowiska. Oznaczać to mogło, iż jak do tej pory pozbycie się obroży było tylko pyłkiem w oku.

Dinin najchętniej znalazł by jakiś portal, który przeniósł by ich do świata na górze, lecz wiedział, iż znalezienie czegoś takiego graniczyło z cudem, albo szanse były jeszcze mniejsze. Wszakże gdyby drowy posiadały coś takiego, to nie przedzierały by się przez te korytarze, prawda? Mimo wszystko ulga którą poczuł nie mogła się równać z czymkolwiek, co wcześniej przeżył. Radość była tak silna, gdyż podczas swojego długiego życia nie był nigdy zniewolony i nie ma ochoty tego nigdy więcej przeżywać. Niestety euforia nie trwałą długo, gdyż jak odkryli magia zadziałała na drowa trochę za mocno i niestety przyszedł jego czas. Gnom chciał się pomodlić za duszę towarzysza niedoli, lecz mimo wszystko nie zrobił tego z obawy przed drowimi bogami. Wszakże kto mógł wiedzieć jacy oni by nie byli?

Gdy zakładał plecak, jak nu to polecił Veles, do jego uszu dobiegł odgłos kroków, a chwilę potem w pewnej odległości od nich pojawiła się trójka osobistości. Co ciekawe byli niezwykle różni, biorąc pod uwagę choćby ich wzrost. Jeden z tego co widział był najpewniej goblinem, drugi krasnoludem, co wywnioskował po okazałej nadal brodzie, natomiast co do ich najwyższego towarzysza, to nie mógł sobie przypomnieć do jakiej rasy należał.

Czuć było, iż napięcie rośnie z każdą chwilą. Gnom już wodził oczami po swoich towarzyszach, by zorientować się co oni o tym sądzą. Nie dążył dużo się dowiedzieć, gdyż Veles oraz ten wysoki z tamtej grupy zaczęli rozmawiać. Słowa giganta były dla gnoma niemałym zaskoczeniem, gdyż życzliwość i jako taka uprzejmość nie były normą wśród niewolników drowów. Przełknął ślinę, czekając na rozwój wydarzeń. W razie potrzeby był gotowy, by puścić się biegiem w ucieczce.
 
Zormar jest offline  
Stary 19-03-2014, 12:52   #109
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kreist stracił wszystko. Ziemie, majętności, posiadłość, wolność, spokój oraz rodzinę, a także szacunek do samego siebie, bo to wszystko nie pozbawiło go chęci życia. Miał już swoje lata. Wile wiosen też minęło odkąd ostatni raz powrócił z przygody. Ustatkował się. Uspokoił. Dopiero drowy odebrały mu ten spokój i szczęście.
Pobyt w podmroku to okres który zlewa się w jedną, nie do końca wyraźną, serię upokorzeń, wstydu, bólu i nienawiści. To bardzo zły okres. Ale teraz coś się zmieniło. Pierwszy raz nadzieja dała radę jaśniej zaświecić. Inni niewolnicy znaleźli sposób na pozbycie się kajdan.

Kreist był pulchnym krasnoludem. Skóra na jego dłoniach tak dawno nie trzymała broni, czy narzędzi, że zmiękła. Umysł zwolnił, a podczas tej przygody która wciąż trwa popadł, w pewnym stopniu, w apatię. Nie wyglądał na wojownika i nie miał przy sobie żadnej księgi magicznej, choć tutaj to nie było dziwne.

- Ten węzeł? - zapytał wskazując kulkę mocy, zdał sobie sprawę, że pytanie było głupie więc machnął ręką. Pięciu próbowało. Czterech przeżyło. To jest warte ryzyka. Bez wahania ruszył w jego stronę. W środku czuł strach. Co jeśli będę tym jednym na pięciu? Ale nie pozwolił mu się ujawnić. W myśl zasady “Odważny to ten który jako jedyny wie, że się boi. Tylko szaleniec nie czuje strachu.”
- Jak go użyć? - zapytał w połowie drogi, nie zatrzymując się.
 
Arvelus jest offline  
Stary 19-03-2014, 13:47   #110
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Nie doczekawszy się odpowiedzi, goblin podszedł do bezgłowego trupa leżącego na ziemi, podejżliwie patrząc na nowo napotkanych. Nie znał ich. Ale teraz nie miało to aż takiego znaczenia, bo mięso na ziemi pachniało elfiakiem, słodkim soczystym elfiakiem! Toka-Toka dawno nie jadł elfiaka i ślinka pociekła mu spomiędzy ostrych igiełkowtych zębów po brodzie na ziemię.

Patrząc podejrzliwie na obcych - a zwłaszcza wielkiego zielonoskórego, którego podejrzewał o przywłaszczenie sobie mięsa prawem silniejszego, zaczął obwąchiwać elfiaka i oblizywać się na myśl o uczcie. Wyciągnął zza pazuchy ostry, obsydianowy pięściak,którym zamierzał odciąć sobie smakowity kąsek.

I wtedy usłyszał - oni też złapani! I zdjęli niewygodne rzeczy z szyi!
Schował błyskawicznie pięściak i złapał za obrożę, próbująć na siłę ściągnąć. Elfiak słodki, elfiak smaczny, ale obroże niedobre. Nie ma obroży - można oddawać bólból! I zabijać elfiaków na słodkie mięsko!
Bowiem Toka-Toka zrozumiał że to miejsce jest BARDZO WAŻNE. Bo można tu zdjąć tę rzecz. Szarpał więc mocno, najmocniej jak umiał, czasem niemal się dusząc i krztusząc, ale bez rezultatu. Wtedy Karło-ludź wskazał małe błyszczące coś. Toka-Toka dłużej nie czekał. Wpadł na bardzo-mądry-plan i podbiegł do świecącej kulki, próbując dotknąć jej obrożą, straszliwie zezując małymi goblinimi ślepkami by trafić dobrze.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172