Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2014, 15:57   #206
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Post powstał przy współpracy z MG...

Łamanie paliczków, ból, łamanie kości śródręcza, ból, przeciskanie nie zdatnej do niczego dłoni przez obręcz, ból... Ortega nie należał do słabych psychicznie. Jego psychika była przygotowana na takie katusze jakim ciało nie było w stanie podołać. Dziewczynka jednak pozostawała niewzruszona. Rick nie przerywał swojego przedstawienia i zaciskając zęby, spinając mięśnie dokończył swego dzieła. Jego główne narzędzia pracy były uszkodzone, ale... był wolny. Czuł satysfakcję...

Mimo to żołnierz nie ustał na nogach. Mentalny atak zdaje się bezbronnego dziecka zwalił go z nóg. Punisher wiedział, że to nie byle kto. Podejrzewał, że to "coś" mogło wykraczać potęgą poza jego obecnie mniejsze siły. Chwile kiedy nie widział nic żołnierz poświęcił na krótką myśl. Czy tak chciałby umrzeć? Mówią, że wybór jest czymś na co niewielu stać - on do nich niestety nie należał.

Kiedy mała, krągła główka dziecka zmieniła się w wykręcony, nieregularny pysk Ortega nie wytrzymał ze zdumienia. Wielkie niczym noże kły, potężne rogi, brunatne rządne krwi ślepia i pazury - zdaje się - mogące rozrywać hartowaną stal.

- Jesteś mój! - demon przemówił zrozumiałym dla mężczyzny językiem.

Ortega nie wstawał, a szybko przesuwał się po ziemi niczym pająk w kierunku wyjścia. To coś było… Zdecydowanie najgorszym koszmarem jaki widział w życiu. Dawno się tak nie bał. Nigdy nie był bardziej pewien, że to uczucie w jego ciele to strach. Z ludźmi mógł walczyć, z bestiami i maszynami też, ale to? To przekraczało jego zdolności chociaż prób ataku. To był demon.

Uciekał najszybciej, jak tylko potrafił w takim stanie. Pełznął w stronę wyjścia. Byle dalej od tego czegoś. Od tego ucieleśnionego koszmaru, od tego przerażającego bytu, w który zmieniła się dziewczyna. Stwór zaryczał, spróbował chwycić Ortegę za nogę. Ten poczuł, jak jeden ze szponów bestii przebija mu kończynę, rozcina łydkę dołączając kolejną krwawiącą ranę do tych wcześniej otrzymanych.

Bestia jak na tak egzotyczną, rzadko spotykaną zachowała się jak zwyczajny zwierzak. Atakowała swą ofiarę. Ortega poczuł ból, zobaczył wylewającą się z jego ciała krew, ale nie poddawał się. Wiedział, że już po nim, ale nigdy nie miał zamiaru swojemu katowi nic ułatwiać. Ani gdy był w pełni sił, ani też teraz - połamany, krwawiący, obolały i chory. Żołnierz odsuwał się dalej rozglądając się za najlepszą bronią. Mimo iż nie miał zamiaru walczyć zrobił to, bo wypracowane przez lata nawyki wygrywały swój rytm jego działania. Teraz był pewien. Tak mógł umrzeć. To był osobnik, z którym przegrana nie była hańbą dla nikogo…
 
Lechu jest offline