Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2014, 16:05   #128
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Naprężenie łuku wywołało jednak większy ból niż początkowo sobie zdawał sprawę. O martwiejących palcach, mroczkach przed oczami i powoli przychodzącą ciemnością upadł na kolana wypuszczając łuk z dłoni. Kiedy powróciła jasność widzenia zobaczył przed sobą postać Kieski zasłaniającą ich tarczą.

Dlaczego nie zareagował od razu kiedy zobaczył pułapkę? Dlaczego nie ostrzegł wszystkich i nie przygotowali się na to co później nastąpiło? Ganił sam siebie w duchu. Odpowiedź była prosta, był tylko człowiekiem i zmęczenie i perspektywa kolacji zaprzątała mu głowę. Pani Rhyia musiał być z nim kiedy dostrzegł zasadzkę zastawioną przez piekielny pomiot, a teraz? Teraz było za późno na odwrót.

Raz jeszcze sięgnął po łuk sycząc z bólu. Musiał odczekać, aż diabelskie nasienie strzeli zanim odda ostatni strzał. Ostatni, bo nie przewidywał by na kolejny starczyło mu sił. Musiał go ustrzelić, tylko osłabienie i ból nie pomagało w całej sytuacji. Nadzieję miał, nadzieję, że wyuczone mięśnie nie zawiodą i nadzieję na to, że Pani Rhya doda mu sił. Urywanym oddechem złożył krótkie, ale jak szczere słowa prośby do bogów o pomoc.
- Shallyo, Rhyo, bogowie, dopomóżcie.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 18-03-2014 o 16:43. Powód: literówka
Dhratlach jest offline