Gabor oderwał wzrok od mętnej wody i spojrzał na nowych w gildii.
-
Pójdziemy jeszcze pod katedrę Sigmara i zamek Imperatora. Popatrzycie sobie na to i będziemy wracać. Uczta zacznie się za niedługo a Ilmarin ma jeszcze coś dla Was. A pójdziemy tam, gdzie tamte wieże - i wskazał chudym palcem na północ, gdzie rzeczywiście było widać poszarpane wieże wielu budowli.
-
Chodźmy tam, zatrzymamy się u Hoftinga i napijemy. Wizyta w Altdorfie to musi być dla Was nieliche przeżycie. A przyłączenie się do gildii to nie lada odwaga. Wiecie, nie każdy chce uganiać się po lesie za zwierzem. Szczególnie teraz....
Ruszył potem niespiesznie we wskazaną stronę. Ruchem ręki pokazał, by nowi udali się za nim. I zanużyliście się w ulice stolicy. Co prawda jest to jedna ulica, ale za to tak szeroka, że trzy wozy spokojnie mogły się wyminąć na niej bez zatrzymywania się. Możaby rzec, że to trakt wręcz i prowadzi on wprost na północ. Mijacie okoliczne kamieniczki, których fantazyjne wykończenia oraz zdobienia pięknieją z każdym krokiem uczynionym w stronę centrum. Szarość kamienia zamieniona zostaje na białe tynki oraz świeżo smołowane deski przytrzymujące tynki oraz elewacje. Pojawiły się również flagi, przemykający wszędzie ludzie w liberiach oraz lektyki. Odbywało się to wszystko pod czujnym okiem straży z czarnym orłem haftowanym na piersiach.
Sklepy z kamienic rozłożyły się na zewnątrz na straganach, gdzie można było podziwiać bele wspaniałego materiału mieniącego się w słońcu, ozdobne koszule i chusty. Gdzieniegdzie błyśnie złoto lub srebro w postaci pierścienia, obrączki czy też sygnetu a i metal się znajdzie, gdy na twardych deskach straganu zlegną miecze i topory. Dociera do idących ulicą młodych uczniów Ilmarina, że stolica jaka by nie była, to jej bogacta nie są przesadzone. Płynący w obie strony potok ludzi i wozów jasno uświadamia wszystkim, że próżno takiego ruchu oczekiwać w podrzędnym, imperialnym miasteczku a padające zewsząd tileańskie czy bretońskie pokrzykiwania to już wyjątkowe zdarzenie gdziekolwiek poza stolicą.
Im bliżej katedry, bo Gabor oznajmił, że to właśnie jest najkrótsza do niej droga, tym mniej powozów, a więcej pieszych. Pojawiły się też grupki kapłanów, pielgrzymów oraz zbrojnych, którzy na każdego patrzą z wrodzoną sobie podejrzliwością. Pod jedną ze ścian widać stojących biczowników, którzy swoje grzechy chcą wybić z ciała poprzez bicie rzemiennymi pejczami oraz łacuchami. Niektórzy byli tak zaprzedani tej czynności, że nie widzieli, że ich ciało spłynęło krwią. Choć po niektórych minach można sądzić, że chyba bardzo dobrze wiedzą co robią. Przyglądający się temu kapłani wymieniali między sobą uwagi, ale nikt nie ruszył się w stronę biczowników. I wtedy usłyszeliście dzwony. Ich dźwięk było słychać wszędzie i oznajmiał wszem i wobec, że Sigmar patrzy i czuwa. Kościół nie zapomina o nikim i będzie o tym przypominać każdemu.
Wreszcie dotarliście na plac przed katedrą. To, że jest ogromny, to było do przewidzenia, ale że nie aż tak. Pomieścić się tu mogła cała armia podrzędnego władyki i jeszcze sporo miejsca by zostało. Kamienny bruk popstrzony jest gołębimi odchodami oraz błotem z licznych pątniczych sandałów, których wiele można dostrzec. A sama katedra? Dech w piersiach zamarł przybyszom od pierwszego spojrzenia na kamienną budowlę wspinającą się do chmur. To co widzieliście od samego wejścia na plac
jest niczym jeśli podejdzie się pod samą katedrę
I nawet widok, którym mamiła was wcześniej
nie przyćmiewał jej ogromu. Katedra jest doskonała i jeśli ktoś temu miał zaprzeczyć, to powinien jak najszybciej to odwołać. I nie zrozumie tego ten, kto tu nigdy nie był. Przy dźwiękach bijących dzwonów patrzycie jak urzeczeni na wspaniałe witraże, wieżyce oraz zwieńczenia ścian. Można by rzec, że geniusz Albrechta Skromnego, twórcy tego dzieła, przerósł nawet jego samego. To, co stworzył kilka wieków temu ciągle żyje i jak dotychczas nic nie może się temu równać. Wszyscy będący na placu wydawali się jakby w transie. Każdy chłonął bicie dzwonów oraz atmosferę tego miejsca jak mech wodę. Prawdę mówią ci, którzy pielgrzymują do tego miejsca. Cała droga, nawet ta najdalsza, jest warta takiego widoku.
Gabor, choć musiał widzieć katedrę nie raz, też nie został obojętny wobec jej piękna.
-
To jedna z najważniejszych budowli w mieście - ściszył głos, jakby w obawie, że czyni świętokradztwo w takim miejscu. -
Dla was będzie to bardzo przydatne w orientacji w lesie, gdyż te dzwony usłyszycie daleko, daleko stąd i będziecie wiedzieć, w którą stronę do miasta. Pamiętajcie o tym.