Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2014, 16:36   #227
Wojan
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Pierwszą, poważną, wspólną misję można było uznać za zakończoną pełnym sukcesem. Luźno powiązana grupa sprawdziła się w boju i zacieśniła więzy. Nie obyło się co prawda bez tarć i wzajemnych pretensji, ale w świecie nadnaturali, gdzie obok siebie egzystują odwiecznie wrogie gatunki, nie było to nic aż tak dziwnego.
Szczęśliwi, że nie zawiedli zaufania Papy i zasłużyli na nagroda, członkowie grupy rozjechali się w swoje strony.

Następne dwa tygodnie minęły względnie spokojnie. Każdy z członków grupy zajął się swoim życie i problemami. Mimo to kontaktowali się ze sobą, gdyż nie ulegało wątpliwości, że po mimo tarć w oczach Rabatova tworzyli paczkę, jedną grupę, działająca dla wspólnego celu. I choć te cele tylko miejscami były tak naprawdę zbieżne, to przecież z kimś takim jak Papa się nie dyskutuje.

Bracia Wołkow
W czasie przyjęcia u Rabatova udało im się zacieśnić znajomość z “majami wajs”, czyli Seriożom i Jurim. Chłopaki na stopie prywatnej okazali się całkiem sensownymi ludźmi. Obaj byli wampirami z klanu Ventrue, choć Dymitr wyczuwał w nich coś co jakby przeczyło tej tezie. Nie potrafił jednak dokładnie określić, co w tym stwierdzeniu było nie w porządku.

W czasie dwóch tygodni Cyryl, skupił się na poznaniu natury widm, które spotkali. Ludzie-Cienie byli swego rodzaju duchami. Duszami ludzi, którzy zginęli na skutek atomowego promieniowania lub wybuchu. Trudno się z nimi było skontaktować i choć miał dar, który pozwalał mu się z nimi porozumiewać, a nawet rozkazywać to skonstruowanie urządzenia, które mogłoby służyć za komunikator, nie było proste.
Kolejne próby przeważnie kończyły się spektakularnym fiaskiem. Dopiero pomoc, jaka napłynęła z radia i wskazówki, jakie dostał Cyryl pomogły zbudować pierwszy działający w miarę poprawnie prototyp. Nie był on oczywiście pozbawiony wad, ale przynajmniej pozwalał na nadawanie prostych komunikatów. Dzięki temu przy kontakcie z Cieniami można było w szybki i prosty sposób, przekazać im, że nie ma się wrogich intencji, poprosić o pomoc, czy spróbować przekazać prosty rozkaz w stylu “odejdź” lub “stój”.

Dymitr skupił się na bardziej przyziemnych rzeczach. Dowiedział się co nieco o “majami wajs” oraz znalazł całkiem niezłego handlarza bronią. Gość był nowy w Moskwie i dopiero próbował budować swoją pozycję. Przyjechał z Czeczeni i miał całkiem porządny przegląd wszelkiego rodzaju podręcznej broni. Na dodatek przechwalał się, że w razie konieczności i za odpowiednią sumę załatwi nawet “brudną bombę”
“Majami wajs” podobnie jak ich grupa, pracowali dla Rabatova stosunkowo krótko. Znani byli z tego, że mają kontakty wśród wyższych sfer Moskwy, przede wszystkim z kręgów finansowych. Dymitr natrafił na plotki o tym, że obaj byli kilka lat temu grubymi szychami i trzęśli moskiewską giełdą. Jednak w skutek niefortunnego zbiegu okoliczności stracili znaczną część majątku oraz życie. Nikt nie wie, kim jest ich stwórca, bądź stwórcy, ale mówi się, że był to dość wiekowy wampir, który nadal przebywa w mieście.

O Komosie też kainita trochę się dowiedział. Satyr był znany w Moskwie i raczej nie był lubiany. Mimo to znaczna część nadnaturali korzystała z jego usług i kontaktów. Gość nie tylko potrafił spełniać najwymyślniejsze fantazje seksualne, ale także miał dostęp do przeróżnych specyfików poszerzających zmysły, a także co najbardziej ciekawe, do magicznych amuletów i talizmanów. Był ponoć fachowcem w tych sprawach, a i sam był ich kolekcjonerem.

Oleg Sergiejew
Dla Olega to był także pracowity czas. Pomagał zarówno Cyrylowi w budowie urządzenia do kontaktowania się z Cieniami, sam szukał z nimi kontaktu i próbował dowiedzieć się jak najwięcej, ale przede wszystkim skupił się na poszukiwaniu bunkra, którego mapę odnalazł w biurze Komosa.
O ile kontakt z Cieniami przychodził mu dość łatwo, wszak nie raz wzywał ich do pomocy, to poznanie natury tych bytów nie była taka prosta. Cienie, które spotkali miały dużo większą samoświadomość niż te, które potrafił przyzwać Oleg. Cyryl podejrzewał, że mogło to być wynikiem ingerencji magów lub specyficznych warunków w jakich one powstały. Fakt faktem, że były to byty bardzo enigmatyczne i zawzięcie broniące swojej prywatności. Potrafiły egzystować zarówno w świecie duchów, jak i tym realnym. W dowolnym momencie mogły stawać się bardziej lub mniej materialne. Oleg był nimi wprost zafascynowany i czuł z nimi głęboką wieź mimo to kontakt z nimi, nadal pozostawał bardzo utrudniony.

Odszukanie wejścia do bunkra też okazało się wymagającym zadaniem. Oleg był jednak zawzięty i miał dużo czasu. Całymi godzinami włóczył się po terenie i szukał, węszył i rozglądał się za choćby najmniejszym śladem zejścia do bunkra.
W końcu pewnego wieczoru, w wąskiej uliczce, która odstraszała już samym swoim wyglądem i zapachem, Oleg natrafił na skryte za wielkim kontenerem na śmieci, przejście. Wszedł do środka i znalazł się w odciętej od reszty bloku klatce. Schody na górę były zamurowane, ale te do dołu chroniła tylko ciężka, żelazna krata. Kilka minut szarpaniny i kapturnik zszedł na dół. Po kilkunastu metrach w ciasnym korytarzu doszedł do metalowych drzwi. Już z daleka wiedział, że to jest to czego szukał. Zbliżył się i już zamierzał zabrać się do ich otwarcia, gdy zauważył na nich cztery pieczęcie. Dwie z nich były to plomby Ochrany, a dwie następne to, jak mu później wyjaśnił Cyryl magiczne znaki ochronne, które miały za zadanie strzec i alarmować osobę, która je założyła o ich naruszeniu.
Oleg miał nie lada kłopot, co powinien teraz zrobić.

Nadia Grigorijewna Krysa
Nadia po zorganizowaniu imprezy, zajęła się swoimi codziennymi obowiązkami. Choć wyglądała na buntowniczkę, to rutyna i rodzinne więzi były u niej na pierwszym miejscu. Część zarobiony pieniędzy przekazała na rzecz klanu, a resztę wydała na wzmocnienie bezpieczeństwa swojej kryjówki oraz kupno nowego roweru.
Dzięki sieci kontaktów dowiedziała się też co SU88 łączy z magami. Okazało się, że ta dość ekscentryczna grupa nawiązała kontakty z pewną sektą, która była dość popularna w zachodniej Syberii. “Biały Płomień” bo tak nazywała się grupa, to parareligijna grupa, która głosiła potrzebę oczyszczenia Rosji z obcych elementów i wpływów. Chciała powrotu do korzeni i prawdziwej, naturalne religii. Ponoć sekta przysłała do Moskwy trójkę swoich ludzi i to właśnie z nimi SU88 nawiązało współpracę. Co planują obie grupy, ciężko powiedzieć. Jednak wszyscy widzą, że w działaniach nazioli nastąpiła dość subtelna, ale widoczna zmiana. To wyraźnie pokazuje, że ktoś kto ma głowę a karku, przejął dowództwo nad grupą.
SU88 nadal nie stroni od brutalnej przemocy i bezmyślnych ataków, ale widziano też członków grupy, jak skupują różne magiczne dewocjonalia i kręcą się w pobliżu prawosławnych świątyń.

WSZYSCY
W ciągu dwóch tygodni jakie minęły od misji z Komosem, grupa spotykała się w pełnym składzie całkowicie okazjonalnie. Jednak gdy przyszła wiadomość, że Papa chce ich widzieć, wszyscy zebrali się i ruszyli razem do willi Rabatova.
Jak zawsze wiadomość była lakoniczna i nie można było nawet snuć domysłów, co tym razem chce od nich stary kainita.
W tym czasie aura na zewnątrz zmieniła się na całkowicie zimową. Pierwszy śnieg spadł wyjątkowo wcześnie w tym roku, a i mróz przeszedł równie szybko i silnym uściskiem objął cała Rosję.

Podobnie, jak ostatnio spotkanie nastąpiło w gabinecie Rabatova i jak ostatnio obecny był także Bakunin.
- Witajcie - powiedział totumfacki Papy. Poza oboma panami w pokoju była też kobieta o azjatyckich rysach twarzy, która z pozbawioną wyrazu miną siedziała na skórzanej kanapie.
- Mam do was małą prośbę. Można by rzec znowu - zaczął Rabatov - Sprawa niby prosta i łatwa, ale są pewne okoliczności, które pozwalają przypuszczać, że mogą pojawić się komplikacje. Teodor Konstantynowicz wyłoży wam szczegóły.
Bakunin skłonił się nisko w kierunku Papy i bez zbędnych wstępów przeszedł do sedna sprawy.
- Pan Rabatov czeka na pewną przesyłkę z Szanghaju. Miał ją nam dostarczyć, nasz zaufany człowiek z tamtych stron. Jak się domyślacie do tej pory się on nie pojawił. W ostatniej wiadomości sprzed dwóch dni, wysłanej z Duszanbe ostrzegał, że może pojawić się opóźnienie. Sęk jednak w tym, że nasi informatorzy donoszą, że dotarł on już do Moskwy, ale z jakiś powodów nie był łaskaw odwiedzić Papy. Obawiamy się, że przeszedł on na stronę konkurencji, albo został złapany przez Ochranę. Chcielibyśmy, abyście odszukali tego mężczyznę i o ile to będzie możliwe odzyskali przesyłkę.
- Nie zapomnij dodać, drogi Teodorze, że nasz przyjaciel ma kłopoty z pamięcią.
- Ależ oczywiście Papo. Właśnie miałem o tym wspomnieć. Tang Hao jest już wiekowy i często się zdarza, że jego pamięć nie funkcjonuje już tak jak należy. Przeżył, jak sam mówi już tyle setek lat, że czasami wszystko mu się plącze.
- Mówiąc wprost - przerwał Rabatova - Tang Hao, to człowiek mumia, którego zmumifikowano ponoć za czasów panowania dynastii Sui, czyli ma w przybliżeniu około tysiąc czterysta lat. Jak wiadomo mumie ogólnie miewają problemy z pamięcią, a nasz przyjaciel nader częste. Często nawet zapomina kim jest, a to już naprawdę groźna sprawa, zarówno dla niego, jak i dla nas.
Musicie go szybko odszukać, a pomoże wam w tym ta oto pani. Hei Hua o ile dobrze wymawiam.
Rabatov zwrócił się w stronę milczącej do tej pory Azjatki.
- Hei Hua - dodał Bakunin - Zna Tang Hao z widzenia i zapewne będzie wam bardzo pomocna, gdyż nie bez znaczenia będzie znajomość języka.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline