Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2014, 18:27   #105
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Nagle coś się tak porobiło, że te metalowe obroże na szyi i nadgarstku pękły. Fajno. Co dokładnie zrobiły ludzinki to ork nie wiedział. Dobrze było móc znów rozmasować swoje kości. Trzeba było się teraz namyślić co trzeba zrobić żeby nie spotkać armii małych, czarnych elfów. No, a kto inny był w tej drużynie stworzony do myślenia jak nie Crubnash?
- Te... trza chyba siem dowiedzieć gdzie w ogóle wyjdziem jak tam pójdziem. Nie? Bo gupio by było jakbyśmy sem wyszli prosto w koszar elfiaków. Nawet ja nie dam rady jak mnie wyjdzie takich sto. Ja żem nie jest jak mój tatulo, co by ich wszyskich zarombał i jeszcze wołał o wiencej. Jeszcze mnie trohu do niego brak.
Rozmyślania Crubnasha przerwały kroki z jednego z korytarzy. Wyszło tam trzech zgubionych niewolników. Niewolników - bo jeszcze mieli pierścionki. Crubnash swoim zwyczajem podniósł jedną brew i zmarszczył czoło. Popatrzył na tę dziwną grupkę. Mały gobos, taki co ich się wystrzeliwało z katapult na ludziowe zamki, kolejny brodaty i taki co był nieco większy niż sam Crubnash.
- Ouuu! - 'powiedział' z uznaniem patrząc na giganta.
Po chwili jednak zwrócił się do Velesa.
- Hmm... a co jak oni zostali wysłani tak jak ja i ten mały karzełek? - wskazał na gnoma.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline