Gunther nie podzielał opinii reszty, że śmierdzące rozlewiska to najlepsze pod słońcem miejsce na nocowanie. Jakkolwiek nie byłby zmęczony, kładzenie się do snu pośród bagiennych wyziewów mogło skończyć się w jego opinii wyłącznie źle. Gdy braciszek i Leśnik dywagowali nad zawartością jamy w ziemi, a Kieska marzący o kolacji pozbywał się buciorów, wykidajło łaził niespokojnie na granicy szuwarów niepewny, czy zagonić towarzyszy do dalszych poszukiwań, czy też odpuścić i złapać nieco odpoczynku. Może to, a może nadzwyczajna czujność bosego mytnika ostrzegła ich w porę przed czyhającym w zaroślach niebezpieczeństwem.
Gunther zoczywszy wrażego łucznika w pierwszym odruchu rzucił się za przewalony pień drzewa, do połowy już zatopiony w błocie. W drugim zaklął pod nosem, kiedy łapa zanurzyła się w zimnej brei. Bolesny okrzyk Hansa nie był najlepszą wróżbą na początek starcia. Upiorny myśliwy wiedział co robi i był w tym dobry. Przez dziurę w pniu, którą systematycznie powiększało kłębiące się w niej robactwo, osiłek obserwował jak pogorzelec składa się do kolejnego strzału. Gunther odłupał kawał przewalonego pnia i złapał go za sękaty konar niby tarczę. Pozostawało tylko odczekać moment aż tamten wypuści strzałę i w tym momencie rzucić się biegiem w jego kierunku. Jeśli szczęście dopisze stare drzewsko przyjmie jedną kluczową strzałę, nim osiłek dobiegnie do celu.
Siekiera w ręku tylko by go spowolniła, dlatego Leuden nie kłopotał się by ją dobywać. Wykidajło i bez broni potrafił sobie poradzić, czego dowodem były połamane nosy i braki w uzębieniu niejednego amatora karczemnych bijatyk w tych stronach Ostermarku. Drab uśmiechnął się do siebie na myśl o nadchodzącej walce. Pokaże temu gamoniowi jak smakują Guntherowe pięści. Zresztą, gdyby Gustaw jakimś cudem nie przewrócił się pod naporem biegnącego kolosa, zawsze był scyzor zatknięty za pasem. |