Gnom rozsiadł się wygodnie na krześle, machając tyłeczkiem na strony niczym nioska. Rzadko kto myślał o niskich rasach przy projektowaniu gospód, więc niestety i tym razem krzesło było zbyt niskie i oczy Merrema miały piękny widok w linii prostej na kant stołu. Choć gnom musiał przyznać, że do tej pory nie miał przyjemności podziwiać tak wspaniałego kantu z tyloma żłobieniami po burdach i znudzonych gościach, uniósł dłoń i zaczął energicznie machać.
Po chwili zjawiła się jedna z kobiet z obsługi lokalu. -Tak? – spytała łagodnym tonem. - Ah! Dziękuję, dziękuję. Miło z Twojej strony. – dziewczyna uniosła brew lekko zmieszana. Nie była pewna za co gnom jej dziękuje, ale za nim zdążyła zapytać - To raczej lekko wstydliwy temat, ale czy mógłbym dostać poduszkę pod moje bułeczki? –szybko dodał ukazując na twarzy grymas bólu. -Oh, ummm… tak… muszę spytać… – odparła coraz bardziej zmieszana dziewczyna. - I kufel lokalnego trunku.- dodał odprawiając dziewczynę szerokim uśmiechem.
Chwilę potem przyszła ta sama dziewczyna, lekko zawstydzona, z poduszką i kuflem trunku. Gnom podziękował jej i zaczął sączyć piwo. Merrem był gnomem o raczej bladej cerze sugerującej, że wolał spędzać czas w mieście niż na łonie natury. Kruczoczarne włosy gnoma stanowiły ciekawą mieszaninę chaosu i ładu dzięki opasce podtrzymującej je w górze. Nieodzowną częścią ubioru gnoma były również wielkie okulary, które zajmowały niemal połowę jego twarzy sprawiając wrażenie, że oczy gnoma były nienaturalnie dużych rozmiarów.
Gnom rozejrzał się powoli, z szerokim uśmiechem, dookoła. Wziął głęboki łyk przyjemnie drapiącego jego gardło dymu z fajki i zaczął myśleć. Nie lubił tracić czasu. Jego nowi kompani najwyraźniej również. Początkowo wsłuchiwał się w ich rozmowy. Rozmowy wysokich zawsze były wyjątkowo interesujące i intrygujące dla młodego gnoma. Żył z nimi już parę lat, ale wciąż go zaskakiwały. – Złodzieje bydła - zamyślił się gnom - Przypomina mi to historię mojego wujka Berekhera. Miał on z 20 kur w swoim gospodarstwie. Niosły piękne, duże jaja - zakreślił dłońmi z precyzją czarodzieja jaja o średnicy 5 centymetrów, lekko podkręcając ruch dłoni-Pewnego dnia zaczęły jednak znikać.- wziął łyk piwa –Najpierw jedna, potem dwie i tak dalej. Wraz żoną, a była to zacna kobieta – pamiętam, że robiła urocze wianki z kwiatów dla mnie i innych dzieci we wiosce. Stokrotki i krokusy. Choć pracowała na farmie jej dłonie były bardzo delikatne i zwinne. Twierdziła, że to dzięki balsamowi od starej Edel, miejscowej znachorki. Ha! Mój były mistrz i stara Edel oficjalnie byli zgorzkniałymi rywalami, ale nie raz widziałem ją wymykającą się ukradkiem z komnaty mistrza w środku nocy. Dziwna to rzecz ta miłość. Sam nigdy nie miałem przyjemności, ale mój sąsiad – Frigendap niemal co tydzień kochał się w kimś nowym. Dziwny to był gnom, jesteśmy raczej wstrzemięźliwy w tych sprawach. Zaraz… gdzie ja to byłem? – wzruszył ramionami po chwili zastanowienia. |