Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2014, 21:31   #19
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Konkurs

Wszyscy w karczmie odsunęli się na bok. Kelnerki przerwały pracę, spoglądając z zaciekawieniem, jak skończy się ten pojedynek. Karczmarz w duchu modlił się, zapewne by rzucający ciskali celnie swe topory, lecz sam przyłączył się do widowiska.

Jako pierwszy wystąpił drwal. Chwycił mocno topór, choć bardziej przypominał on siekierę i cisnął. Gdy tylko stylisko broni opuściło dłoń, wszyscy złapali głęboki oddech, a ich wzrok powędrował za lecącą bronią. Choć rzut był celny i dosięgnął celu, to ostrze ledwo wbiło się w drewniany pieniek, ledwo co nie wypadłszy z niego.

Drugi, z uśmiechem szerokim jak stąd do Altdorfu, podszedł Norsmen. Odgarnął swoje długie, ciemne i lekko lepiące się włosy i chwycił swój oręż. Przez chwilę jakby zastanawiał się jak rzucić, by w ułamku sekundy wypuścić broń w kierunku celu. Topór powędrował, wirując w powietrzu, a gdy wbił się, to można było zauważyć, jak prawie całe ostrze zagłębiło się w drewnie. Norsmen spojrzał dumnie i uśmiechnął się, po czym wziął dzban piwa i dopił go jednym duszkiem. Część żeńskiej publiczności spojrzała pożądliwie na wojownika, widząc jego siłę i sprawność w poruszaniu rękoma.

Przyszła pora na drugiego człowieka z północy. Tyr, pogromca umrzyków, strażnik kurhanów liczył po cichu, że wygrywając zaimponuje rudowłosej dziewoi. Ta, ku jego nie wiedzy, liczyła że tak się nie stanie. Tyr napiął mięśnie, wymierzył, wziął głęboki oddech i rzucił. Broń Tyra poleciała idealnie w środek pieńka i zagłębiła się mocno, lecz nie tak mocno, jak broń jego pobratymca.

Na samym końcu rzucał szampierz. Odstawił, nie upiwszy łyka z dzbana, swój trunek i przymierzył się. Jego topór był mniejszy, lżejszy i z mniejszym ostrzem. Widać było jednak, że broń jest idealnie wyważona i leży mu w dłoni, jakby się z nią urodził. Ulrich zrobił krok do tyłu i stanął bokiem do zamocowanego pieńka drewna. Był poważny, skupiony i z tym skupieniem wykonał swój rzut. Topór poleciał szybciej od innych, wbijając się głęboko w pieńku, tak mocno, że prawie cały został rozłupany na pół…

Ludzie zaczęli bić brawo, nawet Norsmen poklepał Ulricha po ramieniu. Szampierz wzniósł dzban z napojem do góry, co spotkało się z ogólnym zadowoleniem. Towarzyszył temu toast “Za ludzi mężnych i dzielnych” ,a potem nastąpiło opróżnianie naczyń z alkoholu. Szampierz, gdy tylko opróżnił swój dzban, krzyknął do karczmarza:

-Kolejne mości gospodarzu. Noc młoda… Tylko niech to piwo nie będzie takie gorzkie strasznie. Daj Pan coś lepszego - zaśmiał się i zasiadł do stołu gdzie przebywali Norsmeni. Tyr również był poproszony, by się przyłączyć. W końcu i jego rzut nie należał do najgorszych. Drwale również zasiedli i zaczęli pierw wypytywać szampierza ,a potem Tyra, skąd tu się wzięli i co porabiają.
Szampierz w kilku słowach wyjaśnił, że podróżuje z baronową Von Kessel do Wolfenburga. Tam on będzie bronił jej praw, imienia i prawdy w Sądzie Bożym. Więcej nie wdawał się w szczegóły, choć zdradził, że miał się mierzyć z kimś, kto był szkolony w Zakonie Sigmara.

Pół godziny później

Szampierz po drugim, zdecydowanie lepszym od poprzedniego, wypitym piwie, rozmawiał sobie w najlepsze, gdy nagle zaczął się krztusić, a potem wymiotować na podłogę. Norsmeni od razu odskoczyli od niego, jakby był zarażony i dziwnie spojrzeli, by po chwili zacząć się śmiać. Padały różne zdania “że rzucać umi, ale pić ni cholery”, “żeby lepiej został przy wojaczce, bo picie mu nie wychodzi”. W tym samym czasie Ulrich upadł na kolana, spadając z krzesła, a jego ciałem wstrząsnął silny spazm. Źrenice się powiększyły, a oddychanie zdawało się sprawiać mu trudności. Nim ktoś przyszedł na ratunek ciało szampierza rozłożyło się jak kłoda i ten padł martwy na ziemi… Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund. Miny żartownisi lekko zrzedły...

Goście zaniemówili. Nastała cisza, przerywana cichym łkaniem dziewczyn, które były w szoku, że w ich karczmie zmarł ktoś na ich oczach.

Parę chwil później z pokoju wybiegła jak rażona piorunem Baronowa, która wprost położyła się przy Ulrichu, zaczęła płakać i łkać. Mówiła coś, lecz łzy i rozpacz zniekształciły jej słowa.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline