Aaach, kąpiel, kąpiel… Katerina z lubością wyciągnęła się w wypełnionej gorącą wodą balii. To była druga - w pierwszej wyszorowała się dokładnie, po czym kazała posługaczce wymyć sobie włosy i zignorowawszy jej pełne oburzenia spojrzenia kazała sobie nanieść wody na kolejną turę kąpieli. Przecież nie będzie leżeć w brudnej wodzie jak jakieś prosię! Życie we dworze Giovanniego nauczyło ją, że kobieta musi trzymać pewne standardy; dama czy nie dama. Toteż najemniczka mogła tolerować brud, smród i krew we włosach na trakcie, ale w wannie!? O nie, tutaj co najwyżej mydło i perfuma. No, dziś jedynie mydło, w końcu była to zaledwie przydrożna gospoda, czego więc wymagać. Niemniej jednak gorąca woda koiła nerwy i zmęczone długą jazdą mięśnie. Taaak, tego właśnie potrzebowała. Katerina z lubością zanurzyła się po szyję w wodzie; nogi co prawda wystawały, ale nie szkodzi; za chwilę zmieni pozycję. Dopiła stojące na zydlu obok balii wino i spojrzała na resztki kolacji. Do pełni szczęścia brakowało jej czegoś słodkiego; może kandyzowanych bananów? W ostateczności zadowoliłaby się kawałkiem puszystego sernika, koniecznie pełnego rodzynek. Nie sądziła jednak by w "Il Verde Mela" takowe mieli. W takim razie - jeszcze wina. Córka, żona, pasierbica czy nałożnica karczmarza - kimkolwiek tam była - powinna zaraz przyjść zmienić wodę, to każe jej donieść. Katerinie nie dane jednak było doznać tego wieczoru pełnej satysfakcji. Wrzaski na dole sprawiły, że wyskoczyła z balii, w pośpiechu narzucając na mokre ciało zużytą podróżną koszulę i chwyciwszy sztylet oraz naładowaną kuszę wyjrzała na korytarz. Ponieważ gówno było widać ruszyła wzdłuż ściany w stronę poręczy, przy której wisiała już część towarzyszy, radośnie wymachując bronią strzelecką. - Co jest? - spytała Marco, który stał najbliżej. - Przyplątali się jacyś goście, co to niby domagają się zapłaty za ochronę - wyjaśnił szeptem Marco. Jedynie na moment oderwał wzrok od stojących na dole oprychów i spojrzał na swą rozmówczynię. - A dokładniej... mają pretensje o to, że im nie zapłacono z góry. - To niech się bawią; co nam do tego? - wzruszyła ramionami Katerina i zrobiła w tym zwrot w chwili, gdy Rust, zdecydowawszy przyłączyć się do zabawy, wywrzaskiwał własne warunki przejęcia gospody. Kobieta wróciła do swojego pokoju, podparła drzwi krzesłem, zdjęła koszulę i powąchała rękę. Znów śmierdziała końskim i własnym potem. A teraz nie miała nawet szans na wino, nie mówiąc już o kolejnej, czystej kąpieli. Zaklęła brzydko, owinęła mokre włosy płótnem i zniechęcona wskoczyła do stygnącej wody, by choć jeszcze przez moment nacieszyć się namiastką luksusu. |