Promienie słoneczne wpadające do wnętrza izby przez szczeliny w okiennicy rozjaśniły mroczne dotychczas wnętrze izby. Larch otworzył oczy. Wtulona w jego ramię Neferi smacznie spała.
"Ciekawe, co powie, jak się obudzi" - pomyślał. - "Pewnie znowu oberwę... Nieposkromione żądze... I... jakie to ostatnio powiedzenie stało się takie modne... Aha... Molestowanie..."
Mimo tego nie poruszył się. Towarzystwo było miłe i całkowicie rekompensowało zarówno lekkie odrętwienie ramienia, jak i, ewentualne, przyszłe wymówki.
Wolną ręką zbadał bandaż na czole. Był suchy, czyli krew przestała płynąć. Dzięki bogom nie trafił w objęcia Morra.
Oparł głowę o ścianę i z przymkniętymi oczami wsłuchiwał się w odgłosy budzącego się ze snu świata... |