| Wóz z zaopatrzeniem wydawał się doskonałym sposobem na rozpoczęcie przygody. Dalej tak uważał, mimo kilometrów pokonanych pod narzutą, spod której mógł jedynie obserwować z początku pofałdowane wzgórza, a potem już całkowicie nudne płaszczyzny terenów zamieszkiwanych przez ludzi. Uciekinierzy zmierzający w całkiem przeciwnym kierunku co wozy i młody gnom. Woźnica był równie dobrym rozmówcą, co Sari. Łasica jednak była na tyle miła, że ziewnęła szeroko otwierając paszczę i grzała Kilima, śpiąc spokojnie za koszulą.
W końcu nastał koniec podróży i początek przygody. Teoria o wozie była doskonała, jedynie czas oczekiwania przeciągał się niemalże w nieskończoność. Nigdy nie rozumiał o co jego starszemu rodzeństwu chodziło, kiedy mówili o cierpliwości i tego jak wielką jest ona zaletą. Był młody, najmłodszy z rodziny i co chwila stawiano mu kogoś za przykład. W jaskiniach rodzinnego siedliska ciężko było się uchronić przed tym ciągłym marudzeniem. *Żebyś ty chociaż umiał obrobić szlify tak jak Krum, albo chociaż miał tyle gustu co Daratra, ech, znowu się szwendałeś z Sari po niższych tunelach...* Wieczne tyrady mogły się przejeść. Zamienił więc wygodne, kamienne łoże, na niewygodny wóz i spanie pomiędzy workami, byle tylko wyróżnić się z całej reszty i pokazać, że nawet najniższy z rodziny może zawojować świat. Ha, był pewien że mu się uda. Kto tak jak on potrafił niepostrzeżenie podłożyć coś gdzie nie trzeba, udawać niewiniątko i dawać nauczkę silniejszym gburom. Po prawdzie, prawie każdy, kto przeżył nieco więcej na świecie, z tego jednak Suroryb nie zdawał sobie sprawy lub celowo to ignorował, czasem ciężko było trafić za tokiem jego myśli. Z radością, że może opuścić niewygodny wóz, zeskoczył na ziemię i ustawił się do kolejki ochotników.
- Pewnie że mały, gnoma nie umiesz rozpoznać, czy ci sroka oczy wydziobała? - Zaperzył się Kilim. Naprężył swoje niewielkie muskuły i wspiął na czubki palców. Co prawda był niski, nawet jak na gnoma, niecałe trzy stopy nie robiły zwykle wrażenia, ale był za to żylasty i potrafił zajść dalej niż co poniektóry krasnolud jeśli trzeba było. Przystojny, przysadzisty, tylko pełna czupryna czarnych włosów i czarna broda zdradzały że w kategoriach skalistych gnomów był ledwie wyrostkiem. Oczy profilaktycznie zakryte okularami, tam gdzie chadzał, mogły się zdarzyć różne wypadki, a wolał chronić swój wzrok, niż być wpół ślepy jak wujek Korun. Tak więc urzędas od zapisów miał przed sobą 18 kilo wściekłego gnoma, nie po to wiał z domu i jechał pod narzutą, żeby teraz mu odmówiono ze względu na wzrost. Już miał prosić Sari, żeby wbiegła mu pod nogawką po nodze i odgryzła klejnoty rodowe, gdyby nie dłoń. No właśnie, dłoń. Poczuł na głowie czyjąś rękę i nie zrobił nic, dał się grzecznie prowadzić, niczym owca na strzyżenie. Przy czym nawet strażnicy jakoś nie robili kłopotów, ba, nawet się ukłonili. Co prawda Kilim miał zamiar zostać znaną i szanowaną osobą, ale miał podejrzenie, że jednak nie jemu skłonili się na odchodne.
- Nie jestem człowiekiem. - Kilim zadarł głowę na tyle, żeby patrzeć magowi w twarz a nie w kolana. Były świetnym strategicznym punktem, ale w tym momencie rozmowa była rozsądniejsza niż rzucanie się na Soba. - Gnomem konkretnie jestem się znaczy. Uczyć się zostać magiem? Hmm, czyli że mam w sobie magiczną moc? Uczyć się albo wracać do domu? - Suroryb myślał dobre trzy uderzenia serca nad odpowiedzią. Biorąc pod uwagę co go czekało w domu, zastanawiał się czy odpowiedzieć na co my jeszcze czekamy, czy gdzie mam podpisać. - Wchodzę w to, tylko opowiedz mi więcej, jak to będzie wyglądać, skąd wiesz że mam jakiś dar. Jak to wygląda, co dokładnie robią osoby z darem? - Słyszał całe mnóstwo opowieści o wielkich magach, kto by się spodziewał że on, Kilim Suroryb Turen, może zostać kiedyś jednym z nich. - Jak ciężka jest nauka?- Zasypywał maga pytaniami całą drogę do namiotu, dopiero w nim się przymknął. Wnętrze było ascetyczne, a jednocześnie zastawione dziwnymi przedmiotami, pachniało w nim również jakoś specyficznie, chociaż nie umiał stwierdzić co to za zapach. Atmosfera była tak gęsta, że czuł się jak na wizycie u babci Halaru kiedy ta miała zły humor. Sob kazał Kilimowi usiąść na mapie przed kilkoma dziwnie wyglądającymi cudeńkami. Chyba teraz miało zacząć się dokładne sprawdzanie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 21-03-2014 o 03:29.
|