Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2014, 12:59   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Internet pełen jest mądrych rad, dotyczących postępowania z obcymi psami.
Nie zaczepiać, nie drażnić, nie głaskać, nie podsuwać rąk do głaskania, nie patrzeć w oczy...
Jeśli jednak chodziło o sytuację, gdy pies już zechciał zaatakować, ilość informacji zdecydowanie się kurczyła.
Udaj drzewo, udaj żółwia, udaj, że cię nie ma. Kopnij w nos. Złap za jaja, albo za tylne nogi. A najlepiej przeskocz przez płot. I w żadnym wypadku nie uciekaj.
Mądre rady ciotki Ady...
Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż nikt z projektantów Kinepolis nie pomyślał o takim drobiazgu, jak parkan, a do innych, otaczających na przykład różne magazyny i hurtownie, było dosyć daleko.

Sytuacja jeden na jednego była nieco korzystniejsza, niż wtedy, gdy kundle były dwa. Kto jednak mógł zagwarantować, że wilczur nie zlekceważy poranionych łap i, po chwili, nie dołączy do swego towarzysza.
Może warto było sprawdzić prawdziwość starego jak Imperium Rzymskie powiedzenia "Dziel i rządź"? Załatwić najpierw tego, potem kolejnego, zaś na koniec zwiedzić do końca Kinepolis?

Najlepiej by było po prostu uciec, ale Artur nie sądził, by nawet na rowerze dał radę zwiać przed wściekłym kundlem, spragnionym jego krwi.
Jakie więc było wyjście?

Pal diabli rower. Najwyżej weźmie następny. Do WILDEX'u nie było aż tak daleko.

Artur skręcił za róg, złapał rower, a potem ustawił rower w taki sposób, by stanowił przeszkodę między nim, a biegnącym psem.
Rozpędzony, wybiegający zza zakrętu kundel nie miał najmniejszych szans, by się zatrzymać. A dokładniej - zatrzymał się, tyle tylko, że z nosem wbitym w koło od roweru.
Rower walnął na ziemię, a nim wściekły kundel zdołał się zerwać na równe nogi celne uderzenie przetrąciło mu łapę. Wycie, pełne wściekłości i bólu, słychać było chyba na kilometr dokoła.

Na wściekłość, jak się okazało, taka drobna kontuzja nie była lekarstwem, bowiem doberman, skacząc na trzech łapach, za wszelką cenę usiłował dopaść choćby kostki swego celu. Dopiero trzecie z kolei uderzenie w twardy łeb pozbawiło miłego pieska przytomności.

- Ty sukinsynu! - warknął Artur. Nad wyraz trafnie.

Gdyby Azorek, Reks czy inny Pimpek bronił tylko swego terenu, Artur, mimo przeżytego stresu i innych negatywnych emocji, nie miałby do niego zbyt wielu pretensji, ale polowanie na ludzi? Chyba w piesku w złym momencie obudził się instynkt myśliwski. I zaczął polować na niewłaściwą zwierzynę.
Ludojadom śmierć!
Kolejny cios, skierowany w kark, zakończył żywot nietypowego kinomaniaka.

Czterdzieści kilogramów mięsa i kości. Coś w sam raz dla kogoś głodnego.
Polędwica z najlepszego przyjaciela człowieka?
Cóż... Artur nigdy nie gustował w kuchni chińsko-koreańsko-wietnamskiej. Na dodatek kundel mógł być wściekły i co wtedy? Wtedy raczej nie można go było uznać za zdrowe mięso. Lepiej było nie ryzykować.

Prowadząc rower i, ponownie, stale rozglądając się dokoła, Artur ostrożnie ruszył w stronę licznie stojących w okolicy samochodów.
Apteczkę znalazł dopiero w trzecim.
Albo ludzie nie przestrzegali zaleceń, albo kto inny był szybszy, co też było możliwe, skoro kilka pojazdów wyglądało na gruntownie przeszukane, a wręcz wybebeszone..
Przysiadłszy na masce nie pierwszej młodości Opla usunął kawałek szkła, potraktował skaleczenie wodą z bidonu, a potem otarł gazą i starannie zakleił.

Pod fotelem kierowcy, w rozbitej ciężarówce, znalazł kolejną apteczkę, jeszcze lepiej zaopatrzoną.
- A mówią, że polscy kierowcy piją na potęgę - mruknął, gdy w żadnym z przeszukiwanych aut nie znalazł ani kropli alkoholu. Nawet zwykłego piwa.
Do jedzenia też nic nie mieli - całkiem jakby ludzie nie robili zakupów.

Pozostawało wsiąść na rower i ruszyć w stronę ronda, mając nadzieję, że po drodze znajdzie coś na ząb.
A jeśli nie, to dalej, przez most. I w świat. Na zachód.
 
Kerm jest offline