Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2014, 12:16   #21
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Mamusiu, dlaczego kazałaś mu sobie pójść?Irmina usłyszała pytanie, gdy wróciły już do mieszkania.

Kobieta westchnęła. Udało jej się okiełzać astmatyczny atak córki. Po raz kolejny udało się. Zwyciężyła, choć było to gorzkie zwycięstwo. Wiedziała, że przyjdzie kolejny atak za jakiś czas, a potem znów kolejny… dopóki kostucha nie zabierze jej córeczki.

- On mógł nas skrzywdzić. – odpowiedziała NadiiMógł zabrać nasze rzeczy…
- Nie stać go na nowe?
- Nie ma już sklepów, kochanie, w których mógłby je kupić. Wszystko się niedługo zacznie kończyć i ludzie będą walczyć o te resztki, które pozostały. Niestety, nikt już niczego nie produkuje, nie sprzedaje. Wszystko się kończy…
„Twoje leki także”
– dodała w myślach.
- To może znów trzeba zacząć je produkować? – zapytała Nadzieja, gdy matka otulała ją kocem do poobiedniej drzemki.
- Tak, to by było najlepsze – przyznała IrminaAle ludziom łatwiej przychodzi niszczenie niż budowanie… dlatego pewnie miasto zostało zniszczone.
- My jesteśmy inne.
– odparła dziewczynka sennie – I ten pan też był inny…
Zalewska uśmiechnęła się lekko.
- Śpij już, Ty mój dobry duszku.
- Mhm… dobranoc, mamusiu…
- Dobranoc. Pchły na noc.


Poczekała aż oddech córki się uspokoi, po czym zaczęła porządkować ich rzeczy. Wraz z zachodem słońca planowała iść dalej. Wtem wyczulone zmysły wychwyciły jakiś hałas na klatce schodowej. Czyżby nieznajomy wrócił? Może faktycznie powinna pozwolić mu się ogrzać i do nich dołączyć?

Irmina wstała i podeszła do drzwi. Wyjrzała na korytarz przez małą szczelinę. Nie spodziewała się ataku, jednak szkolenie nauczyło ją, by przy każdym rozpoznaniu nosić przy sobie odbezpieczoną broń. Teraz również zimna stal w ręce dodawała kobiecie odwagi. W nowych czasach nie istniało coś takiego jak przesadna czujność.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 14-03-2014 o 12:53. Powód: uwaga czepialskiego
Mira jest offline  
Stary 14-03-2014, 21:10   #22
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
- Rozumiecie co oni rozmawiają? - zapytał po polsku Joseph, kiedy do jego uszu dotarły niewyraźne słowa gdzieś spomiędzy bloków na południu. Jasne, angielski był dla niego wygodniejszy i szybszy, ale w końcu ciężko było wymagać, aby wszyscy nim mówili...
Echo zaczynało być coraz wyraźniejsze... "Zostańcie w domach! Pomoc nadejdzie niebawem! Zostańcie w domach..." i tak w kółko.
- Zdaje się, że ktoś zorganizował jakieś auto na chodzie i megafon. Wujek Dobra Rada się znalazł… albo może mundurowi? - powiedział Yuri.
Sepp wzruszył ramionami:
- Dla mnie to jest nieodpo… E… Dziwne. Co jeżeli ktoś nie ma tu domu? Ma koczować na ulicy? Co zjadać? Musimy powiedzieć tym na niżej.
- Też prawda. Zejdźmy na dół, rozdzielimy to co znaleźliśmy i ustalimy co dalej. Tutaj raczej nie zostaniemy, chyba że mamy ochotę na akcje jak ta w Żabce…


Cała trójka zeszła z powrotem do piwnicy. Marek i Marchewa zajęli się rozdzielaniem zapasów i informowaniem o sytuacji na górze. Sepp nie słuchał całego tego gwaru. Z zapasów zabrał przed rozdziałem dwie czekolady i przełożył do swojego plecaka nie pytając się specjalnie o zgodę czy pozwolenie. Zabrał też jedno opakowanie wina. Z plecaka wyjął przewodnik po Poznaniu i rozłożył mapę nachylając ją do światła. Po chwili schował przewodnik z powrotem i wyjął z plecaka koszulkę - podarł na pasy i powiedział do Marka:
- Pokaż się. Trzeba coś zrobić z tymi ranami zanim się... eeee… Trzeba to przemyć. - odkręcił zamknięcie plastikowego worka i powąchał. “Eigentlich riecht wie ein Gift …” - pomyślał krzywiąc nos.
 
Aschaar jest offline  
Stary 15-03-2014, 14:59   #23
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Po długim czasie siedzenia bezczynnie Miły miał już serdecznie dosyć tej piwnicy, chciał wyjść na zewnątrz i rozejrzeć się. Chwilę później podszedł koleś z siekierą i zagadał:

- Hej, młodzieży. Mam dosyć siedzenia na dupie. Chodźcie rozejrzeć się po okolicy, tamci przypadli, a ty – wskazał trzonkiem siekiery na Mateusza – zwłaszcza się przydasz. Robisz jakieś wrażenie w moro i z tą pukawką.
- Jestem za, też mam już dosyć siedzenia tutaj. Co ty na to?
- Miły zwrócił się do Czajkowskiego
- Warto by rozejrzeć się po mieszkaniach, czy nie ma w nich czegoś wartościowego... I ewentualnie kogoś. - dodał Mirek.
- Taki był plan, idziemy. - odpowiedział Mateusz wstając z zbitego na szybko zydelka. - Myślę, że dało by radę zmajstrować z walającego się tu szmelcu jakiś taran… Nie ma opcji ,że mieszkania będą pootwierane. No chyba ,że... Ludzie! Mamy tu jakiego ślusarza?
- Ja się trochę znam na otwieraniu zamków, zobaczę co da się zrobić. - odpowiedział z szyderczym uśmiechem Emilian.

Moment później zaczęli zbierać manatki. Miły wyjął z plecaka gazrurkę, podciągnął dresy, zawiązał sznurowadła, kiedy usłyszeli schodzących po schodzach kompanów niedoli. To ekipa z żabki wracała ze zdobytymi zapasami. Podzielili się z resztą prowiantem i opowiadali co się dzieje na zewnątrz.
 

Ostatnio edytowane przez Latin : 15-03-2014 o 15:22.
Latin jest offline  
Stary 20-03-2014, 02:17   #24
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Mateusz Czajkowski, Emilian, Jacek Tarasiewicz, Yuri Zhevnov, Joseph Kahn ***


- Eee, jasne – odparł Marek do Seppa. Mężczyzna miał kilka siniaków, drobnych zadrapań, śliwę pod okiem, ale poza tym, nie wyglądał zbyt źle.

Jakieś dwie kobiety zaczęły organizować polową kuchnię. Garnków trochę było, a z tego, co przynieśli, dało się wygospodarować dla każdego z 4 łyżki ciepłej strawy. Za kuchenkę robiła jakaś metalowa beczka i zestaw sprytnie umocowanych drutów.

- Czy ktoś z państwa wie, gdzie najbliższy sklep samoobsługowy znajduje się? Praktiker oder Obi? - zapytał przy okazji Sepp. – Przydałoby się zdobyć jakieś latarki, czy siekierę. Łom też byłby niezły. W zasadzie w markecie Dom&Ogród powinna być nawet piła spalinowa i paliwo… - Z przeprowadzonej rozmowy nie wynikało wiele, albo chłopak niewiele zrozumiał - oczywiście, że ludzi interesowało jak jest na zewnątrz i co się dzieje czy jak wielkie są zniszczenia, ale to wszystko była przeszłość - najważniejsze było teraz co będzie dalej? Gdzie udać się po pomoc? Czy jak przetrwać?

- Najpierw przeszukajmy mieszkania, możemy znaleźć coś ciekawego a ryzyko jest dużo mniejsze, bo nie trzeba wychodzić z bloku. – wtrącił Emilian.
- Znaczy... włamać się do czyjegoś mieszkania i... - Sepp zastanowił się – roznieść? Co ciekawego chcesz ukraść? – zapytał z ledwo ukrywanym obrzydzeniem w głosie. Kradzież ze sklepu jeszcze jakoś mieściła się w moralności Seppa, kradzież z prywatnego mieszkaniu - już nie.

- Typie rozejrzyj się, kurwa, świat się kończy, rozpierdol na maksa, nie wiadomo czy jutro nie zdechniemy, a ty mi tu nawijasz gadki o kradzieży...
- Trzeba sobie radzić, przeżyją najsilniejsi. - dodał Mirek, ten z siekierą.
- Kto idzie ze mną?Emilian ciągnął swoje.
- I to dlatego nie wypuszczasz kilofa z rąk? - zadrwił Sepp, zwrócił się do Młodego. – Co chcesz znaleźć w mieszkaniach? To proste pytanie. Stare jedzenie? Ciuchy? Posługujesz się nożem?

- Jakiś problem masz, Niemczyku? – Mirek poprawił uchwyt na siekierze. Atmosfera zaczęła się zagęszczać…



*** Król Artur ***



Doberman zaatakował. Artur zdołał jedynie kopniakiem wywrócić stolik przed jego nosem i rzucił się w kierunku zawalonej kładki. Pomysł wydawał się szalony, ale kładka w istocie stanowiła teraz jedyną drogę ucieczki.

Cudem zjechał po niej, jak po zwykłej zjeżdżalni, zręcznie omijając kilka wystających drutów i rurek z barierek. Stoczył się na bok, ale grube ubranie zamortyzowało upadek. Usłyszał głośne ujadanie. Spojrzał szybko w kierunku antresoli, psy zaczynały zbiegać ze schodów, znajdujących się niedaleko. Nie miał szans nimi uciec, choć wyglądały na bezpieczniejszą alternatywę.

Zerwał się szybko z ziemi i ruszył w kierunku wyjścia. Droga „na skróty” prowadziła przez upstrzoną kryształowym dywanem halę. Jednak teraz chrzęst kruszonego szkła był jego najmniejszym problemem. Do wyjścia dzieliło go ledwo dwadzieścia metrów, gdy nagle poślizgnął się i wyrżnął w szkło. Kilka sekund straty… jakiś odłamek wbił mu się w przegub dłoni. Wstał i ruszył pędem w kierunku dziedzińca, gdzie zostawił rower. Usłyszał jakiś jazgot. Obejrzał się na chwilę. Owczarek prawdopodobnie zranił się w łapę, próbując przejść przez szkło. Za to doberman nic sobie z tego nie robił i gnał jak oszalały w jego kierunku.



*** Tomasz Wisławski ***



Tomasz szybko dotarł do bloków, wszedł do jakiejś klatki schodowej. W środku było dziwnie mokro i wilgotno… drzwi do kilku mieszkań na pierwszych poziomach stały otworem, a w nim podłoga zalana była wodą. Zacieki były wszędzie, na suficie, ścianach. Widocznie musiała pójść instalacja wodna i wszystkich z dołu zalało. Po właścicielach nie było ani śladu… Obejrzał sobie z ciekawości jakieś mieszkanie. W środku kuchnia, pierwszorzędnej jakości, na stole laptop, kluczyki do samochodu, w salonie telewizor na ścianie, włoskie, skórzane meble… wszystko, za czym gonił człowiek za życia. W lodówce pusto… nic ciekawego do zobaczenia.

Winda, z dziwnych powodów była nieczynna… Wchodził powoli po schodach, w końcu nigdzie mu się nie spieszyło. No i po co się przemęczać. Wdrapał się w końcu na samą górę… drzwi do mieszkań były pozamykane, niech to szlag. Ale w końcu jakieś poszły, pod naporem nowiutkich pum. Tomasz z dziwnych powodów chciał koniecznie zobaczyć miasto, nic innego go nie interesowało. Przeskoczył mieszkanie i wypadł na balkon.






Miasto wyglądało niesamowicie. Ruiny, powywracane wieżowce jak domki z kart, ulice usłane poprzewracanymi samochodami i autobusami, gdzieniegdzie czarne plamy – zgliszcza, bloki bez ani jednej szyby…

Jedno tylko go zaniepokoiło. Ze wschodu nadciągały ogromne, ciemne chmury…



*** Jan Twardowski, Irmina Zalewska ***



Najpierw usłyszała jakiś hałas, szmery, później zaś jakieś kroki ze strony klatki schodowej. Czekała czujnie przy drzwiach, z pistoletem gotowym do strzału. Znowu ten przybłęda? Nie, odgłosy wskazywały na więcej niż jedną osobę. Trzy, może cztery. Nie czekała długo, zobaczyła jakąś czarną sylwetkę, z pistoletem maszynowym w dłoniach. Schowała się szybko, by nie zostać dostrzeżoną, tyle jej wystarczyło.

Czy to mogli być ONI? Instynkt kazał trwać jej w bezruchu, teraz dowolny hałas w mieszkaniu mógł zwrócić ich uwagę. Nadia… boże, biedne dziecko. Uciekać? Czy wystrzelać ich jak kaczki w korytarzu? Chyba weszli do jakiegoś mieszkania…

Kolejny hałas. Podobnie jak Jan, który znajdował się na zewnątrz, przy klatce schodowej. Nie minęło wiele czasu, nim ten dostrzegł w oddali, jadący z kierunku Starołęki pojazd…

Irmina usłyszała kroki na korytarzu. Chyba wybiegli na klatkę schodową. Jan prawie zderzył się z nimi przy klatce, nic sobie nie zrobili z niego, usłyszał tylko krótkie „z drogi”.

Irmina podbiegła do okna, wychodzącego na główną ulicę. Zauważyła trzech mężczyzn, przebiegających na drugą stronę ulicy, kluczących między zepsutymi samochodami. „Zostańcie w domach! Pomoc nadejdzie niebawem! Dla własnego bezpieczeństwa, zostańcie tam gdzie jesteście…” – hałas stawał się coraz wyraźniejszy. Podobnie jak i pojazd.



 
Revan jest offline  
Stary 21-03-2014, 12:59   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Internet pełen jest mądrych rad, dotyczących postępowania z obcymi psami.
Nie zaczepiać, nie drażnić, nie głaskać, nie podsuwać rąk do głaskania, nie patrzeć w oczy...
Jeśli jednak chodziło o sytuację, gdy pies już zechciał zaatakować, ilość informacji zdecydowanie się kurczyła.
Udaj drzewo, udaj żółwia, udaj, że cię nie ma. Kopnij w nos. Złap za jaja, albo za tylne nogi. A najlepiej przeskocz przez płot. I w żadnym wypadku nie uciekaj.
Mądre rady ciotki Ady...
Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż nikt z projektantów Kinepolis nie pomyślał o takim drobiazgu, jak parkan, a do innych, otaczających na przykład różne magazyny i hurtownie, było dosyć daleko.

Sytuacja jeden na jednego była nieco korzystniejsza, niż wtedy, gdy kundle były dwa. Kto jednak mógł zagwarantować, że wilczur nie zlekceważy poranionych łap i, po chwili, nie dołączy do swego towarzysza.
Może warto było sprawdzić prawdziwość starego jak Imperium Rzymskie powiedzenia "Dziel i rządź"? Załatwić najpierw tego, potem kolejnego, zaś na koniec zwiedzić do końca Kinepolis?

Najlepiej by było po prostu uciec, ale Artur nie sądził, by nawet na rowerze dał radę zwiać przed wściekłym kundlem, spragnionym jego krwi.
Jakie więc było wyjście?

Pal diabli rower. Najwyżej weźmie następny. Do WILDEX'u nie było aż tak daleko.

Artur skręcił za róg, złapał rower, a potem ustawił rower w taki sposób, by stanowił przeszkodę między nim, a biegnącym psem.
Rozpędzony, wybiegający zza zakrętu kundel nie miał najmniejszych szans, by się zatrzymać. A dokładniej - zatrzymał się, tyle tylko, że z nosem wbitym w koło od roweru.
Rower walnął na ziemię, a nim wściekły kundel zdołał się zerwać na równe nogi celne uderzenie przetrąciło mu łapę. Wycie, pełne wściekłości i bólu, słychać było chyba na kilometr dokoła.

Na wściekłość, jak się okazało, taka drobna kontuzja nie była lekarstwem, bowiem doberman, skacząc na trzech łapach, za wszelką cenę usiłował dopaść choćby kostki swego celu. Dopiero trzecie z kolei uderzenie w twardy łeb pozbawiło miłego pieska przytomności.

- Ty sukinsynu! - warknął Artur. Nad wyraz trafnie.

Gdyby Azorek, Reks czy inny Pimpek bronił tylko swego terenu, Artur, mimo przeżytego stresu i innych negatywnych emocji, nie miałby do niego zbyt wielu pretensji, ale polowanie na ludzi? Chyba w piesku w złym momencie obudził się instynkt myśliwski. I zaczął polować na niewłaściwą zwierzynę.
Ludojadom śmierć!
Kolejny cios, skierowany w kark, zakończył żywot nietypowego kinomaniaka.

Czterdzieści kilogramów mięsa i kości. Coś w sam raz dla kogoś głodnego.
Polędwica z najlepszego przyjaciela człowieka?
Cóż... Artur nigdy nie gustował w kuchni chińsko-koreańsko-wietnamskiej. Na dodatek kundel mógł być wściekły i co wtedy? Wtedy raczej nie można go było uznać za zdrowe mięso. Lepiej było nie ryzykować.

Prowadząc rower i, ponownie, stale rozglądając się dokoła, Artur ostrożnie ruszył w stronę licznie stojących w okolicy samochodów.
Apteczkę znalazł dopiero w trzecim.
Albo ludzie nie przestrzegali zaleceń, albo kto inny był szybszy, co też było możliwe, skoro kilka pojazdów wyglądało na gruntownie przeszukane, a wręcz wybebeszone..
Przysiadłszy na masce nie pierwszej młodości Opla usunął kawałek szkła, potraktował skaleczenie wodą z bidonu, a potem otarł gazą i starannie zakleił.

Pod fotelem kierowcy, w rozbitej ciężarówce, znalazł kolejną apteczkę, jeszcze lepiej zaopatrzoną.
- A mówią, że polscy kierowcy piją na potęgę - mruknął, gdy w żadnym z przeszukiwanych aut nie znalazł ani kropli alkoholu. Nawet zwykłego piwa.
Do jedzenia też nic nie mieli - całkiem jakby ludzie nie robili zakupów.

Pozostawało wsiąść na rower i ruszyć w stronę ronda, mając nadzieję, że po drodze znajdzie coś na ząb.
A jeśli nie, to dalej, przez most. I w świat. Na zachód.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-03-2014, 22:58   #26
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny Latin & Aschaar

- Zaatakuj, a włożę ci ten kilof w głowę. - odpadł Sepp zupełnie nie akcentując żadnej z sylab. To nie była groźba; to było stwierdzenie faktu. - Nie dotykaj tego będzie się powiększać; przykładaj coś zimnego… - powinien poskładać coś znacznie bardziej sensownego w ramach obchodzenia się z siniakami, ale jego znajomość polskiego pozwoliła tylko na poskładanie jakichś truizmów.
- Stare jedzenie? Pewnie u was tam nie ma czegoś takiego jak konserwy, bo to tylko dla biednych polaczków żarcie, co? Woda też na pewno się zepsuła… Z resztą olać cie szwabie, idź zgłoś mnie na policje. Ja idę na górę, na pewno znajdzie się coś ciekawego. Kto chce, za mną.
- U nas to każdy wie gdzie ma się udać w takim wypadku jak ten. U was - jak widać - nie!
- To spierdalaj do was za granice - odpowiedział Miły nawet nie patrząc w kierunku Niemca
- Mój lot jest opóźniony - wyrecytował ten zdanie z rozmówek - und Ich sitze etwas beschissenen Land in der Scheiße… I think that the looting of apartments is pointless. We only lose time - housing inventory will be little, those that can be used at least. If you want to gain real supply - tell me where is the nearest supermarket. There is a chance that it is not totally stolen. - zgrabnie zmienił na rosyjski i powiedział dokładnie to samo: Я думаю, что разграбление жилья не имеет смысла. Мы теряем только время - инвентаризация будет мало, те, которые могут быть использованы. Если вы хотите получить реальный питания Скажи мне, где находится ближайший супермаркет. Существует вероятность того, что он не украл в полном объеме. Nawet nie starał się dojść do tego, czy ktokolwiek go rozumie; po prostu sam musiał wywalić z siebie myśli:
- In one, you're right - at the top will be far more comfortable sitting than here. Me and Mark were at the ground - you will be safe. - wiedział, że kłamie, ale jedno było pewne; siedzenie w piwnicy nie prowadziło do niczego. Zwłaszcza psychologicznie nie prowadziło do niczego. Tutejsze władze nie miały żadnego planu na taką sytuację: В одном вы правы - в верхней будет гораздо удобнее, чем сидеть здесь. А мне и Марк были наверху - ничего не будет в безопасности.
- Dobra, sprawdźmy parę mieszkań na parterze i wtedy pomyślimy co dalej - przystał na rozwiązanie Miły, choć niechętnie.
Joseph pozbierał swoje rzeczy, zapiął plecak i powędrował do góry. Zdecydowanie nie miał zamiaru wracać tu, na dół.
- Powodzenia Marku. Trzymaj się - dodał Sepp zatrzymując się na chwilę na schodach. "Znów... to samo" - prawie przeliterował w myślach.
 
Aschaar jest offline  
Stary 29-03-2014, 02:45   #27
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Zza zmrużonych powiek Yuri przyglądał się plamie grzyba toczącego ścianę piwnicy. Przy odrobinie dobrej woli przypominała ona kształtem Afrykę, gdyby obciąć z niej kawałek zawierający Somalię… Wszystkie rzeczy dawno leżały już spakowane obok niego, teraz jedynie starannie maskując irytację przysłuchiwał się przekomarzaniom Niemca z jednym z Polaków. Przez moment (mając na względzie to, co widział w sklepie), myślał że dojdzie do bójki, ale jakimś cudem cała kłótnia rozeszła się po kościach.
Zmęczone westchnienie wyrwało się mimowolnie z jego ust. Chciał dowiedzieć się co stało się z jego żoną i dziećmi, ale wiedział doskonale, że biegnięcie na oślep przez ogarnięte chaosem miasto może skończyć się tylko w jeden sposób. Mogło to brzmieć bezlitośnie i strasznie, ale Yuri zdawał sobie sprawę, że musi olać większość ludzi znajdujących się w piwnicy. Byli zbędnym balastem i przekreślali i tak mizerne szanse na odnalezienie Anety. Jedyną szansą było zebranie kilku, co bardziej ogarniętych osób, wyjście z tej przeklętej piwnicy i zdobycie szybko jakichkolwiek zapasów.
Wspierając się ciężko na karabinie Yuri podniósł się i spojrzał na szykujących się do wyjścia Seppa i Emiliana. Przez moment przemknęła mu przez twarz niepewność, szybko zmazana jednak standardową, neutralną miną człowieka pogodzonego z losem. Nie było wiele czasu na zastanowienie się, dźwignął plecak z ziemi, zarzucił go sobie na ramię i ruszył w stronę wyjścia. Przystanął jeszcze na moment obok Mateusza.
- Idę z nimi, tutaj czeka na nas tylko ciemność i szczury – cichy, spokojny głos brzmiał niemal jak wypowiadany przez syntezator mowy – Jeśli chcesz to zostań, ale według mnie ta cała zbieranina pójdzie na dno szybciej niż Titanic i pociągnie cię za sobą.
Nie oglądał się za siebie, nie czekał na odpowiedź. Jedynie ruszył przed siebie, a po chwili przyspieszył kroku widząc, że Sepp z Emilianem opuszczają pomieszczenie.

„Kurwa jak ja żałuję, że nie palę. Może czas najwyższy zacząć? Nie do cholery. Całe życie unikałem tego gówna i teraz nie będę się w to pakował, zwłaszcza że niedługo papierosy to będzie towar bardzo luksusowy.”

Nie wiedział, kto projektował schody ale zapewne był to wielki entuzjasta Nagrody Darwina, bo wspinanie się po nierównych, stopniach było porównywalne do prawdziwej wspinaczki. Stopnie były zbyt wysokie, żeby pokonywać dwa na raz, a do tego dość wąskie. Dwójka przed nim najwyraźniej nie zamierzała oszczędzać nóg, a on obciążony dodatkowo sporym plecakiem nie zamierzał ryzykować złamania.
-Wait a minute friend!. I'm coming with you. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 29-03-2014, 09:02   #28
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Obraz zniszczeń potwierdzał słuszność jego teorii bezsensu pogoni za dobrami doczesnymi. Miał w sobie jakieś niewypowiedziane piękno. Zatrzymany czarno-biały kadr. Jak krzyk rozpaczy umierającego świata. Stanął nad samą krawędzią. Rozbite szkło zazgrzytało pod nową podeszwą. Spojrzał w dół. Osiem pięter dzieliło go od ulicy, od brudu i smrodu. Sto siedemdziesiąt metrów wolności i jedynie sześć sekund by osiągnąć poziom zero. Sześć niezapomnianych, jedynych sekund. Rozłożył ręce. Zakołysał się nad krawędzią. Ponownie wciągnął powietrze głęboko w płuca. Tutaj było dużo czystsze niż tam na dole. Nagły podmuch wiatru rozwiał mu włosy. Przywiał także zapach spalenizny. Tam na dole leżały ciała tych, którzy zginęli w jednym nagłym podmuchu śmierci. Mógł do nich dołączyć tu i teraz. Jeden mały krok. Sześć sekund. Czubki butów wisiały nad przepaścią. Sześć sekund. Nigdy nie był tak blisko przejścia na drugą stronę. Był Panem Życia i Śmierci.

- Dzień dobry panu. Może się pan herbatki napije, czy coś? - usłyszał Tomasz za swoimi plecami.

- Herbatki? - Odwrócił się. Odszedł od okna. Przyjrzał się starszej kobiecie - Dlaczego nie?

Uśmiechnął się najładniej jak potrafił.




- Pójdę w takim razie zaparzyć wodę - odwzajemniła uśmiech. Zgasiła papierosa w popelniczce i wyszła do kuchni. - Po chwili wróciła i usiadła w fotelu.

- Proszę się czuć jak u siebie w domu. - dodała.

Dawno nie był częstowany herbatą. Już tak dawno nie myślał o żonie, o porzuconych gdzieś na śląsku przyjacielach. Jak sobie radzą? Czy tylko Poznań spotkała apokalipsa?

- Dziękuję - Wisławski usiadł krzyżując nogi wprost na podłodze. - To miłe z pani strony.

Wpatrzył się w jej puchate bambosze. Wtedy jakby coś sobie przypomniał.

- Przepraszam, nie przedstawiłem się, Wisławski jestem. Tomasz Wisławski. Sama pani tak tutaj? - zakreślił ręką łuk w powietrzu.
- Ano, sama. Ilona Koleśniczenko - podała rękę Tomaszowi - Papieroska? - podsunęła na stoliku paczkę męskich mocnych. - Sama jak palec… wszystkie ludzie, co miały siły w nogach, popakowały się i pouciekały. Ja sił już nie mam, stara jestem, więc siedzę tu sama jak palec… zresztą dobrze mi tu nawet. Głupie maćkowiaki już nie drą się na pół bloku. Tylko czasem ktoś butem wyważy jakieś drzwi, poza tym to cisza, spokój…

Sięgnął po fajkę drżącymi dłońmi. Włożył do ust. Zapalił zapałkę i zaciągnął się głęboko. Powoli wypuścił dym.

- Ostatni raz paliłem - zmarszczył czoło - kilka miesięcy temu, a i to jakiś przemoczony niedopałek. Przepraszam za drzwi. Nie wiedziałem, że ktoś tutaj został.

Z kuchni zagwizdał czajnik.

- Zaleję herbatę - zerwał się na nogi.
- Nie, nie, nie - Ilona również się zerwała. - Proszę zostać, ja się przejdę. - posadziła go prawie w fotelu i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła z kubkiem parującej herbaty.

- Dziękuję. Bardzo pani miła - odebrał kubek. Ciepło miło przenikało przez materiał rękawiczek i ogrzewało zgrabiałe dłonie. - Nie ma pani nikogo, kto mógłby pani pomóc, pani Ilonko?
- A w czym? - zapytała “podstępnie”.

- W… pfff… - fuknął. - We wszystkim.
- W piwnicy mam butlę gazową, którą moglabym podłączyć do kuchenki... Herbatę zrobiłam na palniku spirytusowym, mój wnuczek lubił takie rzeczy... Ale spirytus się niedługo skończy...

- Jeśli mógłbym pomóc i przynieść… - wstał - chociaż w ten sposób mógłbym jakoś zrekompensować drzwi...
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 02-04-2014, 00:21   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Emilian, Yuri Zhevnov, Joseph Kahn ***

- No na razie… - odpowiedział Marek Seppowi.

Na parterze byli Sepp, Emilian oraz Mirek i Mateusz. Po chwili dołączył do nich Yuri. Mirosław nacisnął klamkę, drzwi okazały się zamknięte.

- Nie warto wyważać otwartych drzwi... Ale siekierą tego nie porąbie. Jakiś pomysł? – dodał. Z pomocą przyszedł Miły, który faktycznie okazał się wiedzieć co nieco o otwieraniu drzwi. Po kilku próbach niepowodzenia, za pomocą wkładki i wytrycha w końcu udało mu się je otworzyć. Zamek nie był jakoś szczególnie trudny do pokonania, na szczęście. Drzwi otworzyły się do środka…

Typowe mieszkanie, ciasne i hermetyczne, wyglądało całkiem normalnie. W środku nie było nikogo, ani śladu żywej duszy. Pewnie mieszkała tu rodzina z dzieckiem, o czym świadczyły porozrzucane gdzieniegdzie zabawki i klocki lego. W kuchni na blacie leżała patelnia z zaschniętą resztką jajecznicy. Na stoliku leżała kartka z napisem „Posprzątaj w kuchni i wyprowadź psa. Będę o 17 z obiadem. Mama.”

- Te, młody, weź no otwórz resztę tych mieszkań na tej klatce, a my zaczniemy szperać w poszukiwaniu czegoś przydatnego. – rzucił Mirosław do Miłego. Pomysł wydawał się być całkiem dobry, a i można było „zaoszczędzić” na czasie.
- Pójdę z tobą na wszeli „wypadek”. – dodał ochoczo Mateusz. Młodzi wyszli, a reszta zajęła się przeszukiwaniem mieszkania. Jedzenia było niewiele, choć znalazły się jakieś rarytasy, w postaci suszonych owoców, kilka butelek mineralki, nietknięta butelka czystej, a po szafkach dawało się znaleźć kilka paczek makaronów, kaszy gryczanej itd. Mirek wydłubywał baterie ze wszystkich przenośnych urządzeń, jakie napotkał. Było też trochę ubrań pasujących na mężczyznę, jednak większość w rozmiarze XXXL. Ich właściciel musiał być sporym człowiekiem.

W tym czasie Miły z Mateuszem zabierali się za kolejne drzwi na parterze.
- Sprawdzę co jest u góry, poczekaj tu na mnie… – powiedział, po czym szybkim krokiem udał się na górę. Zamek w tych drzwiach był zdecydowanie lepszej jakości, niż w poprzednich, zdecydowanie była to „trudna sztuka”.

- Hej…Miły usłyszał głos Mateusza z góry. – Chodź to zobaczyć!
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 02-04-2014 o 00:35.
Revan jest offline  
Stary 04-04-2014, 17:01   #30
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Kiedy już wyszli na parter zabrali się za przeszukiwanie mieszkań, jednak na przeszkodzie stanęły zamknięte drzwi.
- Nie warto wyważać otwartych drzwi... Ale siekierą tego nie porąbie. Jakiś pomysł? - zapytał Mirosław.
Po kilku chwilach mocowania się z zamkiem Emilianowi udało się otworzyć drzwi.
- Te, młody, weź no otwórz resztę tych mieszkań na tej klatce, a my zaczniemy szperać w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
- Pójdę z tobą na wszeli „wypadek” – dodał ochoczo Mateusz.

Udali się więc na korytarz w stronę następnego mieszkania. Miły cały czas rozglądał się po klatce schodowej z przyzwyczajenia, chociaż teraz już chyba mało kogo interesowało, że jakiś gnojek włamuje się do czyjegoś mieszkania. Chyba, że ktoś był w środku, wtedy już mogło go to obchodzić...

- Sprawdzę co jest u góry, poczekaj tu na mnie… – powiedział Mateusz, po czym zniknął na schodach.
Miły w skupieniu dobierał się do zamka, po chwili drzwi był otwarte. Chłopak przez chwilę nasłuchiwał, lecz ze środka nie dobiegały żadne dźwięki.
"Chyba pusto" – pomyślał, po czym wziął do ręki gazrurkę i lekko pchnął drzwi. Po pierwszym kroku wgłąb mieszkania usłyszał głos Mateusza.
– Hej... Chodź to zobaczyć!

Przeszukiwanie mieszkania mogło chwilę zaczekać, nie wiadomo co tamten zobaczył na górze. Miły zamknął cicho drzwi na klamkę i pobiegł po schodach na pierwsze piętro.
 
Latin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172